Michał Gałęzewski: Awansowałeś do finałów Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Jakie to uczucie?
Gino Manzares: Mówiąc szczerze czuję się z tym znakomicie. Od momentu w którym zapewniłem sobie awans, uśmiech nie schodzi z moich ust. Bardzo mocno pracuję w tym roku i tylko trzeba się cieszyć z tego, że ciężka praca zaczyna popłacać.
Jak z twojej perspektywy przebiegały sobotnie zawody?
- Ja się czuję świetnie przede wszystkim dlatego, że w obsadzie było wielu chłopaków z dużo większym doświadczeniem niż moje. Były to dla mnie bardzo wymagające zawody, szczególnie po słabym pierwszym starcie. Żałuję też, że przyjechałem trzeci w ostatnim wyścigu, ale na szczęście awansowałem po wygraniu biegu dodatkowego.
[ad=rectangle]
Jeszcze w ubiegłym sezonie wystartowałeś w Neustadt Donau w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów i w sześciu biegach nie przywiozłeś żadnego punktu. Teraz udało ci się zdobyć ich aż dziesięć. Co się w tobie zmieniło w tym czasie?
- Szczerze mówiąc bardzo dużo pracuje ze mną Billy Hamill, który jest przy mnie od dwóch lat. Udało mi się bardzo dużo nauczyć. Poziom moich treningów w ostatnim czasie bardzo mocno poszedł w górę. Ja sam również pracuję dużo ciężej.
[b]
Od czasu gdy się urodziłeś, zaledwie dwóch Amerykanów - Ryan Fisher w 2003 i Ricky Wells w 2009 roku awansowało do finałów IMŚJ. Myślisz że teraz poziom szkolenia młodzieży w USA wzrasta?[/b]
- Na szczęście ponownie mamy wielu obiecujących zawodników. W USA jest sporo szybkich dzieciaków, więc czuję, że wracamy! Teraz wszyscy musimy mocno trenować, aby amerykański żużel znów był na topie, jak przed laty.
W twoim kraju jest wiele bardzo krótkich torów. Czy w momencie w którym pojechałeś do Europy, zderzenie z tutejszym żużlem było dla ciebie szokiem?
- Mówiąc szczerze już w poprzednich latach jeździłem do Wielkiej Brytanii, czy do innych państw i próbowałem znaleźć dla siebie miejsce w którymś z klubów. Ścigałem się na wielu różnych torach, więc teraz nie jest to dla mnie wielki szok. Przyznam jednak, że poznając nowe obiekty mogę się bardzo dużo nauczyć w kwestii jazdy, czy też dobierania przełożeń.
Ilu obecnie młodych zawodników ściga się na amerykańskich torach?
- W kwestii szkolenia prężnie działa Billy Hamill, pracując z około dziesięcioma bardzo utalentowanymi zawodnikami, rokującymi wiele na przyszłość. Rokrocznie akademia przez niego prowadzona się rozwija i to Billy'emu możemy zawdzięczać to, że amerykański żużel ma przed sobą przyszłość. W Kalifornii z której pochodzę jest tylko sześć torów.
A jak wygląda sytuacja w pozostałych stanach?
- Mówiąc szczerze właśnie Kalifornia jest miejscem, w którym mamy do czynienia z prawdziwym żużlem. Niektóre inne stany również mają tory, czy zawodników. Nie można ich poziomu porównać do Kalifornii.
[nextpage]
Sponsorzy garną się do żużla w USA?
- Ja jestem szczęśliwy, gdyż mocno wspiera mnie firma Hagon Shocks. W USA jest wielu pasjonatów, którzy mocno pomagają zawodników i chciałbym mocno im podziękować. Wielkie firmy nieczęsto interesują się naszym sportem.
Myśli się u was o stworzeniu ligi? To właśnie rozgrywki ligowe w Europie nakręcają ten biznes...
- Wiele młodych osób o tym myśli i chciałoby zorganizować rozgrywki ligowe. Przed nami jednak wiele pracy, aby udało się takie przedsięwzięcie.
W tym roku kończysz 21 lat, a to twój pierwszy rok w lidze. Nie przyjechałeś zbyt późno do Wielkiej Brytanii? Z pewnością mógłbyś nabrać więcej doświadczenia, gdybyś się zdecydował na taki krok 2-3 lata temu...
- Czy zdecydowałem się na to za późno? Być może, ale jest to dla mnie ostatni rok wieku juniora i udało mi się zakwalifikować do finału IMŚJ! Jeśli chodzi o moją karierę, to wciąż myślę o niej przyszłościowo. Uważam, że przyjechałem do Wielkiej Brytanii we właściwym czasie. Billy Hamill i Greg Hancock mówili mi, abym zaczekał do momentu, w którym będę się czuł na to w stu procentach gotowy. Teraz jestem w stu procentach przygotowany na jazdę w Europie. Czynię takie postępy, jakich nie mogłem sobie wyobrazić wcześniej. Jestem podekscytowany, że tak to wszystko wygląda!
[b]
Jeździsz w Ipswich Witches. Jak się czujesz w tym zespole?[/b]
- Wszystko w Ipswich mi pasuje. Atmosfera w drużynie, tor, włodarze klubu - po prostu wszystko! Jestem podbudowany tym, że dostałem szansę i robię wszystko, by nie zawodzić tych, którzy we mnie uwierzyli.
Z pewnością w zrobieniu kariery żużlowcom z USA nie pomaga to, że musicie opuszczać swój kraj i jechać tysiące kilometrów na wschód do Europy...
- To fakt, jest to przykre, gdyż musimy dla kariery poświęcić naprawdę wiele. Wszystko tutaj zależy od zaangażowania oraz od chęci.
Jak byś ocenił obecną rolę Hancocka i Hamilla w amerykańskim żużlu?
- Greg to ikona tego sportu. Wszyscy go tu kochają i chcą jeździć tak jak on. Billy natomiast - jak już wspomniałem wcześniej - jest osobą, bez której rozwój młodzieży byłby niemożliwy. To on stworzył akademię żużla w USA i uczy dzieci tak mocno, jak tylko potrafi. Hagon Shocks Academy to iskra, która rozpaliła zainteresowanie żużlem w naszym kraju.
Jakie są twoje kolejne plany rozwoju kariery? Jesteś odpowiednio przygotowany logistycznie do kontynuowaniu kariery w Polsce, Danii, czy Szwecji?
- Mówiąc szczerze, po prostu potrzebuję szansy, aby pokazać co potrafię. Nie obawiam się dłuższych torów, bo zawsze dobrze mi się na nich jeździło. Z każdym startem poprawiam też swoje wyjście spod taśmy. Jeżdżę w Premier League, gdyż ze względu na nowe przepisy w Elite League, trudno byłoby mi znaleźć dla siebie miejsce w którejś drużynie. Chcę się skupić na tym, by znaleźć dla siebie klub na kontynencie, co pozwoli mi w rozwoju kariery. Bardzo bym chciał jeździć w polskiej pierwszej, czy drugiej lidze w przyszłym sezonie. Jestem przygotowany na to, by ścigać się w waszym kraju w wielu meczach. Liczę, że ktoś da mi szansę i będę robił wszystko, by włodarze klubu i kibice byli ze mnie zadowoleni.
Może wyłowi ktoś w Polsce?