Michał Gałęzewski: Prowadzonemu przez pana klubowi udało się awansować do ENEA Ekstraligi, a o wszystkim zadecydował ostatni mecz, który przyciągnął na stadion komplet kibiców. Tegoroczny plan został wykonany?
Robert Terlecki: Cel został osiągnięty w stu procentach. Bardzo ważne jest dla mnie to, że były pełne trybuny. Mieliśmy ósmego zawodnika w postaci kibiców i dzięki temu odnieśliśmy tak wysokie zwycięstwo.
Jaki był w tym sezonie największy sukces i największa porażka gdańskiego klubu?
- Naszym największym sukcesem była umiejętność wyciągania wniosków z takich sytuacji, jak choćby zimny prysznic w Rawiczu. Potrafiliśmy się spiąć na mecz z GKM-em Grudziądz i wygrać. To była nasza pierwsza w historii przegrana z Kolejarzem. Rozmawiałem z prezesem Fiałkowskim, który przyznał, że łatwe zwycięstwa z drużynami z Lublina i z Daugavpils uśpiły jego zespół i doprowadziły do sromotnej przegranej z nami. Moją osobistą porażką było natomiast to, że na etapie konkursu na prezesa dałem się wpuścić w maliny odnośnie stanu finansów spółki. Wszystko jest jeszcze przed nami.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Ilu nowych sponsorów udało się nakłonić do współpracy z gdańskim klubem?
- Jest to spora grupa. Wszystkim mocno dziękuję za to, że pomogli nam wjechać do ENEA Ekstraligi. Na ostatnim meczu również pokazali się zupełnie nowi sponsorzy, którzy dali nam różne sygnały. Zobaczymy co z tego wyjdzie w przyszłości, gdyż nie chciałbym, aby to była tylko jednorazowa współpraca. Mam już jakieś deklaracje, że są firmy chcące wrócić do żużla, czy też podjąć nową współpracę. Pracownicy klubu robią w tym celu naprawdę wiele.
Z marketingowego punktu widzenia pierwsza liga, a zwłaszcza runda finałowa chyba nie były najbardziej atrakcyjne...
- Nie zgodziłbym się z tym. Ten sezon pokazał, że pierwsza liga była ciekawa nie mniej, niż ENEA Ekstraliga. To właśnie tutaj padały bardzo nieprzewidywalne rezultaty w poszczególnych spotkaniach. Niespodzianki potrafiły sprawić zespoły z Daugavpils, Ostrowa, Łodzi, Lublina, czy też Rawicza w meczu z nami. Obawiam się, że gdy zostanie odrzucony maksymalny KSM w ENEA Ekstralidze, wszyscy będziemy mieli problem. Będą duże dysproporcje między drużynami, a to jest zabijanie żużla. Na naszych meczach wyjazdowych w Lublinie, w Grudziądzu, w Daugavpils i w Ostrowie były pełne stadiony. To wszystko dzięki przyjemności oglądania walki i prawdziwego speedwaya. Jak mają być dysproporcje, to po co to nazywać ligą? Jak byśmy mieli dwustu zawodników i byłoby z kogo wybierać, byłoby super. Ilość żużlowców prezentujących odpowiedni poziom jest jednak ograniczona. Dostępne na rynku pieniądze są coraz mniejsze, kieszeń kibica również i trzeba patrzeć jak zaoszczędzić pieniądze, a nie jak je wyrzucić. Podobnie sprawa wygląda odnośnie Grand Prix czy mistrzostw Europy. Nie jestem w stanie zapłacić 500 tysięcy złotych za imprezę, która może ewentualnie przynieść dochód z trybun na poziomie 200 tysięcy złotych. Na całym świecie imprezy sportowe robi się po to, aby na siebie zarabiały, a nie aby do nich dokładać. Za ostatni mecz w Gdańsku mieliśmy przychód na poziomie 190 tysięcy złotych, co mogło być zwrotem kosztów za mecz. Jak kibice będą przychodzili tak licznie, będzie to dobry prognostyk również dla sponsorów. To koło zamknięte, gdyż fani patrzą na to, jaki jest poziom, a sponsorzy patrzą czy są kibice. Wszystko musi się zamknąć w sensownym budżecie. Wszyscy ludzie, którzy byli pierwszy raz w sezonie na meczu z GKM-em Grudziądz zobaczyli, że nie był to tylko sam żużel i widowisko sportowe. Dział marketingu spisał się na piątkę, gdyż była dodatkowa oprawa meczu w postaci telebimu, dziecięcej eskorty, świateł. To wszystko może funkcjonować, tylko musi być dla kogo to robić.
