Jarosław Galewski: W Tarnowie możemy już raczej mówić o zakończeniu okresu transferowego. Po stronie zysków Greg Hancock i Krzysztof Buczkowski. Z klubu odchodzą Maciej Janowski i Leon Madsen. To dobra zima na rynku transferowym dla Jaskółek?
Marek Cieślak: Powiedziałbym, że to niezła zima dla nas. Szkoda Maćka i tego nie będę ukrywać. Takie jest jednak życie. Wybrał, co wybrał. Ja nie mam żalu, bo poinformował mnie o swojej decyzji wcześniej. Wiedziałem, na czym stoję i co mam zrobić w związku z jego odejściem. Uważam, że Buczkowski i Hancock to żużlowcy, którzy będą w stanie pojechać na wysokim poziomie. W mojej ocenie mam zespół z potencjałem, który złożony jest z jednego doświadczonego kapitana i grupy młodszych jeźdźców. Mogę w sumie powiedzieć, że mam to, co chciałem.
To jest lepsza drużyna od tej, która zdobyła medal w minionym sezonie?
-
Przed rokiem mieliśmy wielką niewiadomą. Oddawaliśmy Grega, który był trzecim najlepszym zawodnikiem w lidze, a braliśmy żużlowca, który został sklasyfikowany na około 50 pozycji. Wynik, który zrobił jednak Artiom Łaguta, nas uratował. Gdyby on jechał tak jak w Bydgoszczy, to mogliśmy nawet spaść.
A więc Unia Tarnów jest teraz silniejsza?
- Uważam, że tak. Powiem szczerze, że naprawdę nie zmarnowaliśmy tego okresu transferowego. Chciałbym również zwrócić uwagę na to, że zawodnicy podpisali kontrakty na innych warunkach. Nie są one złe, ale w praktyce jest tak, że nieco więcej pieniędzy leży na torze.
Kadra seniorska Unii liczy pięciu zawodników. To prawda, że nie jest pan szczególnie zainteresowany szóstym żużlowcem na rezerwę?
- Ja już przerabiałem sześciu seniorów w zespole i to wychodziło mi bokiem. Taka sytuacja powoduje stałą konkurencję. Nie ma klimatu w drużynie, nikt nikomu nie pomaga, bo wszyscy wiedzą, że jeśli powinie im się noga, to do składu może wskoczyć konkurent. To nie zdaje egzaminu. Wyjątkiem może być zawodnik zagraniczny, który praktycznie w ogóle nie pokazuje się na miejscu. Takiego gościa można wtedy zaprosić. Z drugiej jednak strony, tacy żużlowcy nic nie gwarantują, bo nie są odpowiednio przygotowani na polskie tory. Nasza liga jest naprawdę trudna.
Co pan jednak zrobi jeśli któryś z seniorów odniesie kontuzję?
- Jest Kacper Gomólski. Wtedy pojedzie dwa biegi jakiś junior, a Kacper będzie jechać "resztę". Tak to wygląda na ten moment, ale proszę nie odbierać tego jako jednoznacznej deklaracji, że już z nikim nie podpiszemy umowy. Okres transferowy się jeszcze nie skończył. Zauważyłem poza tym, że o tych rezerwowych i konieczności ich posiadania bardzo wiele się mówi. Rozglądam się jednak po innych klubach i takich żużlowców specjalnie nie widzę. Konkretów nigdzie w tym przypadku nie ma. Nie zmienia to jednak faktu, że kolejny raz sami sobie narobiliśmy problemu. Zasady zastępstwa zawodnika, które obowiązywały do tej pory, ratowały wiele klubów. Teraz można je stosować tylko za lidera. Najwyraźniej musimy jednak wszyscy dostać po czterech literach, żeby zmądrzeć. Trzeba jasno sobie powiedzieć - żużel to inny sport niż koszykówka czy piłka nożna. W innych dyscyplinach mówienie o zawodnikach, którzy siedzą na ławce i czekają na swoją szansę, jest bardziej uzasadnione. Żużel to jednak inna rzeczywistość. To jednak temat na szerszą dyskusję, ale wracając do Unii, to poczekajmy. Zobaczymy, co się jeszcze wydarzy do 15 grudnia.
