Kolejny głos w sprawie większej EE. Po co zmieniać coś, co jest dobre

Reguł nie powinno się zmieniać w trakcie gry, ale życie wymusza czasami zmiany. Żużlowcy coraz głośniej mówią o konieczności utrzymania status quo w EE, a także połączenia dwóch niższych lig.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik

Zdaniem wielu jesteśmy świadkami najciekawszego od lat sezonu w Enea Ekstralidze, a także w pierwszej lidze. Sami zawodnicy podnoszą głosy,  że po co zmieniać coś, co funkcjonuje bardzo dobrze i w "praniu" się sprawdziło. - Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest dziesięciozespołowa Enea Ekstraliga. Po pierwsze sprawdziła się. Dawno nie pamiętam tam pasjonującego i trzymającego w napięciu sezonu. Zarówno na górze jak i dole tabeli. Trzeba się zastanowić, po co coś zmieniać, jak jest to dobrze. Zmienia się rzeczy, które nie funkcjonują. Dzisiaj można śmiało powiedzieć, że Enea Ekstraliga funkcjonowała na wysokim poziomie. Nawet KSM powinien pozostać, bo wyrównuje to siłę drużyn. Nie ma przepaści i wysokich wyników. W końcówce sezonu dwa zespoły odpuściły i zdarzyły się pojedyncze pogromy. Gdyby jednak tylko jeden zespół spadał, a drugi jechał np. w barażu, emocje byłyby jeszcze większe dla każdej z drużyn, bo nikt by nie odpuścił. Liga byłaby jeszcze bardziej emocjonująca, bo każdy miałby szanse - uważa w rozmowie ze SportoweFakty.pl Tomasz Jędrzejak.

Oczywiście od razu odzywają się głosy, że nie można zmieniać reguł w trakcie gry. - Życie jednak czasami wymusza zmiany. Zmieniać wręcz trzeba coś, co się nie sprawdza i źle funkcjonuje. Po co jednak ruszać sprawdzający się system. Dziesięciozespołowa Enea Ekstraliga ma dużo więcej atutów. Jeśli nie wyjdzie początek sezonu, można to później nadrobić, bo jest sporo meczów. Przy ośmiu drużynach i 14 kolejkach sezonu zasadniczego nie ma praktycznie marginesu błędu. Nie wyjdą 2-3 mecze na początku i jest po całym sezonie - podkreśla "Ogór".

Gdyby w tym sezonie z EE nie spadały trzy zespoły, tylko przykładowo jeden, pewnie nikt by nie odpuścił przed ostatnią kolejką. - Dwie drużyny - Bydgoszcz i Gniezno poddały się wcześniej, ale przecież te drużyny nie przegrywały w trakcie sezonu wysoko. Ich mecze też były na styku. Gniezno przegrywało po walce różnicą 2-4 punktów. Gdyby tylko jeden zespół spadał, walczyliby tam do samego końca. Nie odstawali od żadnej z czołowych drużyn. Uważam, że liga była najlepsza odkąd sięgam pamięcią. Nie powinno się tego zmieniać - uważa Indywidualny Mistrz Polski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Kapitan Betardu Sparty Wrocław spogląda także na niższe klasy rozgrywkowe. - Uważam, że pierwszą i drugą ligę powinno się połączyć. Co to za sezon, w którym drugoligowiec odjeżdża 8 meczów? Obie ligi powinno się połączyć, bez uwzględnienia klubów zagranicznych. Przykładowo, w takim Opolu też może być dobry żużel i fajna frekwencja. Kibice muszą mieć jednak systematyczny żużel, a nie raz na miesiąc. Kibice musi być przyzwyczajony, że co dwa tygodnie ma mecz swojej drużyny. Od dłuższego czasu - z uwagi na małą liczebność najniższej klasy rozgrywkowej - brakuje tej regularności. Meczów jest za mało. Jak zawodnik może kończyć sezon w lipcu czy sierpniu? Trzeba się zastanowić, czy taki żużlowiec to jeszcze zawodowiec czy może ktoś dorabiający sobie na żużlu? - pyta retorycznie Jędrzejak.

Zdaniem wciąż aktualnego mistrza kraju, reforma rozgrywek wpłynie niekorzystnie na niektóre zasłużone ośrodki dla polskiego żużla. - Połączenie lig sprawiłoby, że meczów było więcej. Ostrów spadł do drugiej ligi - uważam, że jest to złe zarówno dla polskiego żużla jak i Ostrowa. Czy ten zespół odstawał od czołówki pierwszoligowej? Nie, bo walczył zarówno z Gdańskiem i Grudziądzem, a z tym drugim klubem wygrał u siebie. Teraz będzie musiał znów tracić duże pieniądze, by awansować z drugiej ligi do pierwszej. Podobnie sytuacja wygląda w Bydgoszczy czy Rzeszowie. Moim zdaniem oba kluby zasługują na jazdę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kluby te stracą tylko czas i pieniądze, by znów się wdrapywać na szczyt ligowej hierarchii. Regulamin jest taki jaki jest, ale moim zdaniem krzywdzi on niektóre polskie ośrodki i jest drastyczny dla żużla jako całości - przyznaje Jędrzejak.

Nasz rozmówca podkreśla, że tematu zastanowienia się, czy reforma jest konieczna, nie podnosi w momencie, gdy problem dotyczy jego klubu, ale patrzy przez pryzmat całego polskiego żużla. - Uważam, że regulamin powinno się dostosowywać do życiowych realiów. Proszę zauważyć, że ja tego nie mówię, kiedy Wrocław spadł z Enea Ekstraligi. Zwracam na to uwagę w momencie, gdy mój klub się utrzymał w najwyższej klasie rozgrywkowej. Moim zdaniem warto byłoby zmienić reguły w trakcie gry. Rzeszów, Bydgoszcz i zespół, który awansuje z pierwszej ligi powinny nadal jeździć w dziesięciozespołowej Enea Ekstralidze - uważa Jędrzejak.

A co Wy sądzicie o głosach dochodzących od samych żużlowców? Czy Enea Ekstraliga powinna liczyć nadal 10 drużyn? Czy warto dla dobra żużla zmienić reguły w trakcie gry? Czy połączenie dwóch niższych klas rozgrywkowych w jedną pierwszą ligę to dobre rozwiązanie? Czy dyscyplina, której sezon ligowy trwa 3-4 miesiące ma szanse przebicia u sponsorów i w mediach? Czekamy na Wasze opinie w komentarzach.


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×