Jacek Frątczak ukarany został za niedopełnienie swoich obowiązków. Na zgłoszeniu do finałowego meczu drużyny z Zielonej Góry brakowało podpisu zawodników. Komisja Orzekająca Ligi przewinienie to wyceniła na 1000 zł. Frątczak musi także zwrócić kaucję w wysokości 2 500 zł. Przypomnijmy, że w związku z brakiem podpisu Unibax Toruń wystosował wniosek, w którym domagał się obustronnego walkowera.
Po ogłoszeniu wyroku Komisji Orzekającej Ligi, który mocno uderzył w Unibax Toruń, przedstawiciele tego klubu nie ukrywali, że będą się odwoływać od kar. Te były bardzo wysokie, bowiem torunianie przyszłoroczne rozgrywki Ekstraligi mają rozpocząć z 12 ujemnymi punktami. Do tego nałożona została grzywna w wysokości 2,4 miliona zł. W dodatku na trzy pierwsze mecze Unibaksu na swoim stadionie bilety będą dostępne w cenie nie przekraczającej złotówki.
Z kolei Frątczak przyznaje, że nie będzie odwoływał się od kary. - Mam oczywiście podstawy, by się odwołać, bo uzasadnienie zawiera sporo sprzeczności. Wynika z niego choćby, że nie było już obowiązku zgłaszania drużyny, ponieważ zostało uznane oświadczenie Sławomira Kryjoma. Nie chodzi więc tutaj o czyjeś gapiostwo, roztargnienie czy niewiedzę, nie jest to też wprost złamanie regulaminu. Postępowanie Apatora w finale to sytuacja, z którą w żużlu nie mieliśmy jeszcze do czynienia. Osobiście uważam, że to już historia. Jaka wina, taka kara - powiedział w rozmowie z portalem falubaz.com Jacek Frątczak.
Źródło: falubaz.com