Zanim w tym roku ruszył okres transferowy, kluby czekały, czy będzie ostatecznie obowiązywać KSM. Jak wiadomo, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, został on zniesiony. Czy dzięki temu łatwiej budowało się panu zespół w Tarnowie?
- Dla mnie to nie miało znaczenia. Powiem zresztą szczerze, że ja byłem spokojny. Od razu wiedziałem, że KSM nie będzie. Dziwiło mnie tworzenie atmosfery chaosu. Wszyscy się nagle obudzili i mówili, że KSM powinien zostać. Jakiś czas temu był uchwalany regulamin i wtedy takich głośnych protestów nie było. Kiedy przyszedł moment, że pewne rzeczy - zgodnie z zapowiedzią - zaczną wchodzić w życie, mieliśmy wielki lament. Regulamin był jednak klepnięty i dla mnie nie było tematu.
Ale pan prywatnie jest zwolennikiem KSM?
- Jego brak powoduje, że tworzą się takie dream-teamy jak Unibax. Z drugiej jednak strony nie można mieć do tego większych zastrzeżeń. Ktoś ma kasę i ma prawo bawić się na takich zasadach, jeśli jest wypłacalny. Z tym Toruniem będzie zresztą ciekawa sytuacja w przyszłym roku.
?
- Zbudowali dream-team i uważam, że to napędzi wszystkim koniunkturę.
Bo wszyscy będą przeciwko Unibaksowi?
- Dokładnie tak. A to będzie generować zainteresowanie ze strony kibiców. Zobaczy pan, że cała liga będzie walczyć o to, żeby Unibax nie dostał się do czwórki. Torunianie pojadą na wiele trudnych wyjazdów do drużyn, które też będą mieć realną szansę na czwórkę. Jestem przekonany, że na tych meczach będzie komplet widzów.
[nextpage]Dream-teamy już przerabialiśmy. Czy skład Unibaksu gwarantuje murowany sukces?
- Przerabialiśmy i co ciekawe nawet w Toruniu. To będzie ciekawe doświadczenie dla wszystkich. Ja trochę współczuję tym, którzy będą się "bawić" drużyną z Torunia. Jedna czy druga porażka mogą zepsuć atmosferę nie tylko w parkingu, ale w całym klubie. Oczekiwania są gigantyczne, a oni będą jechać na krawędzi i przeciwko wszystkim.
Trudno prowadzić taki zespół jak Unibax? Poradziłby pan sobie z takim zadaniem?
- Z poprowadzeniem zespołu - tak. Trudno byłoby mi jednak wytrzymać z tymi, którzy rządzą w klubie. Zawodnicy nie stanowiliby dla mnie żadnego problemu, gorzej z władzą.
Unibax się wzmocnił. Kto jeszcze jest silniejszy dzięki transferom i będzie groźniejszy w przyszłym roku?
- Na pewno Gorzów. Uważam, że Stal zbudowała bardzo silny skład. Nie dziwię się, że mówi się tam o medalach. Mocna jest już Zielona Góra, ale tam siła rażenia może jeszcze wzrosnąć, kiedy wyjaśni się sprawa polskiego obywatelstwa dla Łoktajewa. Bardzo ciekawy jest skład Unii Leszno. To drużyna, która nie miała lidera, a teraz go pozyskała. Dzięki temu mogą sporo namieszać.
A Wrocław? Przecież Maciej Janowski to duże wzmocnienie.
