Jurica Pavlic był najjaśniejszym punktem zespołu PGE Marmy Rzeszów w niedzielnym spotkaniu przeciwko Stali Gorzów. Żużlowiec, choć zdobył 11 punktów i bonus, nie był zadowolony z przebiegu zawodów. - Nie do końca jestem zadowolony ze swojego występu. Wiadomo, jakie było ciśnienie przed tym meczem. Najbardziej szkoda tego ostatniego biegu, ponieważ popełniłem błąd na wyjściu z łuku i wyprzedził nas Iversen - twierdzi Chorwat.
Sytuacja zespołu z południowo-wschodniej Polski jest nie do pozazdroszczenia. Żużlowcom znad Wisłoka pozostały zaledwie dwa pojedynki, które zadecydują o przyszłości tego klubu. - To, że w tabeli nie jest kolorowo, wiedzą wszyscy. Na pewno nie odpuścimy do końca. Przed nami jeszcze dwa spotkania, które musimy wygrać. Rzeszów zasługuje na Ekstraligę i moim priorytetem jest utrzymanie ekstraligi dla tego miasta i tych kibiców, bo są z nami na dobre i na złe. Jak spadniemy, to ja i tak tu zostanę - zapewnia 24-latek.
Pavlic w obecnym sezonie jest stałym uczestnikiem cyklu SEC. Jak sam przyznaje, to drugi etap turnieju, który odbędzie się na "domowych" obiektach Chorwata, powinien być w jego wykonaniu lepszy. - Dziwnie mi się jechało w Gdańsku. W sobotę są zawody w Togliatti i oby było lepiej. Nigdy tam nie jeździłem. Będziemy musieli dopasować motocykle i liczyć na jak najlepszy wynik. Później zostanie już tylko Gorican i Rzeszów i to w tych zawodach powinienem być szybki - zakończył sympatyczny zawodnik.