Krzysztof Cegielski o buncie prezesów: Słuchając tego trudno nie mieć mętliku w głowie

- Myślę, że jak już osiągnęliby pierwszy cel przejęcia rozgrywek, to kolejnym krokiem będzie zmiana regulaminu - mówi o buncie przedstawicieli klubów ENEA Ekstraligi Krzysztof Cegielski.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Przedstawiciele klubów ENEA Ekstraligi uczestniczący w sobotnim spotkaniu, do którego doszło we Wrocławiu, domagają się zmiany w sposobie zarządzania Spółką Ekstraliga Żużlowa. Co więcej, grożą wycofaniem się z przyszłorocznych rozgrywek, jeśli ich postulaty nie zostaną wzięte pod uwagę. - Nie wiem czy jest to realna groźba - ocenia ekspert portalu SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski. - Znając jednak oficjalne działania i późniejsze faktyczne czy też kuluarowe zachowania tych samych osób w przeszłości, to pojawiają się we mnie wątpliwości. Ja lubię do każdej kwestii odnosić się w sposób konkretny i merytoryczny. Wsłuchuję się od dawna w wypowiedzi również osób zarządzających klubami i nie sposób nie mieć mętliku w głowie, bo w jednym zdaniu możemy przeczytać, że wszystko jest złe, bez sensu i już widzimy koniec żużla, a jednocześnie czytamy, że mamy sezon tak atrakcyjny i wspaniały, że od dziesięcioleci nie było tak ciekawie. Proponowałbym zdecydować się na jakieś stanowisko i tego się trzymać, bo w innym wypadku wszystko wygląda niewiarygodnie, pokrętnie i można wyczuć nieszczere intencje - kontynuuje Cegielski.

Krzysztof Cegielski przypomina również, że prezesi mieli już swój czas i wpływ na to, jak zarządzana była Spółka Ekstraliga Żużlowa. W jego ocenie sytuacja była wtedy daleka od idealnej. - Na wstępie chciałbym przypomnieć moje relacje z panem Andrzejem Witkowskim z przeszłości, bo nie każdy pamięta, że 12 lat temu sytuacja w podejściu do zawodników, do ich traktowania przez kluby, była tragiczna i zawodnicy nie mieli w ogóle prawa i możliwości zabrania głosu i obrony swoich praw. Wtedy mój przypadek braku jakichkolwiek wypłat ze strony Pana Prezydenta GKS Wybrzeże nie obchodził Polskiego Związku Motorowego, który nakazywał mi dalej realizować jednostronnie kontrakt. Nie miałem żadnej pomocy wewnątrz środowiska, ale byłem zdeterminowany w walce o swoje i swoich kolegów, rzucając panu Andrzejowi polską licencją na stół. Ruszyłem wszelkie instytucje polskie i zagraniczne, by doprowadzić do sprawiedliwości i by już takie sytuacje się nie powtarzały. Wszystko dobrze się skończyło i m.in. dzięki gorzowskiemu mecenasowi Jerzemu Synowcowi przed trybunałem PZM sprawiedliwości stało się zadość. Od tamtej chwili w podobnych kwestiach sytuacja żużlowców staje się tylko lepsza, pewniejsza i są zabezpieczeni praktycznie na każdą ewentualność, a ja poprzez Stowarzyszenie "Metanol" tylko to jeszcze udoskonalam. Mówię to wszystko po to by pokazać, że najprościej - mając też swoje powody - byłoby mi dołączyć do grona krytykujących wszystko i wszystkich. Nie czuję jednak za bardzo tych krytykujących, którzy chcą wrócić do sytuacji, która obowiązywała w zarządzaniu Speedway Ekstraligą dokładnie przez ostatnie 6 lat. Nie wiem jak Państwo, ale ja doskonale pamiętam ten okres zarządzania przez samych udziałowców. Okres wielu spotkań, ustaleń, zmian, które każdy chciał dokonywać dosłownie dwa razy w miesiącu w zależności od danej sytuacji w swoim klubie. I nawet jeśli już udawało się coś ustalić, to tuż po spotkaniu uczestnicy już myśleli jak obejść i oszukać swoich partnerów, z którymi przed chwilą udawali lojalność i wspólny interes. Musimy raz na zawsze zrozumieć, że nie da się stworzyć wspólnego interesu tylu klubów. Sam byłem siedem lat temu za tym, żeby prezesi decydowali o losie najważniejszych rozgrywek w Polsce, ale ja się pomyliłem, bo wszyscy pokazali, że myślą najczęściej o swoich interesach. Jak pamiętam też dobrze w ubiegłym roku to sami udziałowcy stwierdzili, że muszą panu Witkowskiemu przekazać decydujący głos. Do dzisiaj brzmią w moich dużych uszach cytaty prezesów klubów wychwalających pana Andrzeja. Dzisiaj czytamy słowa niezadowolenia tych, którzy sami zaproponowali taki sposób zarządzania - przypomina Cegielski.

Żużlowy kalendarz ścienny na rok 2014 dostępny w sprzedaży ONLINE! Polecamy wszystkim kibicom!

Ekspert portalu SportoweFakty.pl przekonuje, że w polskim żużlu po raz kolejny nie należy przewracać wszystkiego do góry nogami. - Tak jak wspomniałem wcześniej, nie wierzę w to, by prezesi w dobrym kierunku poprowadzili zarządzanie ligą. Jestem pełen podziwu dla wielu z nich za wielką pracę, jaką wykonują w swoich klubach, jak wielu z nich te kluby wyciągnęło z poważnych dołków, jak dzięki nim kluby rosły tylko w siłę. W niektórych przypadkach rosły też piękne stadiony, modernizowane lub budowane od podstaw. Dzięki prezesom zawodnicy podpisywali coraz lepsze kontrakty. Tak było między innymi z zawodnikami polskimi, którzy mając środki na inwestycje, prowadzili nasze reprezentacje na szczyty światowego speedwaya. To wszystko stworzyło bardzo pozytywne koło. Uważam, że niepotrzebnie angażując się w sprawy ogólnego zarządzania, sami nadszarpują sobie tę dobrą opinię, którą wypracowują dzięki dobrej pracy w klubach. Uważam, że musimy komuś zaufać jeśli chodzi o zarządzanie. Oczywiście, każdy podlega ocenie i każdemu należy patrzeć na ręce. Ja też z wieloma kwestiami w żużlu się nie zgadzam, ale nie proponowałbym przewracać wszystkiego do góry nogami. Wolę proponować, wolę wskazywać na w mojej ocenie błędy i próbować wpływać na zmiany. Cieszę się, że z coraz lepszym skutkiem, bo sytuacja w polskim żużlu jest bardzo dobra. Są problemy, są sytuacje, które powodują rysy na tym dobrym wizerunku, ale znam sytuację w innych dyscyplinach w Polsce. Wszyscy wiemy, jak jest w innych, zagranicznych ligach żużlowych i myślę, że akurat polski żużel wygląda na tym tle bardzo dobrze. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie - i jak rozumiem - są dostępne instrumenty w obecnym systemie, które pozwalają na złożenie wniosków o dymisję np. obecnego zarządu Speedway Ekstraligi - tłumaczy Cegielski.

Uczestnicy spotkania we Wrocławiu wielokrotnie podkreślali, że nie chodzi im o kwestie regulaminowe. Krzysztof Cegielski nie jest jednak przekonany co do czystych intencji klubów. - Myślę, że jak już osiągnęliby pierwszy cel przejęcia rozgrywek, to kolejnym krokiem będzie zmiana regulaminu. Wtedy zacznie się szarpanie w każdą stronę, w zależności od sytuacji danego klubu. Później zaś będziemy oglądać kolejne propozycje zmian wprost proporcjonalne do zmieniającej się sytuacji w danym klubie. I tak będziemy co miesiąc słyszeć o kolejnych propozycjach. Proszę sobie przypomnieć najnowszą historię. Przed tym sezonem regulamin ustalany był przez grono osób z różnych stron żużlowego środowiska - również w tym gronie były osoby, które są wymieniane wśród tych, które mają być na czele "klubowych buntowników", co jeszcze bardziej powoduje mniej zrozumienia dla obecnej sytuacji. Ileż to po ustaleniu regulaminu naczytaliśmy się narzekań typu: to już koniec emocji, za wysoki KSM, wyniki będą tylko w granicach 60:30, drugi bieg juniorów bez sensu, komisarze bez sensu, próba toru bez sensu, wszystko bez sensu, to już koniec żużla. Dzisiaj czytamy, że mamy wspaniały sezon, z wielkimi emocjami czy z nieprzewidywalnymi wynikami. Musimy chyba więc troszkę zaufać, podejść z większym dystansem i zawsze poczekać z ocenami zanim się cokolwiek wydarzy. W oświadczenie po spotkaniu we Wrocławiu w ostatnim zdaniu czytamy: "panować będą zdrowe zasady rywalizacji sportowej i wszyscy jej uczestnicy będą działać wobec siebie lojalnie, kierując się przede wszystkim dobrem sportu, a nie własnymi partykularnymi interesami". Znając wszystkie dotychczasowe działania nie mające wiele wspólnego z powyższym cytatem, jest mi bardzo ciężko uwierzyć, że może coś się zmienić w tym względzie. Powiem więcej, nic się nie zmieniło. Dla przykładu bowiem mówiąc, jeden z klubów, który skończył już rozgrywki porozumiał się z zawodnikiem innego klubu, który jeszcze walczy o medale. Wbrew i za plecami tego drugiego, który chyba jeszcze nie jest tego świadomy. Ja nie chcę wnikać w takie postępowanie, tylko zastanawiam się jak mogą zainteresowani panowie podpisywać się wspólnie pod takim -pomijając wszystko - bardzo przyjemnym i idealistycznym tekstem? - podsumował Krzysztof Cegielski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Andrzej Witkowski dla SportoweFakty.pl: Kluby najpierw niech spłacą długi

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×