Stal Gorzów poniosła pierwszą w tym sezonie porażkę na własnym torze. Gorzowianom brakowało dobrych startów, a tor nie sprzyjał zbytnio walce na dystansie. O tym występie jak najszybciej zapomnieć będą chcieli Piotr Świderski i Tomasz Gapiński, którzy do dorobku dorzucili zaledwie po jednym "oczku". - Nasza twierdza padła. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że pojechałem bardzo słabo i nie ma wymówki. Jesteśmy u siebie i powinniśmy wygrywać, ale tego nie zrobiliśmy - podsumował popularny "Gapa".
[ad=rectangle]
Wychowanek Polonii Piła nie potrafił znaleźć dla siebie wytłumaczenia zaraz po zakończonym spotkaniu. - Sam nie wiem, dlaczego tak słabo pojechałem - przyznał.
Gorycz była tym większa, ponieważ żółto-niebiescy niemal w komplecie trenowali na Stadionie im. Edwarda Jancarza w piątek. Wtedy zabrakło tylko Adriana Cyfera i Nielsa Kristiana Iversena. Już nie pierwszy raz próbne jazdy były obiecujące dla srebrnego medalisty Indywidualnych Mistrzostw Europy z 2011 roku. - Na treningach wyglądało to już owocnie. W piątek wszystko grało, a w niedzielę te same przełożenia nie działały. Poza pierwszym biegiem, gdzie Greg Hancock mnie wypchnął, to dwa biegi były totalną klapą - mówił zdenerwowany Gapiński.
Nie da się ukryć, że są żużlowcy, którym brakuje jazdy. Do takich z pewnością zalicza się reprezentant żółto-niebieskich. - Muszę trenować więcej. Nie chcę tak jeździć - zapewnia.
Trening to jednak nie wszystko. Potrzebne są zawody i rywalizacja z przeciwnikami, a podczas próbnych kółek można doświadczyć jedynie namiastki tego, co dzieje się podczas ligowych starć. - Nie można porównywać treningu i zawodów. Podczas spotkania jedziemy w czwórkę, a na treningu w trójkę. Może dlatego te warunki tak się zmieniają. Tor był przecież równy dla wszystkich - próbował tłumaczyć sobie swój występ 32-latek.
Przegrana z Grupą Azoty Unią Tarnów sprawiła, że Stalowcy stracili przewagę psychiczną, ale dzięki rozstrzygnięciom w innych spotkaniach zachowali drugie miejsce. Ekipa Piotra Palucha z Jaskółkami może ponownie spotkać się w play-off, choć nie będzie to w półfinale. - Teraz najważniejsze jest to, żeby wszystko było w porządku. Trzeba to dograć. Nie możemy się cofać. Tym razem przegraliśmy, a w play-offach możemy wygrać. Sprawa jest otwarta. Praca, praca i jeszcze raz praca - zakończył Tomasz Gapiński.