Michał Gałęzewski: Mecz z Lokomotivem był pokazem sił gdańskiej drużyny. Spodziewał się pan tak wysokiego zwycięstwa?
Robert Terlecki: To zwycięstwo pokazało moc, jaka drzemie w tym zespole. Każdy pojechał bardzo dobrze, na swoim poziomie. Przed sezonem przewidywałem, że zawodnicy będą tak jeździć, jednak ze względu na kontuzje nie zawsze jechaliśmy w pełnym zestawieniu, z czego wynikały niższe zwycięstwa. Ważne, że wszyscy się uzupełniają. Jedziemy dalej po to, aby wygrywać.
Debiut zaliczył Dominik Kossakowski. Jest pan z niego zadowolony?
- Jeździł bardzo poprawnie. Zdobył co prawda jeden punkt, ale mogło być jeszcze lepiej. Miał przecież defekt na trzeciej pozycji. Postawa pozostałych wychowanków cieszy, bo i Krzysztof Wittstock wygrał Pomorską Ligę Młodzieżową w Bydgoszczy.
Po kolejnym bardzo dobrym występie Krystiana Pieszczka, kibice zastanawiają się czy uda się go utrzymać na przyszły sezon. Wierzy pan w to?
- Ja nie rozumiem dlaczego aż tak dyskutuje się o tej sprawie. Krystian Pieszczek posiada ważny kontrakt ze stowarzyszeniem GKŻ Wybrzeże jeszcze przez rok. Czy będzie chciał jeździć w Gdańsku, czy nie zależy tylko i wyłącznie od niego i od tego jakie przedstawi warunki. Finanse są dla każdego ważne, ale znaczenie mają również atmosfera i jazda w macierzystym klubie. Jesteśmy już po pierwszych rozmowach z nim oraz z jego ojcem i zgadzamy się w wielu kwestiach, co jest dla nas bardzo ważne.
Przed ostatnim spotkaniem trener Chomski powiedział, że wpływ na wystawienie Kossakowskiego miała również wpływ decyzja zarządu o tym, aby jeździło więcej wychowanków. Jak pan to skomentuje?
- Myślę, że każda osoba związana z gdańskim klubem powinna podchodzić do tego w właśnie taki sposób. Młodzież trzeba sprawdzać, najlepiej dając jej jeździć w warunkach ligowych. Po samych treningach i imprezach młodzieżowych nigdy nie można wyciągnąć odpowiednich wniosków. Walka o miejsce w składzie wśród młodych zawodników jest coraz ostrzejsza. Pierwsze punkty ligowe ma za sobą Patryk Beśko, ostatnio pozytywnie pokazał się Dominik Kossakowski, a i Krzysztof Wittstock pokazuje, że warto na niego stawiać i z miesiąca na miesiąc jest coraz lepszy.
W czasie kiedy Wy pokonaliście Lokomotiv, swój mecz w Lublinie z osłabionymi gospodarzami wygrał GKM Grudziądz. Jak pan reaguje na odpuszczenie rundy finałowej przez Lubelski Węgiel KMŻ?
- W takiej sytuacji przede wszystkim zastanawiam się po co lublinianie awansowali do rundy finałowej? Mogli przecież odpuścić już wcześniej, pewnie oszczędziliby więcej. A mówiąc już zupełnie poważnie to uważam, że taka postawa to najbardziej dobitny dowód na to, że klub z Lublina po prostu na tę chwilę nie jest gotowy na awans.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Przed wami mecz z wspomnianym wcześniej GKM-em Grudziądz. Jest pan równie spokojny o zwycięstwo, jak przed meczem rundy zasadniczej?
- Oczywiście, że tak. Nic się tutaj nie zmienia. Jedziemy do Grudziądza po dobry wynik, a takim jest dla nas zwycięstwo wyjazdowe.
W ostatnim czasie nie udało się jednak wygrywać meczów wyjazdowych. Z czego to wynikało?
- Zremisowaliśmy raptem jeden mecz i dwa przegraliśmy. Z co drugiego spotkania wyjazdowego nie przywieźliśmy więc punktów. Tak się zdarzyło, jednak złożyło się na to wiele różnych czynników. W Lublinie startował wracający po kontuzji Thomas H. Jonasson, który co prawda przed naszym meczem nieźle spisał się w Anglii, ale i w Szwecji nie pojechał najlepiej. Cieszymy się, że przed meczem w Grudziądzu wszyscy nasi zawodnicy są w pełni sił. Jonasson już pokazał jak potrafi jeździć.
