Andrzej Lebiediew przyzwyczaił już kibiców do skutecznej jazdy. Podczas meczu w Gdańsku co prawda zdobył 10 punktów w 6 biegach, jednak na rywalach przywiózł tylko cztery oczka, a trzykrotnie gdańszczanie przywozili go na 5:1. - Nie miałem najlepszych startów, tak jak w poprzednim spotkaniu w którym zdobyłem 15 punktów i bonus. Z tego jestem niezadowolony. Pasuje mi ten tor, jednak spałem cztery godziny po sobotnim Grand Prix i trudno mi było o koncentrację na starcie. Na dystansie nawiązywałem walkę. Dodatkowo coś się stało z moim pierwszym motorem, na ostatni wyścig wziąłem rezerwowy i też nie było najlepiej - powiedział szczerze żużlowiec Lokomotivu Daugavpils w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Jak się okazuje, młodemu Łotyszowi nie przeszkadzają starty dzień po dniu. Tym razem jednak znaczenie miał fakt, iż zadebiutował w Grand Prix w swoim rodzinnym mieście. Było to dla niego spore przeżycie. - Potrafię jeździć dzień po dniu, jednak nie pospałem w busie. Wcześniej już jeździłem z meczu na mecz, ale takich zawodów jak Grand Prix jeszcze nie miałem. To zupełnie inny turniej. Wstaje się od rana i wszystko jest w głowie, co kosztuje wiele. Trzeba pojeździć w Grand Prix, bo za jeden turniej oddałem tyle sił, co normalnie oddaję w ciągu trzech turniejów. Mecze ligowe to inna historia i w nich już teraz łatwo mi się w nich jeździ - zauważył.
Dawno podczas meczu ligowego w Gdańsku nie było tyle walki, co w niedzielę. Rzadko kiedy zdarza się, że zespół jadący z taką pasją, jak tego dnia Lokomotiv zdobywa zaledwie 30 punktów w meczu ligowym. - Wszyscy staraliśmy się jak mogliśmy. Przywieźliśmy jednak tylko 30 punktów. Sam straciłem punkt, gdy jechałem za Gafurowem chciałem go wyprzedzić, ale popełniłem błąd i wykorzystał to Mroczka. Roman Povazhny, czy Wadim Tarasienko też stracili punkty na trasie. Nie był to nasz dzień, ale będziemy walczyć dalej - przekonuje Lebiediew, który tym razem był gorszy od Krystiana Pieszczka. - Gratuluję Pieszczkowi Brązowego Kasku. Był zdecydowanie lepszy od wszystkich i bardzo szybki. Ja nie koncentruję się na rywalach, ale chcę jechać wszędzie. Fajnie jak u siebie junior jest liderem. Życzę mu tego w kolejnych meczach - dodał.
Wkrótce nastąpią ostatecznie rozstrzygnięcia w I lidze. Andrzej Lebiediew przyznał, że liczy na awans GKM-u Grudziądz. - My u siebie możemy wygrać z każdym. Jeśli chodzi o awans do ENEA Ekstraligi, to chciałbym aby awansował GKM. Przepraszam gdańskich kibiców, ale Wybrzeże miało już swoje szanse, ale po awansie spadało do I ligi. Może Grudziądz się utrzyma i uda się tam utrzymać stabilność finansową - zastanawia się Łotysz.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Po tak dobrym sezonie z pewnością po wychowanka Lokomotivu zgłoszą się kolejki klubów chętnych do angażu tego zawodnika. - Ten sezon się jeszcze nie skończył i nie wolno ani rozmawiać, ani nawet myśleć o jakimś innym klubie. Poczekam na oferty i będę się zastanawiał. Pierwsza liga będzie bardzo mocna w przyszłym sezonie. Ja chcę jeździć również w Szwecji i nawet jak zostanę na zapleczu ENEA Ekstraligi, nie będzie to dla mnie wielki problem - przekonuje Lebiediew.