W pojedynku z leszczyńskimi Bykami zawodnik Stali Gorzów zdobył zaledwie trzy punkty. To kolejny nieudany występ po tym, jak dwa tygodnie wcześniej wywalczył "oczko" w meczu przeciwko Grupie Azoty Unii Tarnów. - To nie jest szczyt marzeń. Mało dorzuciłem do dorobku drużyny i nie jestem z tego zadowolony - krótko podsumował Piotr Świderski.
[ad=rectangle]
Spotkanie z Fogo Unią Leszno nie należało do łatwych, wbrew przewidywaniom wielu. Wobec problemów kadrowych ekipy Adama Skórnickiego wydawało się, że gorzowianom będzie łatwiej o zwycięstwo, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Wszystko rozstrzygnęło się w ostatnim wyścigu i gdyby nie problemy Krzysztofa Kasprzaka, to żółto-niebiescy wyjechaliby ze Stadionu im. Alfreda Smoczyka z kompletem punktów. - Było dużo walki, bo tor temu sprzyjał. Trzeba było też wystrzegać się błędów. Mijanki często wynikały z wjechania w koleinę, co powodowało zbyt szeroki wyjazd z łuku. Z tego korzystał rywal. Należało pilnować motocykla i ścieżek na torze - stwierdził wychowanek WTS-u Wrocław.
Leszczynianie zostali pochwaleni za przygotowanie toru, który jest niemal zupełnie inny od tego, jaki był tam jeszcze rok temu. Kibice obejrzeli świetne widowisko, pełne dramaturgii. - Nie można mieć do toru większych zastrzeżeń. Porobiły się koleiny, ale żeby tor sprzyjał walce, to musi być troszkę przyczepny, a za tym idzie to, że tworzą się dziury. Tor jest troszeczkę inny niż w poprzednich latach. Zmiana nawierzchni była widoczna w niedzielę - zauważył Świderski.
Żużlowiec gości zwrócił uwagę na układ tabeli biegowej, w której to zawodnik z numerem drugim widniał zawsze w wyścigu, który odbywał się po kosmetyce toru. Dla "Świdra" nie był to szczęśliwy traf. - Każdy mój wyścig był po równaniu i obfitym roszeniu toru. Niestety, gospodarze w Lesznie mają taką szczotkę, która skutecznie przykrywa wszystkie koleiny i nabiera kamyczków na tor. Do tego duża ilość wody powodowała, że miejscami było bardzo ślisko, a na dziurach wyciągało pod płot. Zdradliwy tor po równaniu - wyjaśnił.
Po raz kolejny też nie udało się 31-latkowi ze sprzętem, który nie spisywał się najlepiej. - Sprzęt musiał być idealnie ustawiony, żeby ta jazda jakoś płynnie wyglądała i była w miarę skuteczna. Mój taki nie był. Daleko było do ideału. Trudno mi się tłumaczyć. Nie dopasowałem motocykla, aby móc skutecznie punktować i ścigać się z drużyną przeciwną - mówił jeździec Stali Gorzów.
W poniedziałek na Stadionie im. Edwarda Jancarza trafiła się okazja do treningu, gdyż do Grand Prix przygotowuje się Bartosz Zmarzlik. Razem z nim próbne kółka kręcił właśnie Świderski. Nawierzchnia była zgoła inna niż na zawodach ligowych, ale liczyła się sama szansa jazdy. - Treningów nigdy za wiele. Nie uciekałem od pracy i zawsze starałem się pracować, ile się da. Mam nadzieję, że wreszcie przyjdą efekty. Były przebłyski, ale to ciągle taki "up and down" i ta dobra forma nie może u mnie zagościć na dłużej - zdradził.
Żużlowa prawda głosi jednak, że żaden trening nie zastąpi jazdy we czterech w kontakcie podczas walki o punkty. Czy takie możliwości ma były zawodnik m. in. Kronopolu Zielona Góra i Unii Tarnów? - Tych startów jest zdecydowanie za mało i staram się to uzupełniać treningami. Trenuję kiedy i gdzie się tylko da. W zeszłym tygodniu skorzystałem z gościny w Rawiczu. W czwartek i piątek byłem w Ostrowie. Staram się chwytać każdych warunków na torze, ale trening to nie są zawody. Startu spod taśmy i odjechanych pełnych zawodów na pewno mi brakuje - przyznał urodzony w Gostyniu zawodnik.
Po 13. kolejce ENEA Ekstraligi już niemal wszystko jasne. Znamy pary półfinałowe i gorzowianie ponownie zmierzą się z Falubazem Zielona Góra w derbach Ziemi Lubuskiej. Do rozstrzygnięcia pozostała jednak kwestia, gdzie odbędzie się pierwszy mecz, gdyż obie ekipy mają po 20 punktów w ligowej tabeli. - Dla mnie jest to zupełnie bez znaczenia, z kim pojedziemy i czy pierwszy mecz będzie na wyjeździe, czy u siebie. Każdy ma równe szanse. Sezon zaczyna się od nowa. Jest to najważniejsza część rozgrywek i musimy być skoncentrowani na każdym spotkaniu. Nie możemy tracić punktów - zakończył Piotr Świderski.
DO ROBOTY PANIE ŚWIDERSKI, albo....