Krzysztof Cegielski dla SportoweFakty.pl: Rzeszowianie przez cały sezon "robili" wszystko, żeby z tej ligi spaść
W ubiegłą niedzielę zakończyła się faza zasadnicza w Enea Ekstralidze. Rozstrzygnięcia na górze i dole tabeli komentuje specjalnie dla nas Krzysztof Cegielski.
W półfinałach znalazły się drużyny z Zielonej Góry, Częstochowy, Torunia i Tarnowa. Wydaje się, że z perspektywy osiemnastu kolejek z najdalszej podróży wrócili zawodnicy z Małopolski, którzy do czwórki weszli "last minute". - Unia Tarnów, Unia Leszno, ale też Stal Gorzów, wrocławianie, rzeszowianie, wszyscy wracali wielokrotnie. Ale w końcu ktoś musiał swój cel osiągnąć, a ktoś musiał spaść z Enea Ekstraligi. Ostatecznie widzieliśmy jakie detale decydowały. Przecież gdyby gorzowianie zdobyli jeden punkt mały więcej Lesznie, to wyrzuciliby z play off Jaskółki. Ale z kolei jakby tarnowianie zdobyli ten mały punkcik więcej we Wrocławiu, a którego brakło do remisu, mieliby spokojniejszą sytuację. Ostatecznie widzieliśmy po rozstrzygnięciach, że szczęście uśmiechnęło się do podopiecznych Marka Cieślaka i mogą z zadowoleniem szykować się do półfinałów - zakomunikował ekspert portalu SportoweFakty.pl
- Kandydatów na pewno było wielu, nie wszyscy u progu rozgrywek uznawali ich za faworytów więc należy przyklasnąć, że osiągnęli swój cel. Wszystko teraz zaczyna się od początku i wydaje mi się, że wystartują w dalszej etapie rywalizacji bez większych obaw, co może się wydarzyć. Uważam, że w dalszym ciągu mogą sporo namieszać faworytom - dodał na temat siły teamu Kołodzieja i spółki.
Pewną część sezonu zespół dowodzony przez Dariusza Śledzia musiał sobie radzić bez kontuzjowanego Nickiego Pedersena. Ten mimo ogromnego bólu w ręce stawiał wyżej indywidualne sukcesy niż drużynowe. Startował w Grand Prix, ale szerokim łukiem omijał Rzeszów. - Można oczywiście część win zwalić na Nickiego Pedersena. Ale to było dawno i nieprawda. Oczywiście gdyby on był dyspozycyjny, pewnie Żurawie zwyciężyłyby kilka spotkań i ten byt w Enea Ekstralidze byłby zachowany, bo przecież kiedy wrócił już do składu to na torze spisywał się bardzo dobrze. Może momentami nie pomagał kolegom. Ale kiedy starał się pociągnąć zespół to partnerzy po prostu za nim nie nadążali. Drużyna z kłopotami od pierwszego do ostatniego numeru na plastronie. Sportowo zadowoleni mogą być tylko wspomniany Duńczyk i Grzegorz Walasek - podsumował.
Cegielski docenia też pracę jaką wykonał Piotr Baron. Bo to jak poukładał i motywował zespół bez wielkich gwiazd wie chyba tylko on sam. - Na tle ekipy z Wrocławia rzeszowianie wypadli blado. Betard Sparta miała duży atutu toru i im dłużej sezon trwał tym bardziej się rozkręcali. Nikt też nie mógł przewidzieć, że tak doskonale zaskoczy Tai Woffinden, a Batchelor z Ljungiem będą jeździli ponadprzeciętność. Młodzieżowcy się rozwijali, a Zbigniew Suchecki zdobywał kto wie czy nie najważniejsze oczka. Teraz może już stwierdzić, że swoją pracą zasłużyła na pozostanie w gronie najlepszym zespołów w naszym kraju - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>