Niedzielne zawody pomiędzy Betardem Spartą Wrocław a SPAR-em Falubazem Zielona Góra zakończyły się wygraną gospodarzy 50:40. Tym samym drużyna aktualnego Drużynowego Mistrza Polski wróciła z Dolnego Śląska jedynie z punktem bonusowym za lepszy wynik w dwumeczu. - Spodziewałem się trudnego meczu we Wrocławiu. Sparta miała swoje kłopoty w tym sezonie, ale to jest mocny zespół. Warunki torowe były wymagające - nie było dziur, ale po prostu bardzo szybko się jeździło. Trzeba było fizycznie wytrzymać, aby umieć na tym torze jechać tak szybko - powiedział Piotr Protasiewicz.
[ad=rectangle]
"PePe" we Wrocławiu zdobył 16 punktów w sześciu startach, jednak uzyskanie tak dobrego rezultatu kosztowało go sporo sił. - Nie wiem czy inni zawodnicy mają takie same odczucia, ale ja jestem wyczerpany po tych zawodach. Tym bardziej, że startowałem jeszcze z rezerwy taktycznej i gdzieś tam odbywało się to w tempie sprintu - dodał kapitan zielonogórskiej drużyny.
W ostatnich dniach dosypano nawierzchni do wrocławskiego toru. W tej sytuacji Protasiewicz był pod wrażeniem jego przygotowania. - Tor był równy dla wszystkich i bardzo szybki. Miałem obawy, że po dosypaniu nawierzchni, będzie się jakoś odrywać, ale nic takiego nie miało miejsca - stwierdził lider SPAR-u Falubazu.
Równocześnie zawodnik z Zielonej Góry zwrócił uwagę na fakt, że jego drużyna przegrała niedzielne spotkanie, gdyż nie potrafiła umiejętnie rozgrywać pierwszego łuku. - Sprzęt jechał tak jak powinien, pozostawało jedynie obierać właściwe ścieżki na torze. Trzeba było też siły, aby umieć jechać szybko w tych miejscach. Wrocławianie przy tym wykorzystywali nasze potknięcia, bo nieraz wygrywaliśmy starty, mieliśmy lepsze wyjścia spod taśmy, ale gospodarze umiejętnie rozgrywali pierwszy łuk i wychodzili na prowadzenie. Wracamy na tarczy z Wrocławia, ale pozostaje nam się cieszyć ze zrealizowania planu minimum, czyli zdobycia punktu bonusowego - podsumował Protasiewicz.