Gdańscy kibice w dyskusjach między sobą i na internetowych forach zadają sobie pytanie czy w najbliższą niedzielę w gdańskich barwach ujrzymy gościa?
- Za zestawienie składu odpowiadają trener i menedżer drużyny i to pytanie należałoby skierować przede wszystkim do nich. Ja ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że angaż "gościa" wiąże się z dodatkowymi kosztami i zanim podejmiemy ostateczną decyzję, musimy dokładnie przeanalizować sytuację i ocenić, czy zatrudnienie takie zawodnika dałoby nam sportową korzyść wymierną w stosunku do zaangażowanych środków. W mojej ocenie mamy silny zespół, który już raz udowodnił, że potrafi zwyciężyć w Grudziądzu.
[nextpage]
Zgodzi się pan z tym, że sprawa promocji do ENEA Ekstraligi może się rozstrzygnąć podczas meczów w Daugavpils?
- Ciężko powiedzieć. Dążymy do tego, aby przed ostatnim meczem u nas z GKM-em Grudziądz wszystko było już rozstrzygnięte i liczę, że tak się stanie. Potrzebne jest do tego właśnie zwycięstwo w Daugavpils, bo lublinianie niestety zachowali się trochę niepoważnie.
Nie obawia się pan tego, że teraz sprawa awansu może rozstrzygnąć się w ostatnim meczu, przez co łatwo byłoby o jakąś niespodziankę?
- Zgodzę się z tym, gdyż jest to istota sportu. Nie ma stuprocentowej pewności. Dobrym przykładem jest klub z Rzeszowa, który miał się utrzymać bez najmniejszych problemów, a spadł z ligi po przegranej w pogodzonej ze spadkiem Bydgoszczy.
[b]
W klubie od początku sezonu mówi się o awansie. Macie plan co zrobić, by nie było stałego gdańskiego scenariusza, czyli walka o utrzymanie zakończona niepowodzeniem?[/b]
- Najpierw musimy awansować i jest to nasz podstawowy cel. Sezon się jeszcze nie skończył, jednak ja wciąż staram się o sponsorów oraz podejmuję rozmowy z naszymi zawodnikami. Zanim skończy się ten sezon dużo wody upłynie w Wiśle. Sporo spotkań odjadą kluby ekstraligowe, a i my do 22 września mamy o czym myśleć. Przypomnę, że przed sezonem zapowiadaliśmy, że w pierwszym roku chcemy awansować, w drugim zająć mocną pozycję w ENEA Ekstralidze, co oznacza walkę o 4-5 miejsce, a następnie walczyć o medale.
Jak obecnie wyglądają rozmowy ze sponsorami?
- Cały czas działamy, jednak wszystko dzieje się ze sporym opóźnieniem, nad czym ubolewamy. Wychodzi nam to bokiem. Kilka dni temu byłem w Warszawie na spotkaniu ze sponsorem i pojawiła się opcja rozmów w kontekście kolejnego sezonu. Na pewno temat poszukiwania sponsorów jest dla nas obecnie tematem numer jeden, jednakże w żaden sposób nie zaniedbujemy innych. Spłaciliśmy ostatnio kolejne zaległości, jednak wciąż otrzymujemy różne ciosy. W środę dostałem odpowiedź na artykuł pana Zenona Plecha, który niedawno wypowiadał się o kondycji gdańskiego żużla. Wysłał wezwanie do zapłaty - 180 tysięcy złotych Stowarzyszeniu GKŻ Wybrzeże, a dodatkowo 14 tysięcy klubowi za wyszkolenie zawodników z minitoru jako Fundacja Zenona Plecha. Trudno mi teraz się do tego odnosić, bo musimy przeanalizować jakie były umowy pomiędzy Fundacją, a poprzednim zarządem klubu.
Zawodnicy mogą liczyć na kolejne zastrzyki gotówki w najbliższym czasie?
