Treningi idą na marne - rozmowa z Oskarem Fajferem, juniorem Lechmy Startu Gniezno

Sezon 2013 jest dla Oskara Fajfera pierwszym na torach ekstraligowych. Junior Lechmy Startu Gniezno radzi sobie nieźle, ale ma świadomość, że jego drużynę czeka niezwykle ciężka walka o utrzymanie.

Michał Konarski: Rozmawiamy po zawodach Ligi juniorów w Bydgoszczy. Dla ciebie to taki bardziej oficjalny trening z rywalami. Jak ci się jeździło?

Oskar Fajfer: Takie zawody są potrzebne, również mi. Wkręcam nowe silniki i jadę w ciemno. Stąd też to zero w moim pierwszym starcie. Szkoda też, że mam do dyspozycji tylko jedną oponę, bo to zwyczajnie jest niebezpieczne. Jadę praktycznie na łysej gumie, ale co zrobić, takie przepisy.

Zacząłeś od zera, potem dwa zwycięstwa i znowu słabszy bieg. Trochę nierówno jeździłeś w środę.

- Powinienem był zrobić małą korektę, by zmienić trochę ustawienia silnika. Jednak przegapiłem to. Tor zrobił się twardszy, a ja nie wziąłem pod uwagę stanu mojej opony. Trochę miałem za mocny sprzęt.

Do tego chyba temperatura też wam nie pomagała. Taki upał czasem może być fatalny dla sprzętu...

- Na mnie osobiście pogoda nie ma wpływu, to pewnie kwestia przyzwyczajenia. Ale tak jak powiedziałeś, silniki bardzo cierpią w takim upale. Najgorzej jak mam małą przerwę, lub jadę bieg po biegu. Nie jesteśmy wówczas w stanie go wystudzić. Wtedy pojawiają się problemy.

Masz już doświadczenie w startach ligowych, a na zawody młodzieżowe często przyjeżdżają żużlowcy świeżo po licencji, stawiający pierwsze kroki. Nie powoduje to takiego mimowolnego rozluźnienia i lekkiego lekceważenia tych rywali?

- Raczej nie. Takie zawody są dla mnie po to, żeby pojeździć i przetestować sprzęt. Możemy sprawdzić nowe ustawienia i pościgać się jadąc w kontakcie. Głównie o to tutaj chodzi.

Ty chyba bardzo lubisz bydgoski tor? Zawsze, gdy przyjeżdżasz na zawody w tym mieście, notujesz dobry wynik.

- Faktycznie, bardzo lubię ten obiekt. Ogólnie przepadam za takimi szybkimi nawierzchniami, na których idzie sporo wyprzedzać. Można się fajnie bujać przy dobrej prędkości. Uwielbiam takie tory.

Chciałbym na chwilę wrócić do niedzielnego meczu twojej drużyny, o którym musicie jak najszybciej zapomnieć. Co się stało z wami?

- To spotkanie nam kompletnie nie wyszło, co zrobić. Jesteśmy beniaminkiem i do końca nie wiemy, jak się w takich meczach zachować. Szkoda bardzo tego, co się stało. Szansa na utrzymanie nadal jest, a my na pewno będziemy walczyć do końca z całych sił. Co los przyniesie, to zobaczymy.

Wydawało się, że po przyjściu Stefana Anderssona wstąpił w was nowy duch, jeździliście lepiej. Tymczasem znowu u siebie taka klęska...

- Rzeczywiście. Być może była to też po części wina toru, bo przyjechali goście i twierdzili, że czują się jak u siebie... To mogło mieć spory wpływ na naszą późniejszą porażkę w tym meczu.

Przed wami ciężka walka o utrzymanie. Przy takim układzie meczów, myślisz, że pozostanie w gronie najlepszych jest realne?

- Nasza sytuacja jest bardzo trudna. W tabeli jest w tym roku niesamowicie ciasno, każdy może wygrać z każdym. Ciężko gdzieś szukać wygranych, ale co możemy poradzić.

Zwróć jednak uwagę, że w tej chwili w zasadzie zniknął atut własnego toru i jak sam powiedziałeś, każdy może wygrać z każdym. Może to dla was jakaś nadzieja?

- Racja, atut zniknął. Praktycznie co mecz komisarz każe albo bronować, albo wyrównywać tor. Próby toru i treningi idą na marne.

Następne ligowe spotkanie rozegracie w Tarnowie. Teren mistrza Polski jest możliwy do zdobycia?

- Jest to trudny teren. Ale Stal Gorzów też miała same porażki, a pojechała tam i wygrała. Czemu więc my nie możemy? Ja żyję nadzieją, że wygramy i wszystko będzie w porządku.

Oskar Fajfer nie traci nadziei na pozostanie jego zespołu w ekstralidze
Oskar Fajfer nie traci nadziei na pozostanie jego zespołu w ekstralidze
Źródło artykułu: