Maciej Kmiecik: Wygraliście rundę zasadniczą Enea Ekstraligi i z pierwszego miejsca przystępujecie do fazy play-off. Musi być pan zadowolony z dotychczasowej postawy drużyny?
Rafał Dobrucki: Jak najbardziej. Można powiedzieć, że wykonaliśmy założony plan. Mamy pierwsze miejsce, ale tan naprawdę to jest już historią. W play-off zaczyna się wszystko od zera i na koniec rozlicza się ze zdobytych medali, a nie miejsca po rundzie zasadniczej.
No właśnie, bo wygrywając sezon zasadniczy trafiliście na bardzo niewygodnego rywala, Unię Tarnów, która rozkręca się w trakcie rozgrywek...
- Unia Tarnów to rywal jak każdy inny w play-off. Wszystkich trzeba szanować i każdy jest groźny na tym etapie rozgrywek. Wszystkie zespoły mają swoje atuty i mankamenty. Nie uważam, by Unia miała ich więcej niż pozostali przeciwnicy w play-off.
Ale wasz bilans w dwumeczu z Unią Tarnów z rundy zasadniczej jest niekorzystny. W Tarnowie przegraliście 32:58, a u siebie było zwycięstwo 54:36. Nie niepokoi to pana?
- Nie, ponieważ w meczu w Tarnowie byliśmy w dołku, zawodnicy byli w słabszej dyspozycji - głównie sprzętowej. Mecz tam nie wyszedł nawet naszemu liderowi, Jarosławowi Hampelowi. Pojechaliśmy wówczas fatalne zawody. To się już nie może powtórzyć. Wyciągnęliśmy wnioski z tamtej porażki. W tej chwili jesteśmy już zupełnie innym zespołem.
Tor w Tarnowie was wówczas zaskoczył czy coś innego miało wpływ na tak wysoką porażkę?
- Po prostu to spotkanie zupełnie nam nie wyszło. Trzeba było takiego meczu i takiej porażki, żeby się odbić. Odrobiliśmy jednak lekcję i wyciągnęliśmy wnioski. Teraz mogę powiedzieć, że mecz w Tarnowie był dla nas przełomem. Odjechaliśmy go 2 czerwca i od tego czasu nie doznaliśmy żadnej porażki. To o czymś świadczy.
Czterech pana liderów znajduje się w pierwszej piętnastce najskuteczniejszych żużlowców Enea Ekstraligi po sezonie zasadniczym. O ich formę nie musi się pan pewnie obawiać, ale co z drugą linią, która może być języczkiem u wagi w meczach play-off?
- Mamy czterech liderów od kilku meczy wszyscy punktują na swoim poziomie jeśli druga linia zrobi swoje będzie ok. Rzeczywiście, zgadzam się, że w fazie play-off właśnie żużlowcy drugiej linii mogą przechylić szalę zwycięstwa na stronę jednej czy drugiej drużyny w dwumeczu. Krzysztof Jabłoński jest w stanie przywozić ważne punkty. W trakcie sezonu zasadniczego pojechał kilka fajnych spotkań.
A co z piątym zawodnikiem? Postawi pan na Jonasa Davidssona? Wydaje się, że Szwed jest bardziej pewnym żużlowcem? Może on co prawda kompletnie zawieźć, ale także i zaskoczyć zdobywając dwucyfrówkę...
- Jonas jest rzeczywiście nieobliczalnym zawodnikiem, potrafi jeździć na żużlu i wierzę, że właśnie na torze w Tarnowie to udowodni. Jestem przekonany, że na takim długim obiekcie, gdzie potrzeba szybkiego sprzętu, Szwed pokaże, na co go stać i wywalczy dla nas bardzo cenne punkty.
Półfinał play-off Enea Ekstraligii będzie pojedynkiem dwóch trenerów kadry - Marka Cieślaka, który prowadzi Unię Tarnów i pana - przedstawiciela młodego pokolenia trenerów, prowadzącego Stelmet Falubaz Zieloną Górę. Traktuje pan bardzo prestiżowo ten pojedynek?
- Nie rozpatruję tego w kategoriach rywalizacji z trenerem Markiem Cieślakiem. Każdy klub ma swoje cele w tym sezonie i każdy chce pojechać jak najlepiej. Szykuje się ciekawa walka, a wszystko rozstrzygnie się na torze.
Jak będziecie przygotowywać się do decydującej fazy sezonu?
- Tor w Tarnowie to dość specyficzny teren w Polsce. Nie widzę jego odpowiednika, więc skupimy się na treningu w Zielonej Górze. Oprócz Andreasa Jonssona i Jonasa Davidssona, którzy w piątek startują w Finale Indywidualnych Mistrzostw Szwecji, na treningu stawią się wszyscy krajowi zawodnicy.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!