Jako pierwszy z logiem Monster Energy na żużlowych torach pojawił się Greg Hancock. Amerykanin podkreślał jednak, że pojawienie się tej firmy w "czarnym sporcie" to nie jego zasługa. - To jest niewiarygodne, jednak to nie ja rozpocząłem inwazję Monstera do żużla. To, co się wydarzyło, było niezwykłe, a speedway zasługuje na takiego sponsora - mówił "Herbie".
Jak się okazało, spore zasługi w tej kwestii miał mistrz świata z lat 1981-1982, Bruce Penhall. To właśnie rodak 43-letniego żużlowca dzięki swoim znajomościom wprowadził Joe Parsonsa w świat żużla, w którym ten człowiek tak znakomicie się obraca i dzięki temu cykl Grand Prix i rozgrywki o Drużynowy Puchar Świata mają mocnego sponsora. - To długa historia, ale moje kontakty z Monsterem zaczęły się od tego gościa (Penhalla - dop. red.) i to zanim w ogóle się spotkaliśmy. A teraz proszę! Joe jest w uderzeniu, a Monster impulsywnie i skutecznie zadziałał na rzecz żużla. To było jedno z moich marzeń, aby tak solidny sponsor wspierał ten sport, dlatego zapytałem Bruce'a o kontakt z tymi ludźmi. Moim zdaniem nie ma lepszego połączenia niż firma Monster i speedway. Kiedy kontrakt został podpisany i usłyszałem wiadomości to pomyślałem: "Ha, to jest fantastyczne!". Nasza dyscyplina tego właśnie potrzebowała. Monster wszedł w tę dyscyplinę, zrobił niesamowitą kampanię i wierzę, że inne kompanie pójdą ich śladem - mówił indywidualny mistrz świata z lat 1997 i 2011.
Cała historia związana z Joe Parsonsem rozpoczęła się oczywiście w Kalifornii. Tam synowie Penhalla jeździli na motocrossie. Jeden z nich, najmłodszy Connor, zginął jednak potrącony przez pijanego kierowcę podczas prac przy naprawie autostrady. Jak wyjaśnił Tomasz Lorek jest to jedna z czarnych kart w historii Bruce'a Penhalla, jednakże przygoda z off-roadem otworzyła Monsterowi furtkę do żużla. - Spotkałem Joe jakieś 13-14 lat temu. Był naprawdę zaangażowany w pracę Monster Energy w Kalifornii, a w tamtym czasie moi chłopcy jeździli na off-roadzie. Joe mówił wtedy: "Wiesz co? Powinienem się przybliżyć do żużla", a ja odpowiedziałem "To świetnie!" Już wtedy był wielkim fanem tej dyscypliny, ale nie potrafił się odnaleźć. Spędziliśmy razem dużo czasu na podróżach w Kalifornii - przybliżył kulisy pierwszych spotkań były amerykański jeździec.
Nastąpił jednak moment, kiedy drużynowy mistrz świata z 1982 roku zaczął tracić nadzieję. Wszystko przez wyjazd Parsonsa do Miszkolca. Los chciał, że stało się zupełnie odwrotnie i to właśnie wtedy zaczęła się ekspansja marki na rynek europejski. - Kiedy wyjechał na Węgry, by reprezentować Monstera w Europie miałem pewne obawy, bo to był nasz człowiek w Kalifornii i myślałem "Nie ma Joe. Co my teraz zrobimy?". Później powiedział mi, że będą sponsorować GP, a Monster będzie sponsorem tytularnym. Stwierdziłem, że nie ma lepszej osoby do tego, bo on kocha speedway od długiego czasu - przyznał idol Grega Hancocka.
O tym, jak wielką i wspaniałą pracę wykonuje reprezentant Monster Energy Bruce Penhall opowiedział krótko. - To najlepszy dowód na ogromne zaangażowanie tego człowieka w rozwój sportu żużlowego. Wszystko, co robi zamienia się w złoto, nawet nasz off-road w Kalifornii. Widziałem go, jak rozwieszał plakaty o 11 w nocy. Uwielbia tę pracę i dba o to, czego się podjął - zakończył były żużlowiec z USA.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Pozytywnie zakręcony facet, wiele osób już to potwierdziło.
Wsparcie Monstera to znakomita sprawa, bowiem speedway przynajmniej pod tym względem Czytaj całość