"Ginger" podczas fazy zasadniczej zostawił za swoimi plecami między innymi znacznie bardziej doświadczonego Piotra Protasiewicza. Warto dodać, że turniej w Zielonej Górze był dla Kacpra Gomólskiego debiutem w finale IMP. - Myślę, że nie było źle. To był mój debiut i zdobyłem siedem punktów. Najważniejsze było dla mnie to, by nie przywozić zer i rzeczywiście tak się stało. W każdym biegu starałem się walczyć, dawać z siebie wszystko i chyba tak było. Popełniałem trochę błędów i zdaje sobie z tego sprawę, wyciągniemy wnioski - skomentował zawodnik Grupy Azoty Unii Tarnów.
[ad=rectangle]
Zielonogórski tor nie umożliwiał żużlowcom wielu możliwości do ataków. W zdecydowanej większości wyścigów, o końcowej kolejności decydował moment startowy i rozegranie pierwszego łuku. - Tor był fajny, przyczepny, ale zawodnicy dostawali strasznie ciężką szprycę i jadąc za kimś po prostu od razu stawało się w miejscu. To był główny problem. Ktoś mógłby być bardzo szybki, ale po jednej czy drugiej szprycy, motocykl mocno zwalniał. Przy tych nowych tłumikach potrzeba trochę czasu, by ponownie się napędzić - dodał Gomólski.
Kacper Gomólski: Po ciężkiej szprycy stawało się w miejscu
Podczas czwartkowego finału IMP z całkiem dobrej strony pokazał się Kacper Gomólski. Młodzieżowiec Grupy Azoty Unii Tarnów zdobył siedem punktów i zajął 10. miejsce w zawodach.
Ginger nie było źle ;)