Tragiczna wiadomość z Belgii o śmierci Grzegorza Knappa dotarła do Polski w niedzielę. Żużlowa centrala szybko wydała zalecenia dotyczące rozpoczęcia spotkań minutą ciszy. Przewodniczący GKSŻ nie ukrywa zniesmaczenia atmosferą na niektórych stadionach. - W niedzielę kadrowicz Grzegorz Knapp zginął na torze, a my nie potrafiliśmy tego uszanować. Martwi mnie to, że nie zdołaliśmy się wyciszyć. Nie mówię o wszystkich, ale na niektórych stadionach, poza minutą ciszy, nie zrobiono nic, żeby uczcić pamięć Knappa. Zamiast wyciszenia był festyn, czyli głośna muzyka i zabawa na trybunach. Czy tak to powinno wyglądać, kiedy reprezentant Polski umiera na torze? - przekazał za pośrednictwem portalu polskizuzel.pl Piotr Szymański.
[ad=rectangle]
Przewodniczący GKSŻ porównał obecną sytuację do tej, jaka miała miejsce po tragicznej śmierci Lee Richardsona. - Jak zabił się Lee Richardson, to była wielka żałoba. Jak nasz zawodnik zginął za granicą, to niestety część klubów nie potrafiła się zachować. Tak się zastanawiam, czy to czasem nie chodzi o to, że jak jest telewizja, to przyjmujemy inne standardy zachowania. Wiemy, że obraz idzie w świat i zachowujemy się jak należy. A może to obyczaje przez te dwa lata tak bardzo się zmieniły. Chociaż, taką mam nadzieję, że jednak się nie zmieniły. Jestem zawiedziony minionym weekendem, ale żywię przekonanie, że już nigdy nie zachowamy się tak źle. Chociaż nie chciałbym już dostawać tak przykrych informacji, jak ta o śmierci Grześka - przyznał Szymański.
Piotr Szymański: Martwi mnie to, że nie zdołaliśmy się wyciszyć
Przewodniczący GKSŻ był zniesmaczony zachowaniem niektórych klubów po śmierci Grzegorza Knappa. - Nie potrafiliśmy tego uszanować - przekazał Piotr Szymański.
Źródło artykułu:
http://www.sportowefakty.pl/zuz Czytaj całość