W biegu finałowym start należał do kapitana gorzowskiej Stali. Na drugim okrążeniu po zewnętrznej minął go jednak rozpędzony Janusz Kołodziej, który dojechał do mety na pierwszej pozycji.
- Drugi raz straciłem złoto na rzecz Janusza i na pewno czuję niedosyt. Przez jedno okrążenie byłem mistrzem Polski, a później popełniłem błąd. Krawężnik zrobił się bardziej przyczepny i tam za bardzo nie chciałem wchodzić, bo wiedziałem, że Janusz będzie przycinał. Od razu wjechał na płot i nabrał prędkości. Janusz jest objeżdżony na tym torze, do tego jest lżejszy ode mnie i motocykl szybciej go wiezie. Zawsze mam problem z nim wygrywać. Jeżeli z nim wygrywam, to na styku, tak jak w rundzie zasadniczej. Myślałem, że dowiozę tego Mistrza Polski, ale popełniłem błąd i trzeba się cieszyć z tego co jest. Trzecie srebro, więc troszkę niedosyt, ale co zrobić? - powiedział na antenie Radia Zachód Krzysztof Kasprzak.
"Kasper" nie ukrywa, że przed decydującym biegiem zaryzykował z ustawieniami motocykla. W finale jechał z niekorzystnego trzeciego pola startowego, ale zmiany w sprzęcie zaprocentowały, bowiem wyjście spod taśmy należało właśnie do niego. - Po dwóch biegach zmieniłem motocykl. Jechałem szybciej i robiliśmy korekty. Na finał zaryzykowałem z dyszą i z zapłonem. Prowadziłem i myślałem, że chłopacy potasują się z tyłu, ale Janusz tak szybko przejechał koło mnie, że nawet go nie widziałem - dodał na koniec Kasprzak, który w finale IMP sezonie 2010 także musiał uznać wyższość jedynie Janusza Kołodzieja. Dla "Koldiego" jest to trzecie złoto Indywidualnych Mistrzostw Polski.
Źródło: Radio Zachód