Buczkowski w Tarnowie pod skrzydłami Cieślaka rozwinie się jak Artiom Łaguta? "Cieszę się z tej współpracy"

Przed Krzysztofem Buczkowskim spore wyzwanie. Nowy zawodnik Unii Tarnów ma zastąpić pod względem zdobyczy punktowych Macieja Janowskiego bądź Leona Madsena.

Zadanie nie należy do najłatwiejszych, ale nowa twarz w ekipie Jaskółek zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i wymagań postawionych przez trenera, klubowych włodarzy i kibiców. - Wiem, że może trochę ciążyć na mnie presja, ale tylko i wyłącznie z korzyścią dla mojej osoby - ucina.

Siłą drużyny z Małopolski ma być jednak w głównej mierze kolektyw i zespołowość, bez jednego wyraźnego lidera. Co akurat może pomóc Buczkowskiemu w osiągnięciu z tarnowianami sukcesu. - Ekipa jest mocna. Będziemy się liczyć w walce o najwyższe laury. Mamy u siebie przecież aktualnego mistrza Europy, jest mistrz świata Greg Hancock, zawsze waleczny Artiom Łaguta. Trochę cechuje nas nieobliczalność, ale zapewniam, że stać nas na wiele. Ja ze swojej strony będę chciał przede wszystkim poprawić wyniki z zeszłego sezonu. Jeśli to się uda, będę zadowolony - powiedział.

Jednym z magnesów, jaki przyciągnął "Buczka" do Tarnowa, była osoba szkoleniowca - Marka Cieślaka. W zeszłym sezonie, pod jego skrzydłami, po kilku latach miernej postawy na torze eksplodowała forma Artioma Łaguty. Czy po przeciętnym roku na podobny scenariusz liczy wychowanek GKM-u Grudziądz? - Na magię może nie liczę, ale cieszę się na tę współpracę. Miałem okazję poznać trenera już przy okazji powołań do reprezentacji Polski i mam o nim jak najlepszą opinię. W klubie jeszcze się nie spotkaliśmy aż do teraz. Na razie na początku wszystko układa się bardzo dobrze. Już stara się mi podpowiadać jak na tym torze jeździć, jak się poruszać i co poprawić. Te uwagi będą na pewno nieocenione i pomogą mi w dużym stopniu pod kątem pierwszego meczu ligowego na własnym obiekcie - oznajmił.

Kacper Gomólski i Krzysztof Buczkowski znają się od czasów wspólnej jazdy w angielskim Peterborough. Teraz ich drogi zeszły się w lidze polskiej
Kacper Gomólski i Krzysztof Buczkowski znają się od czasów wspólnej jazdy w angielskim Peterborough. Teraz ich drogi zeszły się w lidze polskiej

W swojej długiej przygodzie ze speedwayem reprezentant Polski bronił barw zaledwie dwóch klubów. Macierzystego GKM-u Grudziądz oraz sąsiedniej Polonii Bydgoszcz. Teraz po przenosinach do Tarnowa przed 28-latkiem nowe rozdanie, około sześciusetkilometrowa trasa na południe Polski. - Nie da się ukryć, że jest to dla mnie nowość. Bo przecież z licencją jeżdżę na żużlu już trzynaście lat, a jednak poruszałem się zawsze w obrębie województwa kujawsko-pomorskiego. To był na pewno duży plus i wygoda. Teraz chciałem coś zmienić w swojej karierze i wyszło, że tych kilometrów jest do pokonania dużo więcej. Jakieś wyzwanie jest, ale pierwsza podróż nie była odczuwalna także myślę, że później kłopotów też nie będzie - zdradził.

Brązowy medalista IMP z 2012 roku nie będzie odpuszczał żadnej imprezy w jakiej będzie miał sposobność występować. - Nie dzielę imprez na gorsze i lepsze. W zeszłym sezonie nie udało mi się awansować do finału IMP. Dlatego w tym roku bardzo bym chciał się do niego dostać. Każdy dodatkowy turniej to okazja do podnoszenia swoich umiejętności, a ja do tego cały czas dążę. Chcę być widoczny w świecie - zakomunikował.

Podobnie będzie ze spotkaniami kontrolnymi Jaskółek. Te zaplanowane są trzy: 26 marca w Ostrowie Wielkopolskim, 27 marca w Lesznie, oraz dwumecz z PGE Marmą Rzeszów 5 i 6 kwietnia, najpierw w Tarnowie, a potem na Podkarpaciu. - Nie ma zmiłuj. Wszystkie treningi i sparingi w barwach Unii Tarnów będą z moim udziałem. Są mi teraz najbardziej potrzebne - zakończył.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: