W zeszłym sezonie Rafał Szombierski był uprzywilejowany z tego względu, iż jego KSM idealnie pasował do reszty meczowego składu Włókniarza Częstochowa. Teraz, gdy do drużyny dołączyli Grzegorz Walasek oraz Peter Kildemand, Szombierskiemu przypisywana jest rola zawodnika oczekującego. Na dodatek nie jedynego, bo w odwodzie Piotra Żyto i Jarosława Dymka jest jeszcze Mirosław Jabłoński.
"Szumina" jest jednak zrelaksowany i nie nakłada na siebie presji. Historia startów Szombierskiego we Włókniarzu pokazuje, że gdy musi on wywalczyć sobie miejsce w składzie, jedzie nieźle. Tak było w sezonach 2010 i 2012. - Nie wiem, jak to będzie wyglądało, to się okaże w sezonie. Na razie przygotowałem się do sezonu najlepiej jak potrafiłem. Teraz bierzemy udział w pierwszych treningach. Poczekajmy - powiedział w rozmowie z naszym portalem Rafał Szombierski.
Zawodnik Włókniarza, który nie zapamięta miło końcówki ubiegłego sezonu, gdy otrzymał czerwoną kartkę w półfinale Enea Ekstraligi, twierdzi, że właściwie wcale nie odczuwa, iż sezon ogórkowy w ogóle miał miejsce. - W momencie, gdy pierwszy raz w tym roku wsiadłem na motocykl żużlowy to w ogóle nie poczułem, że dopiero zakończyła się zimowa przerwa. Czuję jakby zimy nie było, a ja jakbym nie jeździł jedynie dwa tygodnie, a nie kilka miesięcy - skomentował.
Szombierski jest już po dwóch treningach na częstochowskim torze. Przed nim oraz przed jego kolegami coraz więcej jazdy. Wychowanek rybnickiego RKM-u nie wyklucza jednak krótkiej przerwy ze względu na swój stan zdrowia. - Fajnie, że pogoda sprzyja. Nie musimy jeździć na motocrossie, tylko od razu możemy trenować na torze żużlowym. Jest super. Jeżeli zdrowie pozwoli, to myślę, że wystartuję w sparingach. Teraz jeszcze nie wyleczyłem zapalenia oskrzeli, które mnie niedawno dopadło. Chyba w nadchodzącym tygodniu odpuszczę sobie treningi i wykuruję się do końca - przekazał.
W sobotę podczas drugich próbnych jazd pierwsi zawodnicy Lwów startowali ze startu wspólnego, o czym informowaliśmy. W tej grupie Rafała Szombierskiego jednak nie było. Nasz rozmówca wyjaśnił dlaczego. - Już w sobotę byłem gotowy jechać sprzed taśmy, ale nikt nie chciał jechać, także musiałem zadowolić się jazdą solo.