Leszczyńska metamorfoza Nickiego Pedersena

Choć do sezonu jest jeszcze daleko, Nicki Pedersen już teraz zdobywa sympatię kibiców oraz kolegów z zespołu. Czy obawy, jakie wiązały się z jego transferem do Fogo Unii mogły być bezpodstawne?

Ktoś, kto przyglądałby się temu z boku, mógłby dojść do wniosku, że leszczynianie cierpią na pewną odmianę amnezji. Nikt nie spodziewał się bowiem, że "Dzik", który przy każdej możliwej okazji był na Stadionie im. Alfreda Smoczyka wygwizdywany, zdoła tak szybko znaleźć wspólny język z tamtejszymi kibicami. Gdy Fogo Unia spotykała się z nimi w szkołach czy galerii handlowej, Nickiego Pedersena witano tylko i wyłącznie brawami. To właśnie z nim zrobiono najwięcej zdjęć i nikt inny nie rozdał większej liczby autografów. Duńczyk - co widać po licznych zdjęciach - z takiego obrotu spraw był jak najbardziej zadowolony.

Pracę nad tym, by poprawić swój wizerunek, Pedersen rozpoczął już podczas pierwszej konferencji prasowej. - Wybierając klub, trzeba wsłuchać się w swoje serce. Moje podpowiadało, że najlepiej byłoby mi w Lesznie - powiedział Duńczyk w wywiadzie dla SportoweFakty.pl. Nawet jeśli jego słowa nie były do końca szczerze, zyskał nimi zarówno w oczach leszczyńskich działaczy, jak i kibiców. Powiedział bowiem to, co wszyscy chcieli usłyszeć.

[wrzuta=3AfBorMqExi,bazylikkz]

Nowy prezes klubu - Piotr Rusiecki, widząc otwartą postawę Pedersena, postanowił kuć żelazo póki gorące. Cel dwudniowego zgrupowania, jakie odbyło się w połowie grudnia był oczywisty. Chodziło przede wszystkim o integrację zespołu z jej nowym liderem. Nicki podszedł do swojej roli w pełni profesjonalnie i już pierwszego dnia oczarował młodych zawodników leszczyńskiej drużyny. - Mogę powiedzieć, że po tym spotkaniu Nicki stał się dla mnie jeszcze większym idolem niż do tej pory - przyznał młodzieżowiec, Daniel Kaczmarek. - Nicki już w pierwszy dniu podzielił się swoim doświadczeniem i nie ukrywam, że postaram się je wykorzystać w przyszłości. Myślę, że nie często dochodzi do sytuacji, by tak doświadczony zawodnik jak on rozmawiał tyle z zawodnikami, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki w speedwayu - dodał. W podobnym tonie wypowiadali się także inni żużlowcy Fogo Unii. - Nicki zachowywał się na zgrupowaniu tak, jakby był w naszej drużynie od lat - potwierdził Piotr Pawlicki.

Jak podkreśla Piotr Rusiecki, Pedersen nie potraktował zgrupowania jak swojego obowiązku. Duńczyk sam wychodził przed szereg, zarażając kolegów z zespołu swoimi pomysłami. Zależało mu nawet na tym, by nauczyć się kilku słów polskiej kolędy. - Nicki jest naszymi działaniami bardzo zainteresowany i wkłada to całą swoją energię - komplementował zawodnika Rusiecki. Nie bez znaczenia było także podejście Duńczyka do leszczyńskich kibiców. Żużlowiec z uśmiechem pozował do licznych zdjęć i bez zająknięcia rozdał setki autografów. W wolnej chwili znalazł także czas, by odpowiedzieć o wszystkim na Twitterze.

Nicki Pedersen polubił Leszno z wzajemnością
Nicki Pedersen polubił Leszno z wzajemnością

Jak widać na przykładzie zgrupowania, w Lesznie od pierwszego dnia prezesury Piotra Rusieckiego postawiono na budowanie dobrej atmosfery. To, że może być ona kluczem do dobrego wyniku na torze pokazała w poprzednim sezonie Betard Sparta Wrocław. Zawodnicy Piotra Barona są bowiem przekonani, że wywalczyli utrzymanie dzięki chemii panującej w zespole. Przykład tarnowskiej Unii z 2012 roku pokazuje z kolei, że zgrana drużyna może być też kluczem w walce o medale.

Wydaje się, że Fogo Unia rozpoczęła integrację w idealnym dla siebie momencie. Od czasu odejścia Jarosława Hampela, który przeniósł się do Stelmet Falubazu Zielona Góra, w drużynie brakowało lidera. Ostatnie dni pokazały, że rolę tę - nie tylko na torze, ale i poza nim - może pełnić Pedersen. - Najważniejsze, że byśmy tym, co robimy, po prostu się bawili - podkreśla zawodnik, który przy okazji swojej metamorfozy, zmienia przy okazji oblicze całego zespołu.

Choć Pedersen zrobił już wiele, by przekonać do siebie leszczyńskich kibiców, niektórzy poczekają z jego oceną do początku nowego sezonu. Sceptycy zauważają bowiem, że niezdrowe emocje wyzwala w nim dopiero rywalizacja na torze. Ostatnie gesty i słowa Duńczyka są jednak dobrym prognostykiem na przyszłość. Obie strony wiedzą, że do zrealizowania celu, jakim jest Drużynowe Mistrzostwo Polski, potrzebują siebie nawzajem.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: