Wychowanek tarnowskich Jaskółek powrócił do ścigania po kontuzji. W niedzielę wywalczył tylko 5 punktów i bonus, ale dwukrotnie zaliczył ze swoim kolegą z pary podwójne zwycięstwo. Ostatecznie Orzeł Łódź wygrał z grudziądzanami 48:42. - Liczyłem na dużo większą przewagę, aczkolwiek ten tor już się wyrównał. Drużyna przeciwna była zdeterminowana i pokazała na co ją stać. Nie jesteśmy jednak na straconej pozycji. Uważam, że możemy wygrać w Grudziądzu. Na pewno czeka nas ciężkie spotkanie, ale przyłożymy się do niego i być może będzie nam się tam lepiej jechać, niż u siebie - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
[ad=rectangle]
23-latek przyznał, że w czasie jazdy dokuczał mu ból w kontuzjowanej ręce, ale jest już znacznie lepiej, niż przed kilkunastoma dniami. - Nie ukrywam, że ręka mi troszeczkę doskwierała. Jak wyszedłem spod taśmy, to już było w porządku. W jednym z biegów próbowałem nawiązać walkę z Sebastianem Ułamkiem, ale on opanował blokowanie toru na całej szerokości do perfekcji. Bardzo ciężko go było minąć. Popełniłem parę błędów i czułem tą rękę. Wierzę, że za tydzień będę jak nówka i mecz będzie wyglądał zupełnie inaczej. Pokazaliśmy w Grudziądzu, że potrafimy walczyć i wierzę, że sobie poradzimy. Trochę dramaturgii musi być - zaznaczył.
Młody zawodnik cały czas jest w trakcie rehabilitacji i jego ręka powinna być już w znacznie lepszym stanie podczas rewanżowego meczu w Grudziądzu. - W tamtym tygodniu dwa razy dziennie byłem na zabiegach. Dziękuję za to mojemu przyjacielowi - Grzegorzowi Sobańskiemu i rehabilitantowi, który potrafi zdziałać cuda. Dzięki nim byłem w stanie wystąpić w meczu w Łodzi. Z tą ręką już nie jest tak źle, nie doznałem zerwania więzadeł, więc za tydzień będzie OK. - uspokoił zawodnik Orła.
W rundzie zasadniczej łodzianie przegrali na wyjeździe z GKM-em Grudziądz różnicą jedynie dwóch punktów. W ich składzie zabrakło wówczas Jasona Doyle'a i Madsa Korneliussena. Wydaje się, że tym razem ich szanse na triumf w Grudziądzu wzrosną. - Trzeba brać poprawkę na ten wcześniejszy mecz w Grudziądzu, bo warunki wtedy bardziej sprzyjały nam, niż gospodarzom. Oni gubili się na tym torze. Teraz jeśli nie będzie deszczu, to będzie to zupełnie inne spotkanie. Zawodnicy z Grudziądza się rozjeździli i są bardzo silną drużyną. My chcemy sprawić niespodziankę. Liczyliśmy w Łodzi na większą zaliczkę punktową, ale wierzę, że i tak damy tam radę. To jest sport i wszystko może się wydarzyć.
Jakub Jamróg wypowiedział się również na temat dopingu ze strony kibiców Orła oraz atmosfery, jaka panowała podczas pierwszego meczu półfinałowego Nice Polskiej Ligi Żużlowej. - To było niesamowite. W Łodzi praktycznie jestem trzeci rok. W sezonie 2012 zaliczyłem dwa starty jako "gość". W 2013 roku startowałem tutaj od połowy rozgrywek. Jeśli chodzi o doping, to widać mega progres i jestem dumny, że jeżdżę w tym klubie. Mówię to szczerze. Wiadomo, wszędzie są ultrasi i inne grupy kibicowskie, ale w Łodzi jest naprawdę kulturalny doping. Podejrzewam, że gdyby w Tarnowie i gdziekolwiek indziej był taki wynik, to bylibyśmy krytykowani przez kibiców. Wydaje mi się, że gdybyśmy tutaj przegrali, to i tak klepano by nas po ramieniu. Jest tu rodzinna atmosfera i chce się tutaj jeździć - dodał na koniec.