Marek Cieślak zwraca uwagę na przemęczenie zawodników, którzy często muszą pokonać 1000 kilometrów w drodze na zawody. W tym roku Indywidualnego Mistrza Świata poznamy po rozegraniu dwunastu turniejów. Zdaniem szkoleniowca polskiej reprezentacji to zbyt wiele dla żużlowców. W dodatku coraz większym prestiżem cieszą się zawody Speedway European Championship. - Z Grand Prix zrobił się biznes jakiejś organizacji. Oni jakby zarabiali chociaż 5 złotych, to by zrobili nawet dwadzieścia turniejów Grand Prix. Wszyscy narzekają żeby ograniczyć zawodnikom ligi, żeby nie startowali w trzech czy czterech ligach, tylko w jednej czy dwóch maksymalnie. Dokłada się po prostu innych imprez. Do tego wycieczka do Togliatti, później powrót. Za dużo jest tego wszystkiego dla tych chłopaków - powiedział Cieślak.
Zawody z cyklu Grand Prix w ostatnich sezonach nie należą do najciekawszych. Często o kolejności na mecie decyduje start i rozegranie pierwszego łuku, a istotne znaczenie mają pola startowe. - Grand Prix jest dobre, ale co za dużo, to i świnia nie chce. Grand Prix zrobiło się nudne. Ciągle oglądamy to samo. Tory nie są przygotowane do walki, bo wszyscy boją się, że spadnie deszcz i ubijają tor na beton. Później się okazuje, że jedno pole chodzi, a drugie nie. Mamy na świecie może 30 dobrych zawodników, a chcemy wszystkie ligi, Grand Prix, Mistrzostwa Europy i Puchar Świata. Zawodnicy jeżdżą, bo chcą zarobić, a to się później odbija na ich dyspozycji - ocenił Cieślak.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!