"Ekstraliga Żużlowa sp. z o.o. wspólnie z Polskim Związkiem Motorowym podjęła decyzję o przesunięciu terminu wprowadzenia obowiązkowych ubezpieczeń kontraktów zawodniczych na sezon 2014. W trosce o zapewnienie klubom i zawodnikom najlepszej możliwej ochrony ubezpieczeniowej Ekstraliga postanowiła w trakcie trwania sezonu 2013 wyłonić w procesie konkursu ofert najlepszego, wyłącznego ubezpieczyciela dla ligi. Podjęta decyzja nie oznacza rezygnacji z wprowadzenia ubezpieczeń kontraktów, a jedynie ich przesunięcie w czasie" - tak brzmiał komunikat Speedway Ekstraligi w sprawie obowiązkowych ubezpieczeń w polskim żużlu, wydany w lutym 2013 roku.
Przypomnijmy, że praktycznie przez całą zimę, kwestia obowiązkowych ubezpieczeń zawodników budziła spore kontrowersje. Założenia były pozornie dość proste. Zawodnik miał się zabezpieczać na wypadek kontuzji, choroby i innych zdarzeń, które mogły go eliminować z czynnego uprawiania sportu. Umowa miała działać w dwie strony. Jej beneficjentami mieli być zarówno zawodnicy, jak i kluby. W sytuacji, gdyby zawodnik uległ kontuzji, ubezpieczyciel miał mu zwrócić jakąś część tak zwanego utraconego przychodu. Obliczać się go miało według wzoru: KSM x stawka za punkt x procent utraconego przychodu. Z kolei klub miał otrzymywać proporcjonalny zwrot kwoty, którą przeznaczył na podpis pod kontraktem zawodnika.
Wysokość stawki ubezpieczenia miała być uzależniona od wysokości kontraktu zawodnika. Pierwotnie projekt miał obejmować pilotażowo tylko Ekstraligę, a w kolejnych sezonach również I i II ligę. Ideę wprowadzenia ubezpieczeń popierał prezes Stowarzyszenia "Metanol". - Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Tego typu ubezpieczenia obowiązują już w innych dyscyplinach sportu i dziwię się, że tak późno zostały wprowadzone w żużlu. Będą one chroniły zawodników i kluby przed sytuacjami, których świadkami jesteśmy praktycznie w każdym sezonie. To ruch we właściwym kierunku - mówił w rozmowie ze SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.
Założenia były słuszne. Później pojawiło się jednak wiele pytań i kontrowersji. Jedno z głównych zastrzeżeń dotyczyło wyboru firmy, która miała ubezpieczać zawodników. Speedway Ekstraliga proponowała, aby był to jeden z największych ubezpieczycieli na świecie - firma Lloyd's. Rozmowy były na tyle zaawansowane, że przedstawiciele tej firmy zaproponowali zawodnikom zasady naliczania ubezpieczeń i płacenia składek przez zawodników. Ważnym aspektem rozmowy na ten temat było również ustalenie, że składka ubezpieczenia miała nie przekraczać 4,5 procenta wartości kontraktu zawodnika. I tutaj pojawił się kolejny problem. Okazało się bowiem, że są firmy, które proponują bardziej atrakcyjne warunki umowy. Całość rozmów na temat ubezpieczeń bardzo dobrze podsumował na łamach naszego serwisu Krzysztof Cegielski.
Dzisiaj już wiemy, że w sezonie 2014 ubezpieczenia nie będą obowiązkowe mimo, że Regulamin Przynależności Klubowej pierwotnie przewidywał ich wprowadzenie w Ekstralidze. Powody wycofania się z tego pomysłu dość lakonicznie tłumaczy prezes Speedway Ekstraligi. - Brak obowiązkowych ubezpieczeń wiąże się ściśle z opracowywaną przez Zarząd EE oraz klubami strategią finansową dla klubów. W tej strategii przyjęto rozwiązania, które nie wymagają już ubezpieczania tzw. kwot za podpis. Dokument ten będzie jeszcze omawiany przez nas wspólnie w gronie klubowym i na razie dopóty dopóki nie zostanie ostatecznie przyjęty i zaakceptowany przez GKSŻ nie chciałbym wchodzić w jego szczegóły - powiedział dla SportoweFakty.pl Wojciech Stępniewski.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!