Greg Hancock: Gdy jesteś na czele, masz przewagę psychiczną

Greg Hancock tuż po Grand Prix Szwecji udał się w podróż na mecz ligowy do Wrocławia. W sobotnich zawodach w Malilli spisał się zdecydowanie lepiej, niż podczas starcia ze Spartanami.

"Grin" spotkanie we Wrocławiu zakończył na czterech startach i takiej samej liczbie punktów na swoim koncie. Zespół Amerykanina zapewnił sobie meczowy triumf dopiero w ostatniej odsłonie dnia (49:41). - Po raz kolejny drużyna pojechała świetnie. Wspaniałe w tym zespole jest to, że wszyscy ze sobą współpracują. Uważam, że to był klucz do sukcesu w tym spotkaniu. Natomiast jeśli chodzi o mnie, to był kompletnie nieudany mecz. Całkowicie nie poszło zgodnie z moim planem - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Greg Hancock.

Doświadczony zawodnik powodów swojej słabszej postawy doszukiwał się w startach. - Tak naprawdę nie wiem co poszło nie tak. Po prostu czasami przytrafiają się takie dni. Ogólnie czułem się całkiem nieźle. Być może nie byłem wystarczająco skupiony podczas startów, które były niezwykle ważne w tym spotkaniu. W każdym razie uwielbiam to miejsce i ten tor. Nie zakończyłem meczu z rezultatem, na jaki liczyłem i przepraszam kibiców. Mamy dobry zespół i pozostali nie zawiedli - przyznał.
[ad=rectangle]
Kibicom sporo emocji przysporzył wyścig 6. zawodów, w którym Hancock bez skrupułów dwukrotnie zamknął przy kredzie swojego przyjaciela - Macieja Janowskiego. - Maciek jest szybki, szczególnie na tym torze. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jak dam mu odrobinę więcej miejsca, to mogę przez to stracić punkt. Jechał ofensywnie przez cztery kółka i nie mogłem czuć się komfortowo. Na ostatnim okrążeniu nieco odskoczyłem i uzyskałem przewagę. Dobrze jest widzieć postęp u Maćka. Pewnego dnia będzie on wielką gwiazdą - dodał dwukrotny indywidualny mistrz świata.

Doświadczony zawodnik sobotnią rundę Grand Prix w Malilli zakończył na drugim miejscu. Do pełni szczęścia brakowało zwycięstwa w wyścigu finałowym, w którym Hancock popisał się znakomitym wyjściem spod taśmy. Jednak już na drugim wirażu Amerykanina objechał po zewnętrznej szybki tego dnia Tai Woffinden. - Na łuku popełniłem błąd, a w tej rangi zawodach nie możesz sobie pozwolić na taką pomyłkę. Tai był szybki i po tym jak mnie minął, nie byłem w stanie go dogonić - tłumaczył "Herbie".

Liderem światowego czempionatu został Brytyjczyk, ale tylko jedno "oczko" traci do niego Greg Hancock. - Sezon jest długi. Oczywiście obaj chcemy sięgnąć po tytuł i obecnie wiele się o tym mówi. Uważam, że nieważne jest to, kto na ten moment prowadzi w klasyfikacji. Z drugiej strony, jeśli jesteś na czele, to masz w pewnym sensie przewagę psychiczną. Czujesz się jako ten, który rozdaje karty. W tej chwili to Tai - zakończył żużlowiec pochodzący z Kalifornii.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/b]

Źródło artykułu: