Emil Sajfutdinow i cała drużyna Unibaksu Toruń nie będą dobrze wspominać niedzielnej wizyty w Gdańsku. Toruński dream-team przegrał na inaugurację rozgrywek, a Rosjanin pechowo zakończył zawody i nie mógł pomóc zespołowi w biegach nominowanych. - Emil czuje się bardzo dobrze. Jednak dopiero po rezonansie, który przejdzie dziś, będziemy wiedzieć, jak długo potrwa jego przerwa. Emil jest już na rehabilitacji. Wszystko mamy pod kontrolą. Dłuższej przerwy nie będzie. Gdyby sprawdził się jakiś czarniejszy scenariusz, to nie pojedzie tylko w meczu z Wrocławiem - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Tomasz Suskiewicz.
Rosjanin był w Gdańsku najjaśniejszym punktem toruńskiego zespołu. Do momentu pechowego upadku jechał bardzo dobrze. - Emilowi jeździło się bardzo dobrze. Motocykl był odpowiednio doregulowany. Przez cały zawody był szybki. W tym pechowym biegu też prowadził i gdyby dojechał, to miałby po czterech biegach 10 punktów. Nie było na co narzekać. Potwierdzała się forma ze sparingów i dobre przygotowanie sprzętu. Z mojej perspektywy Emil wpadł w koleinę i uciekł mu motocykl. Problem polegał na tym, że spadł na tor z dużej wysokości, bo motor poleciał w powietrze razem z nim. Ta ręka była otwarta przy tym, kiedy motocykl go wyrzucał. Kiedy uderzył o tor, to niestety ten bark wypadł - podkreślił menedżer żużlowca.
Torunianie przegrali w Gdańsku różnicą dwóch oczek. O losach meczu zdecydował ostatni bieg. - To, co się stało z Emilem, spowodowało, że Unibax przegrał ten mecz. Emil dowiózłby pewnie trzy punkty w tym pechowym biegu i wynik już byłby inny. Jechałby też w 15. wyścigu. Po tym jak spisywał się w całych zawodach, to przyjechałby pewnie albo pierwszy, albo drugi. Unibax by spokojnie wygrał. Emilowi jest przykro, że tak się to potoczyło. Nie dość, że kontuzja, to jeszcze porażka drużyny. Mówi się jednak trudno, może tak miało być - zakończył Suskiewicz.