W miejsce Taia Woffindena zaproszono ostatecznie zawodnika Stelmetu Falubazu Zielona Góra - Andreasa Jonssona. Pomimo rozczarowania, z jakim przyjęto brak obecności Anglika, kibice opuścili stadion zadowoleni. Zawody zakończyły się sukcesem organizacyjnym, a Polska pokonała Mistrzów Swiata 51:39. - Wydaje mi się, że mecz był naprawdę fajny i udany. Bardzo dopisała publiczność, co może tylko cieszyć - powiedział w rozmowie z naszym portalem Marek Kępa, jeden z organizatorów spotkania.
Jak zapewnił nasz rozmówca, nieobecność Indywidualnego Mistrza Świata przyjęto z pełnym zrozumieniem. - Tai przeprosił, że nie mógł przyjechać, ale to przecież nie jego wina, że zachorował - podkreślił Kępa. - Nie mamy do niego absolutnie pretensji. To tylko sport, a powstrzymała go przecież siła wyższa. Trzeba pamiętać, że jeździł ze złamanym obojczykiem, ze zgiętą blaszką. Wiem, jaki to jest ból i na ten temat mógłbym naprawdę wiele powiedzieć. Pewne rzeczy trzeba wybaczyć i po prostu zrozumieć - dodał.
Za nieobecność Wiffindena nie można w żadnym wypadku winić organizatorów. Żużlowiec otrzymał bowiem wynagrodzenie jeszcze przed zaplanowaniem podróży do Lublina. Jak podkreśla Marek Kępa, Anglik pokazał klasę, odsyłając organizatorom pieniądze. - Kto wie, być może nadarzy się okazja i kiedy indziej przyjedzie on do Lublina. Pieniądze, które były mu zapłacone, zostały w każdym razie zwrócone, więc wszystko jest naprawdę w porządku - podsumował Kępa.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!