Artiom Łaguta pewny swego przed meczem we Wrocławiu. "Historia z zeszłego roku się nie powtórzy"

Artiom Łaguta na swoim obiekcie jest mocnym ogniwem tarnowskiej ekipy. Rosjanin gorzej spisuje się na wyjazdach, gdzie nie może spasować swoich motocykli. Czy przełamanie nastąpi we Wrocławiu?

Właśnie na początek rundy rewanżowej Jaskółki zmierzą się z Betardem Spartą na ich terenie. W zeszłym sezonie na Stadionie Olimpijskim "Tiomka" z dorobkiem jedenastu oczek był najlepszym jeźdźcem w ekipie dowodzonej przez Marka Cieślaka. Teraz widząc jak bardzo 24-latek męczy się poza Tarnowem ciężko o optymizm względem jego osoby. - Chciałbym chociaż powtórzyć ten rezultat. Może przydałoby się gdzieś przed tym meczem potrenować. W tym roku mam te wyjazdy słabe. Aż popatrzyłem sobie w swoje notatki, bo prowadzę sobie rozpiskę występów, już w piątym spotkaniu ubiegłego sezonu "wysmarowałem" komplet punktów. Obecnie za nami siedem ligowych występów, a "maxa" nie ma - mówi nieco zasmucony jeździec Grupy Azoty Unii Tarnów .
[ad=rectangle]
W zeszłym roku szala wygranej gospodarzy przechyliła się dopiero w ostatnim wyścigu. Para Tai Woffinden-Tomasz Jędrzejak rozprawiła się właśnie z Łagutą i Leonem Madsenem dzięki czemu podopieczni Piotra Barona triumfowali 45:44. - Historia się nie powtórzy. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której decydują gonitwy nominowane. Musimy mieć więcej zapasu odpowiednio wcześniej, by nie walczyć na złamanie karku w końcówce. Odpowiednie będzie około dziesięć oczek różnicy na naszą korzyść (śmiech) - planuje.

Tarnowianie w czterech starciach u siebie, najwięcej punktów oddali Stali Gorzów - trzydzieści jeden. Nikt jednak nie potrafi jednoznacznie stwierdzić fenomenu twierdzy jakim stało się dla przeciwników Jaskółcze Gniazdo. - To my jesteśmy bardzo mocni. Nie wiem czemu rywale nie mogą się dopasować. Ale najlepszym przykładem jestem chyba ja sam. Też na obcych torach szału nie robię, a "w domu" jakoś idzie. Używałem podczas meczu w Lesznie i z u siebie Wrocławiem tych samych silników. W delegacji nie mogę wyjść dobrze spod taśmy, a w Jaskółczym Gnieździe jest w porządku. Naprawdę trudno to pojąć - obrazuje.

Wszyscy są pod wrażeniem renesansu formy jaki przeżywa kapitan biało-niebieskich Greg Hancock. Amerykanin swoim podejściem do zawodu i życia zaraża resztę ekipy z Małopolski. Artiom, który ma przyjemność tego doświadczać zdradza prosty przepis na sukces wiecznie uśmiechniętego Kalifornijczyka. - Greg czuje się jak młodzieniaszek. Ciężko pracuje, jest bardzo szybki i jeździ na luzie. To chyba nam się udzieliło w tym roku, bo nie spinamy się, a jak widać po wynikach to pomaga - tłumaczy.

Źródło artykułu: