Kamil Hynek: Swojego występu podczas trzeciego finału SEC w Gorican raczej nie zaliczysz do udanych. Osiem punktów, dwa zwycięstwa i dwa zera. Istna przeplatanka. To przez to, że karty rozdawały tylko dwa pola startowe, pierwsze i czwarte?
Maciej Janowski: Trzeba mieć szczęście z tymi bramkami startowymi. Ale ja też porobiłem trochę błędów na trasie i pogubiłem dwa, trzy punkty. Trzeba się następnym razem tak skupić, aby nie powielać takich historii. Trochę też chyba za bardzo chciałem. Raz za mocno skontrowałem motocykl, później gdzieś niepotrzebnie "zasiedziałem" się na dużej, a mogłem wcześniej ścinać. Trudno, cały czas czegoś się uczę.
Na początku wydawało się, że o wszystkim zadecyduje wyjście spod taśmy i walki na trasie będzie jak na lekarstwo. Tymczasem druga faza pokazała, że będzie można liczyć na mijanki, zwłaszcza po szerokiej?
- Tor był bardzo fajnie przygotowany. Myślę, że kibice zgromadzeni na stadionie Millenium nie mogli narzekać na widowisko, bo to było dobre. Na pewno nie łatwo jest minąć na trasie tak znakomitych jeźdźców, kolegów z toru. Trzeba się mocno napocić i nagimnastykować.
W jednym z początkowych wyścigów ostro na prostej startowej wjechał przed ciebie Grigorij Łaguta?
- Powinienem od razu ścinać do wewnętrznej części toru i szukać swojej linii jazdy. Miałem nadzieję po prostu, że szybciej się z tego łuku zabiorę.
Przejdźmy do rozgrywek ligowych i waszego dwumeczu o brązowy medal z Dospelem CKM Włókniarzem Częstochowa. Patrząc pod kątem całego sezonu 2013 ewentualny krążek będzie dla Unii Tarnów sukcesem, czy jednak liczyliście na więcej?
- Na pewno sukcesem. Duże grono ludzi nie widziało nas nawet w fazie play-off, dlatego fajnie by było tym "brązem" trochę im utrzeć nosa. Ale oddajmy też, że Włókniarz jest bardzo silną ekipą i aby zwyciężyć z nią będziemy się musieli strasznie napocić. Mam nadzieję, że będziemy walczyć o ten medal do końca, bo przydałby się nam.
Do tego jednak daleka i wyboista droga. Przewaga jaką udało wam się osiągnąć przed rewanżem nie jest bowiem oszałamiająca. Zdajecie sobie pewnie z tego sprawę?
- Oczywiście, że osiem punktów to nie jest spełnienie marzeń. Strasznie ciężko się jechało zwłaszcza, że Częstochowa cały czas robiła zmiany, zastępstwa, rezerwy zwykłe, taktyczne. Korzystali z tych przywilejów do maksimum i tak naprawdę jechaliśmy całe zawody przeciwko czterem zawodnikom. Ja dawałem z siebie wszystko. Mogłem kilka razy zachować się lepiej ponieważ potraciłem parę punktów w trakcie wyścigów.
Zespół spod Jasnej Góry przyjechał na pierwszą batalię do Tarnowa mocno osłabiony. Bez kontuzjowanego Emila Sajfutdinowa i zawieszonego Rafała Szombierskiego. Grigorij Łaguta natomiast z powodu awarii busa na węgierskiej autostradzie wpadł na stadion już po rozpoczęciu meczu. Może trochę zlekceważyliście rywala, pomyśleliście, że to spotkanie wygra się wysoko samo?
- Nie! Proszę popatrzeć ile biegów pojechał ten kwartet o którym wcześniej wspomniałem. Jepsen Jensen, Holta, Grisza Łaguta i Czaja odjechali po siedem biegów. Praktycznie w każdej odsłonie jechała dwójka liderów ze strony przeciwnika. Cały czas czekałem i wierzyłem, że gdzieś ta luka powstanie i my się w nią wstrzelimy. Niestety skończyło się tak jak się skończyło.
Na swoim tarnowskim obiekcie przyzwyczailiście już wszystkich do świetnych wyjść spod taśmy. Wszystkim ekipom, które przyjeżdżały do Jaskółczego Gniazda odjeżdżaliście już na pierwszych kilkudziesięciu metrach. W rywalizacji z Lwami ten atut został gdzieś zatracony?
- Ze swojej strony mogę powiedzieć, że ewidentnie przegrałem drugi start, w którym wyraźnie podniosło mi przednio koło. Reszta chyba nie wyglądała źle. Za kolegów nie chcę się wypowiadać. Wiadomo, można mówić, że plany krzyżuje deszcz, czy różne inne rzeczy. To jest jednak mecz o trzecie miejsce, z nieprawdopodobnie silnym zespołem. Z resztą na tym etapie słabeuszy już nie uświadczymy.
Dosyć szybko zakończyłeś w tym roku swoją przygodę ze szwedzką Elitserien. Dlaczego nie widzieliśmy cię w składzie Piraterny Motala tak często jak w przeszłości?
- O to trzeba zapytać naszego menadżera. Decyzje personalne nie zależały ode mnie. Jest drużyna, było więcej zawodników aspirujących do meczowego zestawienia. Wybierano innych i mi wypadało się z tym pogodzić.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!