- Myślę, że oni wiedzą kiedy i czego mogą się spodziewać ze strony klubu. Bardzo podobała mi się wypowiedź Artura Mroczki na łamach portalu SportoweFakty.pl, który powiedział, że wszyscy komentują kwestię zadłużenia klubu, ale nikt nie wie jak się naprawdę dzieje. Czy ostatnie spotkanie ligowe, w którym wygraliśmy 60:30, a nasi zawodnicy jechali niesamowicie walecznie nie jest wystarczającą odpowiedzią na to, że o żadnym strajku nie ma mowy? Komentarze postronnych osób mnie jednak nie interesują, bo stroną z którą o tym rozmawiam są sami zawodnicy. Obecnie gwarantują oni zakładany przed sezonem wynik sportowy, który jest najistotniejszym elementem w sporcie. Jak by go nie było, moglibyśmy dyskutować o problemach. W ostatnim czasie odbyłem rozmowę z prezydentem Gdańska, Pawłem Adamowiczem. Zapewnił on, że cieszy się z naszych wyników i liczy na awans, a my możemy liczyć na jego pomoc. Gdy przyszedłem do klubu, słyszałem o 150 tysiącach złotych długu. Proszę sobie przypomnieć przedsezonową konferencję w siedzibie NOT-u w Gdańsku, gdzie byli obecni członkowie Rady Nadzorczej. Dziś ci panowie próbują się rozliczać z klubem. Wciąż ciągną się za nami stare zobowiązania, co przeszkadza w bieżącym funkcjonowaniu klubu.
W kuluarach pojawiły się plotki, że konto klubu zajął komornik. To prawda?
- Nie mamy niczego do ukrycia. W klubie pojawił się komornik, który został przysłany przez byłego przewodniczącego Rady Nadzorczej GKS Wybrzeże S.A. i jednocześnie sponsora klubu. Zajął on kwotę 49 tysięcy złotych i te pieniądze w tym momencie znajdują się w zawieszeniu, gdyż dotyczą one wątpliwej pożyczki udzielonej klubowi, która nie została jak dotąd udokumentowana. To sporny temat, a pieniądze są zabezpieczone z kontraktu jednego ze sponsorów. Taką właśnie otrzymujemy "pomoc" z różnych stron.
Jak więc widać nie udało się panu połączyć różnych frakcji będących wokół gdańskiego żużla, o czym mówił pan pod koniec ubiegłego roku…
- Dla nas najważniejszy jest wynik sportowy, a jak ktoś nie chce, aby ta drużyna awansowała do ENEA Ekstraligi i nie chce nas wesprzeć, to nie powinien po prostu przychodzić na stadion, albo może po prostu usiąść w sektorze gości. Ja nie muszę się podobać każdemu. Ktoś mnie wybrał, zostałem włodarzem klubu i złożyłem odpowiednie deklaracje w kwestii awansu. Jak sezon się skończy i spłyną wszystkie transze od sponsorów, to będziemy wiedzieli dokładnie na czym stoimy. Gdybyśmy startowali od zera, spokojnie poradzilibyśmy sobie z długami.
Jest w ogóle możliwość spłaty długów do listopada?
- Czekamy na koniec sezonu i zobaczymy w którą drogę pójdziemy. Chcemy wiedzieć na czym stoimy i czy zostanie spełniony cel sportowy. Od tego dużo zależy. Po rozmowie z prezydentem Adamowiczem wiem w którą stronę powinniśmy iść. Mi nikt nie może zarzucić, że kradnę pieniądze, czy je bezsensownie trwonię. Od kilku miesięcy pracuję za darmo.
Macie jakieś dodatkowe niespodzianki dla gdańskich fanów?
- Pragnę zaprosić kibiców do wzięcia udziału w aukcji koszuli Tony Rickardssona z czasów startów w Gdańsku, koszulki kolarskiej Rafała Majki wraz z autografami oraz plastronu z półfinału DMŚJ, który odbył się w tym roku. Dochód z aukcji przeznaczony zostanie na wsparcie akcji "Zeszyt dla ucznia", którą organizuje Regionalne Centrum Informacji i Wspomagania Organizacji Samorządowych w Gdańsku. Po więcej szczegółów zapraszam na naszą oficjalną stronę internetową. Korzystając z okazji, chciałbym podziękować za liczne odwiedzanie naszego stadionu podczas zawodów i wiarę w ten zespół. Mam również nadzieję, że wielu naszych fanów uda się do Grudziądza i razem będziemy się cieszyć z sukcesu.
Mówi:Dobrze zorientowane osoby wiedzą, że jak nie awansują to ogłoszą upadłość i zawodnicy nie odzyskają ani złotówki. To będzie ta jedna z dróg w razie niepowodzenia. I to jest ktoś, kto mówi jak powinni postępować inni? Zero szacunku dla tego gościa, który szantażuje swoich zawodników obiecując złote góry. Czytaj całość