Mads Korneliussen może być strzałem w dziesiątkę. Orzeł w Rybniku jeszcze bez Antonio Lindbaecka?

Orzeł Łódź bardzo mocno postawił się liderowi z Gniezna, ale ostatecznie przegrał 42:48. - W pewnym momencie tego spotkania opuściło nas szczęście - podsumował Witold Skrzydlewski.

Łodzianie, wbrew początkowym zapowiedziom, do Gniezna pojechali ostatecznie w najsilniejszym składzie. Faworytem meczu byli mimo wszystko gospodarze, ale Orzeł dobrze rozpoczął spotkanie i dość długo układało się ono po myśli ekipy Lecha Kędziory. - Opuściło nas w tym meczu szczęście. Dwa silniki stracił pan Doyle. Można powiedzieć, że tym razem on był w pełni sprawny, ale kontuzjowane były jego motocykle - podsumował Witold Skrzydlewski.

[ad=rectangle]

Najlepszym zawodnikiem w zespole Orła był Mads Korneliussen, a warto przypomnieć, że przed tym meczem prezes łódzkiego klubu przewidywał, że ten żużlowiec będzie mieć duże problemy ze zdobywaniem punktów. - Zawsze lepiej być mile zaskoczonym niż rozczarowanym. Można powiedzieć, że to był nasz najlepszy zawodnik. Zawalili nam juniorzy, którzy zdobyli tylko dwa punkty. Pecha miał Doyle. Niestety, tym razem słabo pojechał też "Puzon". Do ósmego biegu byliśmy zwycięzcami. Później wszystko się zawaliło. Śledziłem relację live na SportoweFakty.pl i po tym, jak to spotkanie przebiegało, liczyłem, że wygramy. Niestety, stało się inaczej - wyjaśnił Skrzydlewski.

Prezes Orła uważa, że postawa jego drużyny w Gnieźnie to dobry prognostyk przed kolejnymi meczami. Teraz łodzian czeka wyjazd do Rybnika. - Jeśli nasza drużyna utrzyma formę, dojdzie do niej Lindbaeck, to możemy być naprawdę silni. Trudno powiedzieć, kiedy wróci Antonio. Wszystko zależy od niego. W naszym klubie nie ma zmuszania zawodnika do jazdy. On sam musi wyrazić gotowość. Wychodzimy z założenia, że zdrowie ludzi jest najważniejsze. Niektórzy prezesi wymagają od swoich żużlowców, żeby jechali z nie do końca zaleczonymi urazami. Ja uważam coś takiego za bezmyślność. Z naszym zawodnikiem jesteśmy w kontakcie. Powiedział nam, że gotowy będzie tak naprawdę po meczu w Rybniku - zakończył Skrzydlewski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: