Dużo zainwestowałem w rozwiązania tytanowe - rozmowa z Andreasem Jonssonem, zawodnikiem Stelmet Falubazu
W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Andreas Jonsson opowiada m.in. o powrocie na żużlowe tory po kontuzji, stosowaniu tytanowych części i przyczynach słabszych występów w cyklu Grand Prix.
Kamil Tecław: Andreas na początek najważniejsze pytanie - jak czujesz się po upadku w Kopenhadze?
Andreas Jonsson: Czuję się już całkiem dobrze, ale organizmu nie da się oszukać. Złamana łopatka to poważna kontuzja, uraz bardziej skomplikowany niż na przykład złamanie obojczyka. Lekarze zalecili mi półtora miesiąca przerwy, a więc przede mną jeszcze cztery tygodnie rehabilitacji.
Jak ocenisz w ogóle tę sytuację? Nie miałeś chyba za bardzo szans na ominięcie leżącego Emila Sajfutdinowa?
- Niestety nie, było już za późno. Nie chcę oceniać tej sytuacji, nie mam do nikogo pretensji. Taki jest sport motocyklowy, wypadki się zdarzają.
Jak przebiega twoja rehabilitacja?
- Bardzo intensywnie, ponieważ codziennie chodzę na rehabilitację. Lasery, ultradźwięki oraz elektromagnes - zajmują się mną najlepsi specjaliści korzystający z najnowszych technologii. Wierzę, że to wszystkie przyniesie skutek i po powrocie na tor będę prezentował dobrą formę i nie będę potrzebował dużo czasu, aby się „rozjeździć”.- Niestety w Speedway European Championships nie dam rady w tym roku wystartować. Z powodu kontuzji ominęłyby mnie dwie pierwsze rundy, a więc dobrze, że Fredrik Lindgren zajął w obecnej sytuacji moje miejsce w tych zawodach. Mam nadzieję, że o tytuł mistrza Europy powalczę w przyszłym roku. Powrót na tor planuję natomiast 15 sierpnia na mecz PGE Marma Rzeszów - Stelmet Falubaz Zielona Góra i następnie Grand Prix Łotwy w Daugavpils.
- Niestety, z powodu kontuzji mojej i moich kolegów z reprezentacji, nie startowaliśmy w tym roku najsilniejszym składem. Trudno, jeżeli będziemy mieć mniej pecha w przyszłym roku, to z pewnością powalczymy o powrót na podium DPŚ.
Kto jest twoim faworytem do drużynowego mistrzostwa? Wszystko wskazuje na to, że o złote medale powalczą żużlowcy Polski i Danii.
- To prawda, te dwie ekipy wydają się najsilniejsze. Polakom nie poszło najlepiej w DPŚ w zeszłym roku, z pewnością są głodni rewanżu, a więc walka między tymi dwoma drużynami zapowiada się wyśmienicie. Może do rywalizacji o Puchar Świata włączy się jednak jeszcze jakiś team? Tor w Pradze bywa trudny, jeśli o znalezienie odpowiednich ustawień, a więc mimo wszystko nie dzieliłbym jeszcze medali między Polakami a Duńczykami.
Kompletnie nie po twojej myśli układają się występy w cyklu Grand Prix. Kiedy rozmawialiśmy przed sezonem, mówiłeś, że celem jest walka o medale. Te plany będziesz musiał chyba jednak zweryfikować. Jakbyś ocenił swoją dotychczasową jazdę w GP?
- Zaczęło się dobrze, lecz zarazem trochę pechowo. Być może gdyby nie spalone sprzęgło w półfinale, w Auckland stanąłbym na podium. Faktem jest jednak, że w kolejnych turniejach byłem zbyt wolny, aby osiągać dobre rezultaty. Silniki „nie jechały” i ostatecznie zdecydowaliśmy się nawiązać współpracę z nowym tunerem. Otrzymałem od niego dwie świetne jednostki przed turniejem GP w Kopenhadze. Niestety pech sprawił, że nie miałem okazji sprawdzić ich w boju - już w pierwszym biegu pożegnałem się z zawodami. Mam jednak nadzieję, że silniki od tego tunera sprawią, że od Grand Prix w Daugavpils będzie już tylko lepiej.
No właśnie, wspomniałeś o sprzęcie. Z silników przygotowywanych przez Jana Anderssona nie możesz być chyba zadowolony?
- Stąd też moja decyzja o rozpoczęciu współpracy z innym tunerem. Nie zakończyłem współpracy z Anderssonem, lecz nie jestem jedynym zawodnikiem, któremu nie wiedzie się w tym roku na jego silnikach, a więc trzeba było spróbować czegoś nowego.- Dużo zainwestowałem przed tym sezonem w rozwiązania tytanowe. Cały czas ciężko pracujemy nad sprzętem i staramy się to tak ustawić, aby moje motocykle były naprawdę szybkie. Sezon się jeszcze nie skończył, a więc z ostateczną oceną tytanowych rozwiązań w sprzęcie bym jeszcze trochę poczekał.
W polskiej lidze też przeplatałeś lepsze występy słabszymi, ale ogólnie byłeś pewnym zawodnikiem Falubazu. Jak ocenisz swoją jazdę w Enea Ekstralidze i szanse zielonogórskiej drużyny w walce o mistrzostwo?
- Jestem dość zadowolony ze swoich startów w Ekstralidze w tym roku, bo najważniejszy jest wynik całej drużyny, która dotychczas nie zawodzi. Najważniejsze w tej chwili to pewnie awansować do play-offów. Jeżeli rehabilitacja pójdzie zgodnie z planem, to wracam na tor 15 sierpnia i chcę w tym Falubazowi pomóc. Play-offy to natomiast trochę loteria. Z pewnością mamy potencjał, aby wygrać z każdym i zdobyć tytuł DMP. Gdy jednak wszystko waży się w 30 biegach dwumeczu, nigdy nic nie wiadomo. Nie zaszkodzi mieć w tym wszystkim trochę szczęścia.
Jakie są zatem twoje cele na dalszą część sezonu po kontuzji?
- Chcę się możliwie jak najlepiej zaprezentować w tych turniejach GP, w których jeszcze w tym roku będę miał okazję pojechać. Nie kalkuję i nie będę odpuszczał. Ten sezon jak na razie nie toczy się po mojej myśli, ale czasu nie da się cofnąć, taki jest sport. Chcę wrócić do jazdy w połowie sierpnia i do końca sezonu sprawić jak najwięcej radości wszystkim moim kibicom - dopingującym mnie zarówno w GP, jak i kibicującym drużynom w Polsce i Szwecji, które reprezentuje.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>