Goście przez większość spotkania po starcie zostawali z tyłu za żużlowcami Stali Gorzów lub tracili pozycje na trasie. Dopiero w końcówce, kiedy wszystko było już rozstrzygnięte, Unia Tarnów potrafiła odnieść biegowe zwycięstwa. Wychowanek Startu Gniezno potwierdził słowa pozostałych swoich kolegów z drużyny. - Mieliśmy duże problemy z rozszyfrowaniem tego toru, bo po laniu diametralnie się zmieniał. Przez to z motocykla dobrze spasowanego w kolejnym biegu zrobiła się totalna klapa. Widać po wyniku, że było to trudne spotkanie - mówił Kacper Gomólski.
Młodszy brat Adriana zdobył dla swojego zespołu jedną "trójkę", broniąc remisu w wyścigu młodzieżowców. To była jednak kropla w morzu tego, co było potrzebne "Jaskółkom" do zwycięstwa. Na taki rezultat wpływ miało też to, że "Ginger" jechał także w pierwszej gonitwie, zastępując Macieja Janowskiego, który dotknął taśmy. - Na pewno pomogło to, że jechałem bieg wcześniej. Podczas tego meczu trzeba było strasznie "wachlować" zębatkami i oponami. Co bieg jechałem na innych zębatkach i przełożeniach - przyznał rudowłosy żużlowiec.
Tarnowscy kibice na pewno mocno liczyli na postawę swojego lidera Artioma Łaguty, który ma naprawdę udany sezon. Ostatnie mecze były także dobrym prognostykiem dla Leona Madsena. Gorzowska nawierzchnia jednak zupełnie zaskoczyła Rosjanina i Duńczyka. - Artiom i Madsen zrobili razem dwa punkty. To o czymś świadczy i nie mogliśmy wygrać tego meczu. Nie spodziewaliśmy się takiej porażki, tym bardziej po dobrych meczach Artioma i Leona. Myśleliśmy, że będzie tutaj walka o zwycięstwo, ale zdziwiliśmy się bardzo mocno i gorzowianie potwierdzili to, że u siebie są niezwykle mocni - zdradził Gomólski. - Jest to pierwszy mecz, który nie wyszedł Artiomowi, a szkoda, bo był to dla nas bardzo ważny pojedynek - dodał zawodnik Unii.
Przed tym starciem mówiło się, że porażka na Stadionie im. Edwarda Jancarza mocno skomplikuje sytuację w tabeli klubu z Małopolski. Los się jednak uśmiechnął do zespołu prowadzonego przez Marka Cieślaka. Fogo Unia Leszno przegrała u siebie z Dospel Włókniarzem Częstochowa, dzięki czemu tarnowianie zachowują szansę na wejście do play-off. Muszą się jednak pilnować, gdyż do strefy spadkowej także mają blisko. - Teraz mecz u siebie i musimy wygrać z Wrocławiem za trzy punkty. Dla nas dobrze, że Częstochowa wygrała w Lesznie i przedłużyła naszą walkę o czwórkę. Trzeba walczyć do końca i przede wszystkim, moim zdaniem, najważniejszy będzie mecz w Lesznie, gdzie wszystko się wyjaśni. Trzeba dawać z siebie wszystko - zakończył Kacper Gomólski.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!