Jaskółki w ostatniej kolejce fazy zasadniczej ENEA Ekstraligi pokazały ogromny potencjał. Podopieczni Marka Cieślaka zremisowali ze SPAR Falubazem Zielona Góra, choć mieli w składzie aż pięciu młodzieżowców. - Przed zawodami śmialiśmy się, że skład jaki mieliśmy w meczu z Zieloną Górą mógłby jechać z Gdańskiem czy Częstochową i byłby to ciekawy mecz. Okazało się, że i tak był ciekawy. Mimo wszystko chcielibyśmy, żeby nasi koledzy wyzdrowieli i mogli nas wspomóc. Wtedy będzie większy spokój psychiczny - przyznaje Janusz Kołodziej. Przypomnijmy, że Greg Hancock, Martin Vacullik, a także Krzysztof Buczkowski na razie odpoczywają od żużla.
[ad=rectangle]
Kapitan Grupy Azoty Unii Tarnów w barwach leszczyńskich Byków ścigał się w latach 2010-2011. W tym sezonie zdobył tam 10 punktów z bonusem w rundzie zasadniczej i walnie przyczynił się do zwycięstwa swojej macierzystej drużyny. - W ostatnich latach miałem tam lepsze i gorsze występy - zaznacza Kołodziej. - To jest tak, że jak już się nie jeździ na danym torze na co dzień, to można wszystko zapomnieć. Warunki torowe mogą się zmienić. W tym roku cała drużyna dobrze zaprezentowała się w Lesznie i mam nadzieję, że powtórzymy ten wynik w niedzielę - mówi 30-latek.
Po meczu z rundy zasadniczej, Kacper Gomólski powiedział - Gospodarze zrobili tor praktycznie pod nas. Ja jechałem na takich samych silnikach i przełożeniach jak w Tarnowie. Korygowaliśmy tylko delikatnie zapłon żeby ten motocykl był jeszcze szybszy. Również Adam Skórnicki nie ukrywa, że nawierzchnie w Lesznie i w Tarnowie mają bardzo podobną konsystencję. A co na to Janusz Kołodziej?. - Na ten temat wolę nie rozmawiać. Zawodnicy powinni zostawić to dla siebie. Nie chciałbym ułatwiać zadania rywalom przed meczem u nas - zakończył kapitan Grupy Azoty Unii Tarnów.