Przed biegami nominowanymi sytuacja torunian była bardzo trudna. Do 15. wyścigu trener Jan Ząbik musiał desygnować Darcy Warda i Adriana Miedzińskiego, a gorzowianie mogli i tak mocną parę wystawić już do 14. biegu, co dawało im możliwość postawienia kropki nad "i". Zawiedli jednak zarówno Niels Kristian Iversen, jak i Bartosz Zmarzlik. - Szkoda, bo bonus był na wyciągnięcie ręki, ale patrząc na przekrój całego meczu, to zawodnicy gości końcówkę jechali lepiej i w ostatnich biegach lepiej wychodzili ze startu. Naszym zadaniem było wygrać, a jakby dobrze szło, to pokusić się o bonus. Było bardzo blisko, ale nie udało się. Walczymy dalej - podsumował Piotr Paluch, który po raz kolejny wraz z gorzowskim toromistrzem przygotował tor pod swój zespół. Jeźdźcy z Unii Tarnów nie mogli sobie poradzić z problemami, natomiast żużlowcy Unibaxu Toruń zdążyli znaleźć odpowiednie przełożenia.
Stal Gorzów zdobyła jednak dwa duże punkty i teraz może już skupić się na walce o kolejne, gdyż utrzymanie jest już niemal pewne. - Pragnę podziękować zawodnikom za walkę i determinację - przekazał trener na pomeczowej konferencji.
Po raz kolejny powody do zadowolenia dał cały zespół, a jednym z bohaterów znów był Gapiński. - Wszyscy zawodnicy zdobywają punkty. Para Daniel Nermark - Tomek Gapiński przynosi nam wiele punktów, co cieszy - przyznał "Bolo".
Wydawało się, że bonus zostanie w Gorzowie. Wskazywał na to przebieg spotkania i obsada 14. biegu. W tym jednak odrodził się Tomasz Gollob, który wygrał i przedłużył szansę "Aniołów" na punkt bonusowy, który torunianom zapewniła para Ward - Miedziński, pokonując Krzysztofa Kasprzaka i Tomasza Gapińskiego. Ciśnienie przed ostatnią gonitwą było spore. Co działo się w boksach "żółto-niebieskich" przed startem 15. wyścigu? - Zawodnicy mieli informację, że potrzebne jest nam 3:3. Tomek miał założyć kolegę po lewej stronie, ale nie udało się. Zresztą Ward i Miedziak końcówkę mieli dobrą i, przede wszystkim, spasowali się ze startem, bo tak to my górowaliśmy w tym elemencie przez większość zawodów. W dwóch ostatnich wyścigach jechali najlepsi żużlowcy i może Toruń jest przetrzebiony kontuzjami, ale nadal mają zawodników ze światowej czołówki - zauważył szkoleniowiec gorzowian.
Sporą rolę odegrała pogoda, która mocno dała się we znaki wszystkim, którzy zgromadzili się na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Wysoka temperatura miała ogromny wpływ na pracę motocykli. W związku z tym powrócił temat trefnych tłumików, które zostały wprowadzone do ENEA Ekstraliga przed dwoma sezonami. - Rozmawiam na ten temat z zawodnikami. Jest przeświadczenie, że przez dwa pierwsze kółka jest ok, a później silniki się przegrzewają i są wolniejsze, ale występuje to u tych zawodników, którzy słabiej jadą. Tym, którzy jadą pierwsi, to nie przeszkadza. Przy tej temperaturze, którą mieliśmy w tym meczu, silniki były chłodzone podwójnie i na pewno są bardziej wyeksploatowane niż w innych okolicznościach. Problem jest z tłumikami - tłumaczył były żużlowiec.
Choć fatalnie wpływające na pracę silnika części wciąż wzbudzają oburzenie to, póki co, nic nie można z tym zrobić i drużyny próbują się dostosować do obecnej sytuacji. Zresztą nie tylko zespoły, bo niemal wszystko zostało zrobione pod dyktando tłumików. To właśnie przez nie zaczęto robić twarde tory, na których nie ma mijanek, a zawodnicy mają przez to spore problemy i ulegają kontuzjom, a widowiskowość żużla spadła. W Gorzowie wiele wyścigów rozstrzyga się już na starcie i w pierwszym łuku. Jak tłumaczy trener Stali Gorzów to tłumiki zmusiły ich do takiego postępowania. - To tylko jedna z przyczyn. Z przodu jeżdżą jednak zawodnicy najwyższej klasy. Naszym założeniem jest wygrywać mecze, a cały czas czekamy aż będą inne tłumiki - zakończył Piotr Paluch.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!