Marek Cieślak przed sezonem zapowiadał, że będzie to ostatni rok jego pracy z kadrą. Czy jednak władze polskiego żużla mogą sobie pozwolić na rezygnację z usług tak świetnego trenera? Człowiek, który zdobył z reprezentacją pięć tytułów mistrzowskich, powinien sam zadecydować, kiedy chce zakończyć pracę z kadrą. - Według mnie tak powinno być. Nie chcę, żeby zabrzmiało to bałwochwalczo, ale ja już nie muszę nikomu nic udowadniać. Jak słyszę, że albo złoto, a jak nie to nie będzie nowego kontraktu, to nie wiem, co mam myśleć. Osobiście nikt mi z władz tego nie powiedział. Przeczytałem to w jednej z gazet, więc chyba coś w tym musi być - wyjaśnia Marek Cieślak.
[ad=rectangle]
Cieślak jest gotowy dalej pracować z kadrą, ale stawia swoje warunki. - Mówiłem, że jeżeli PZM chce, to może ze mną podpisać nowy kontrakt, ale przed finałem w Bydgoszczy, a nie po finale. Po finale to... - urywa Marek Cieślak. - Wychodzi na to, że faktycznie coś jest na rzeczy, że musiałbym wywalczyć kolejne złoto, by dalej pracować z kadrą - dodaje.
Nietaktem wydaje się być stawienie jakiegokolwiek ultimatum trenerowi, który z reprezentacją wywalczył pięć tytułów DPŚ i nie tylko przez polskich, ale także zagranicznych żużlowców uznawany jest za najlepszego trenera. - Złoto zdobyłem tyle razy, że nie muszę niczego udowadniać. Wygrywaliśmy i to w takich okolicznościach, jak chociażby przed rokiem w Pradze bez Golloba. Za dużo trofeów zdobyłem, żeby teraz ktoś mi stawiał jakieś ultimatum. Ultimatum to mi żona stawiać, że mam wrócić przed 22 do domu, bo jak nie to walizki za progiem. Tego się boję - śmieje się Marek Cieślak. - Innych ultimatów w ogóle się nie boję - kończy Marek Cieślak.