- Są mocniejsi, ale uważam, że i tak będą mieć za dużo luk w składzie. W mojej ocenie to będzie zespół trochę poza tą walką o pierwszą czwórkę. Zespół mają jednak bardzo solidny. Jeśli wszystko wypali w Tarnowie, to my również będziemy silni. Nikt zresztą jakoś bardzo nie odstaje. W Częstochowie nie będzie Sajfutdinowa, ale Kildemand to również dobry żużlowiec. Do tego jest Łaguta, Holta i Jensen z Czają. Mogą wygrać z każdym. Nie wymieniam jedynie Gdańska, bo o tym zespole trudno w tej chwili coś więcej powiedzieć. Wracając jednak do Torunia, proszę zwrócić uwagę, że o każdej drużynie można już w tej chwili powiedzieć wiele dobrego. Powstały naprawdę bardzo silne składy i sytuacja Unibaksu nie będzie łatwa. Oni już wyliczyli, że mogą przegrać maksymalnie trzy mecze, a mocnych zespołów będzie przynajmniej pięć. Proszę też pamiętać, że oni mają w składzie trzech ludzi po poważnych kontuzjach.
To zawodnicy, którzy nie kończyli sezonu na motocyklu. Ekspert naszego portalu, Jacek Gajewski uważa, że taka sytuacja może rodzić dodatkowe problemy. Zgadza się pan z tym?
- Większe znaczenie ma coś innego. Kluczowe jest to, jak będzie z ich sprawnością. Zawodnik po kontuzji musi z jednej strony dojść do siebie, ale później mieć odpowiednio dużo czasu, żeby przygotować się do sezonu. Jeżeli zawodnik nie jeździł dość długo, to wiadomo, że wiąże się to z leczeniem i długim rozbratem z motocyklem. Czasu nie da się oszukać. Odbudowanie tego wszystkiego wcale nie jest takie łatwe. Toruńskiemu klubowi nie zazdroszczę również problemu, który wiąże się z cyklem Grand Prix.
Mają czterech zawodników w tym cyklu i to pewnie sporo nieprzespanych nocy.
- Tak, ale proszę pamiętać o tym, że rywalizacja o tytuł mistrza świata wypala wielu zawodników. Po każdym turnieju są długie powroty. Obciążenie jest naprawdę duże. Są tacy, którzy potrafią sobie z tym poradzić, ale wielu ma z tym kłopot. Unibax poszedł va banque. Nikt na świecie nie miał jeszcze takiej ekipy jak oni teraz.
Jeśli znajdą się w tej czwórce po fenomenalnej rundzie zasadniczej, to wtedy będą już nie do zatrzymania?
- Tego nie da się tak przewidzieć. Faza play off rządzi się swoimi prawami. Toruń już zresztą wygrywał rundę zasadniczą, a później wiodło mu się różnie. Jedno dziś mogę powiedzieć ze stuprocentową pewnością - będzie ciekawie. Sezon zapowiada się bardzo interesująco, bo wszyscy będą walczyli, żeby wyrzucić Unibax poza czwórkę. Proszę też pamiętać o tym, że wiele klubów postawiło sobie ambitne cele. To będzie oznaczać, że będzie wielu niezadowolonych. Mistrz Polski zawsze jest tylko jeden, a tych, którzy wzięli kredyty, żeby zespół zagrał koncert życzeń, nie brakuje. Kiedy to nie wypali, to będzie smutno.
Dla pana zawsze celem jest mistrzostwo Polski, bo taki jest sens rywalizacji sportowej. Rozumiem więc, że Jaskółki jadą o złoto?
- Jedziemy w mistrzostwach Polski, więc celem jest mistrzostwo Polski. Nie oznacza to jednak, że człowiek jest później niezadowolony, jeśli wywalczy medal. Zawsze trzeba powiedzieć, że walczy się o wszystko.
I tak pan motywuje swoich zawodników?
- Wszyscy nakręcają się sami. Każdy przecież chce wygrywać. Taka jest istota sportu. Z drugiej strony trzeba przeanalizować cały sezon. Jeśli drużyna zdobywa medal, przy bardzo dużej konkurencji, to na chłodno ocena jest inna. Przed sezonem nigdy nie może pan przewidzieć w stu procentach formy zawodnika. Możemy rozmawiać tak jak teraz. Dany żużlowiec mógł jechać rok wcześniej znakomicie, a teraz zanotować dołek. Poza tym, w żużlu są kontuzje. Sam pan wie, ile czynników składa się na sukces. Cel wyjściowy musi być jeden i jest nim mistrzostwo. Jak nie będzie nam szło, to będziemy sobie szukać innych.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!