Na ostatnim meczu pojawił się m.in. telebim, który pokazywał to, co dzieje się w parku maszyn. To była jednorazowa akcja, czy myślicie o tym również w kontekście przyszłego roku?
- Już chyba jesteśmy na to skazani, bo jak się komuś da marchewkę, to gdy później będzie mu się chciało ją zabrać, rozpocznie się awantura (śmiech). Daliśmy coś kibicom ekstra, wszystkim się podobało i był to jeden z moich punktów programu. Chciałbym, aby podczas przerw w meczu były też choćby wywiady z parku maszyn. Wszystko wiąże się z finansami. Taki ekran to dla nas koszt wielkości 100 tysięcy złotych na sezon, ale to niezbędne. Od nowego sezonu będziemy to mieli, podobnie jak ekrany ledowe, które zdały egzamin. Czy będzie ich więcej? Wiele zależy od pieniędzy. Miasto oczami gospodarza obiektu, czyli Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zauważa, że potrzebna jest nam niezbędna infrastruktura. Tematem może tu być telebim, zadaszenie trybuny głównej, czy też pomieszczenia vipowskie. Firmy przeznaczające pieniądze na żużel oczekują pewnego standardu, szczególnie znając poziom oferowany przez takie obiekty, jak PGE Arena, czy Ergo Arena.
Dziecięca eskorta również zostanie na kolejny sezon?
- Szacunek dla moich współpracowników, że mają takie pomysły. Również hasło, które wymyślili na ostatni mecz - "będzie ogień!" było chwalone przez wszystkich. Nawet Andrzej Rusko, który był u nas w klubie gościem przyznał, że jest ono świetne. To jest potrzebny element. Żużel to nie tylko jazda na torze, a cała oprawa i teatr, który musi się przy tym odbywać. Kto wie, czy te dzieci, które były w dziecięcej eskorcie, w przyszłości nie będą naszymi adeptami?
Jak wyszła wasza współpraca z gminami województwa pomorskiego?
- W 40 procentach zrealizowaliśmy nasz plan. Nie wszystko udaje się zrobić. Dalej będę jednak brnął w tę stronę, gdyż to jest nasza przyszłość. Chcemy ściągnąć ludzi z całego województwa, gdyż jesteśmy jedynym klubem żużlowym w województwie pomorskim i nasi kibice pochodzą z różnych jego stron. Potencjalnymi kibicami Wybrzeża są też elblążanie.
Macie jakieś pomysły, aby żużel przestał być elitarnym sportem, który mogą uprawiać tylko najbogatsi?
- Bardzo mi się podoba inicjatywa Bartłomieja Nawrockiego, który we współpracy z Lechem Kędziorą stworzył Akademię Żużla i prowadzi zajęcia w Pruszczu Gdańskim oraz w Gdańsku-Lipcach. Z pewnych, obiektywnych i uzasadnionych względów nie mogliśmy współdziałać ściśle. Przed finałem MMPPK jego adepci pokazali się jednak kibicom na dużym torze i jestem za tym, aby mogli się pokazywać na każdym meczu. Im szerzej idzie się w województwo, tym lepiej dla nas. Propagowanie żużla to nie tylko takie działania. To również współpraca z gminami, która musi funkcjonować.
[nextpage]
Patrząc na wyniki poszczególnych zawodników można domniemywać, że podczas sezonu pojawił się moment, w którym mieliście sporą zadyszkę finansową…
- Akurat ja odpowiadam za pieniądze i mogę powiedzieć, że zadyszka sportowa nie miała żadnego związku z pieniędzmi. Niektóre osoby starały się podkręcać atmosferę w tym kierunku, ale to nie była przyczyna. Był taki moment, w którym Thomas H. Jonasson miał przerwę i musiał się odbudować. Włożył dużo energii i jeździł bardzo mocno. Ludzie to nie maszyny, a my mieliśmy drużynę, która bardzo fajnie się uzupełniała i zawsze to funkcjonowało na wysokim poziomie. W rundzie finałowej przegraliśmy w Grudziądzu, ale jak teraz na to tak patrzę, jak byśmy tam wygrali, nie byłoby takiej zabawy na koniec. Ominęła by nas feta i ten wspaniały wynik w meczu z GKM-em.
Jak na ten moment wygląda zadłużenie klubu?
- Jest to moja tajemnica (śmiech). W odpowiednim czasie podam informację jaki jest stan finansów. Na dzień dzisiejszy wiemy, że mamy czas do końca października na spłatę długów. Trzeba dojść do takiego momentu, żeby przestać się nakręcać jako prezesi klubów i nie tworzyć fikcyjnych kontraktów, dochodząc do nie wiadomo jakiego poziomu. W Anglii jakoś to opanowano, a my zamiast powielać wzorce, chcemy robić coś innego. Wiem, że mamy najlepszą ligę na świecie, ale postępując tak jak teraz, możemy ją zniszczyć. W każdym mieście musi być drużyna na jednakowym poziomie. Ludzie wtedy przychodzą na mecz, bo nie znają efektu końcowego. Wiele osób nie widzi sensu w chodzeniu na spotkanie, które z założenia skończy się wynikiem 60:30. Podczas meczu z lublinianami w rundzie finałowej żałuję, że na trybunach było mniej osób niż zwykle, ale taką sytuację można zrozumieć, bo kibice są żądni emocji. To było jednak fajne widowisko, gdyż Dawid Stachyra się odradzał i dobrze jechał Marcel Szymko. Mam nadzieję, że kibice w przyszłym roku będą zasiadali jednakowo licznie na wszystkich meczach.
Nie macie obaw przed procesem licencyjnym?
- Już w zeszłym roku mieliśmy nie otrzymać licencji, ale dobrą pracę w tym zakresie wykonał klubowy prawnik. W procesie licencyjnym liczą się głównie pieniądze. Jak nie będę miał możliwości skompletowania budżetu takiego, jaki powinien być, to rozważę rezygnację. Niech ktoś inny pokieruje klubem. W takiej sytuacji chciałbym komuś dać więcej czasu, niż mi dano. Nie będę czekał do samego końca. Może przyjdzie ktoś mający większe możliwości zorganizowania niezbędnych finansów? Pracujemy nad sponsorami, a przykładowo atrakcje, które pojawiły się przy okazji ostatniego spotkania, zostały pozyskane w okresie bezpośrednio poprzedzającym mecz na te konkretne cele, a nie kosztem zawodników.
Wiele osób uważa, że bez powrotu Grupy Lotos do sponsorowania klubu, nie ma możliwości zbudowania w Gdańsku ekstraligowego budżetu.
- Pan prezes Olechnowicz w zeszłym roku powiedział w wywiadzie dla Radia Gdańsk, że oczekuje radykalnych zmian w klubie. To, co widzieliśmy na ostatnim meczu było z naszej strony prezentacją tego, do czego dążymy i co chcemy zrobić. Dla nas ważne są trybuny. Najważniejsze było dla mnie to, żeby były one tak pełne, żeby nie było nawet gdzie włożyć palca. Stadion żył, wszyscy się dobrze bawili i pokazali, że żużel jest w naszym mieście niezbędny i bardzo ważny. Najbliższą wielką firmą jest dla nas, nie tylko ze względu na lokalizację, właśnie Grupa Lotos. Pracuje w niej kilka tysięcy osób i wiele z nich było na meczu. Kibice chodzący na żużel w dużej mierze kochają motoryzację i są docelowym klientem Grupy Lotos. Oczywiście klub może istnieć również bez wsparcia Lotosu, ale można wspólnie zrobić dużo ciekawych wspólnych projektów. Wszystko przed nami.
Jakich zawodników z obecnego składu chcielibyście utrzymać?
- Chciałbym większość zawodników z tego składu. Rozmawiałem już z trenerem odnośnie jego oczekiwań, jednak najpierw musimy zamknąć kwestię rozliczeń z zawodnikami za ten sezon i zapłacić wszystko co jesteśmy im winni, a następnie pozałatwiać dalsze sprawy. Liczę przede wszystkim na Polaków - Artura Mroczkę, Roberta Miśkowiaka, Krystiana Pieszczka, ważni są też dla nas Renat Gafurow i Thomas Jonasson. Powinniśmy budować drużynę nie na jeden sezon. We wtorek mieliśmy pokaz jazdy naszych juniorów i nagle się okazuje, że oni są na poziomie najlepszych juniorów z ENEA Ekstraligi. To co Marcel Szymko pokazał w dwóch biegach... Życzę mu powodzenia i szkoda, że już kończy wiek juniora.
Macie jakieś plany na zimę, aby ludzie nie zapomnieli o sporcie żużlowym?
- Przede mną pierwsza zima, bo w ubiegłym roku mieliśmy inne tematy na głowie przejmując klub. Najważniejsze na ten moment jest dla nas rozliczenie tego sezonu i przygotowanie wszystkiego na kolejny. Poza tym czekają nas finały Pomerania Bike Cup. Dodatkowo w zimie chciałbym zrobić imprezę quadowo-żużlową na śniegu, bądź na torze - w zależności od pogody. Byłaby to też okazja do spotkania z kibicami. Przygotowujemy też zakończenie sezonu, na które zaprosimy fanów. Może uda się zorganizować Galę Lodową w Hali Olivia, bo to bardzo fajna zabawa.
Jak przebiega wasza współpraca z innymi gdańskimi klubami?
- Przede wszystkim zależy nam na tym, aby nie było kolizji terminów. Niedawno uczestniczyliśmy we wspólnym spotkaniu organizowanym przez dyrektora Andrzeja Trojanowskiego na PGE Arenie Gdańsk, gdzie poruszyliśmy różne kwestie dotyczące finansowania sportu. Padł między innymi pomysł stworzenia wspólnego kalendarza gdańskich klubów i do tego będę dążył. 22 września mieliśmy ostatni mecz ligowy, ale wiedzieliśmy że w Ergo Arenie jest mecz reprezentacji Polski w siatkówce. Tak zorganizowaliśmy zawody, aby ludzie przyszli i tu i tu. Nie można być zadufanym w sobie. Czapki z głów dla innych dyscyplin. Ludzie chcą oglądać różne zmagania sportowe. Także obecność na meczu z GKM-em zawodników i trenera Lechii, gdańskich szczypiornistów oraz innych przedstawicieli trójmiejskiego świata sportu świadczy o konieczności współdziałania i wzajemnej życzliwości.
2. THJ
3. Mroczka
4.Buczkowski
5.Gafurow
6. Pieszczek
7. Fajfer/Lebiediew(mało prawdopodobne, ale być może kuszące dla niego ze względu, ze Gdansk ma najbliżej z EE)Czemu Renata wolalbym w zespole niż Miskowiaka dlatego, ze kiedy ma kase na remont silnikow jedzie jak szalony, wieksza kasa i Gaforov potrafi objechać każdego zawodnika tylko potrzeba mu KASY, zapewne mniejszej niż chialby Miskowiak po przegranym starcie nic więcej on nie robi jedzie do przodu nie walczy wgl. w przeciwieństwie do Renata, poza tym widzimy (kibice z gdanska) jak jezdzil on z Mroczka parowo i to przeważnie on trzymal zawodnikow z tylu i puszczal Mroczke jako pierwszego, wlasnie takich zawodnikow jak Renat nam potrzeba.. Czytaj całość