- Pierwszy raz startowałem na Tor-Torze i jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem wystąpić na tym obiekcie. Jest to dla mnie spore wyróżnienie, biorąc pod uwagę fakt, że jeżdżę na żużlu tak naprawdę od dwóch sezonów. To wspaniałe uczucie móc ścigać się przy tak wspaniałej publiczności, która dopingowała mnie do samego końca. Było mi naprawdę miło cieszyć tak licznie zgromadzoną widownię swoją jazdą i walką o jak najlepszy wynik - powiedział w rozmowie z naszym portalem Oskar Ajtner-Gollob.
W rundzie zasadniczej młody zawodnik Unibaksu Toruń prezentował się w kratkę. Wynik ośmiu punktów pozwolił mu jednak spokojnie awansować do półfinału. W nim wykorzystał błąd Mateusza Kowalczyka i z drugiej pozycji awansował do wielkiego finału. - Turnieje tego typu są znakomitą zabawą, ale kiedy staje się pod taśmą, wówczas każdy chce wygrać. W powtórce finału zgasł mi motocykl. Zaskoczył dopiero po 30 metrach, dlatego jechałem na czwartej pozycji. Później obróciło Adriana Miedzińskiego, dzięki czemu skończyłem zawody na trzecim miejscu. Szkoda biegu finałowego, ale jeśli organizatorzy zaproszą mnie w przyszłym roku, to wtedy postaram się wygrać te zawody - odważnie zadeklarował młody żużlowiec.
Trzeba podkreślić, że jako jedyny dwukrotnie pokonał w niedzielne popołudnie późniejszego triumfatora Maksyma Drabika. Zwłaszcza w biegu juniorskim między tymi zawodnikami doszło do ostrej walki, w wyniku której młody częstochowianin upadł. - Maksym jest młodym i bardzo zawziętym zawodnikiem. Jest młodszy ode mnie i już znakomicie jeździ. Jeśli mowa o biegu juniorskim, to walczyłem w nim do samego końca. Owszem, mieliśmy spięcia, ale to trochę było tak, że najpierw on wjechał mi ostro pod łokieć, później ja mu się zrewanżowałem. Cieszę się, że wygrałem ten bieg - powiedział Ajtner-Gollob.
Podczas toruńskich zawodów doszło do wewnątrzrodzinnej potyczki ojca z synem. Jak na rywalizację oraz współpracę z tatą zapatruje się junior Unibaksu? - To jest taki rodzaj współpracy, której nie trzeba komentować. Rozumiemy się niemal bez słów. Co do naszych wspólnych biegów, to w jednym z nich mogłem tatę wyprzedzić, bo jechał dosyć szeroko, ale nie chciałem tego robić, ponieważ jego dorobek punktowy był wówczas troszeczkę mniejszy od mojego. Ostatecznie to dzięki temu dostał się do półfinału. Cieszę, że obaj zaszliśmy tak daleko, podobnie zresztą jak miało to miejsce podczas Turnieju Charytatywnego w Pile. Tam ojciec wszedł do finału, w Toruniu to ja mogłem się ścigać z najlepszymi podczas tych fajnych zawodów - zakończył.