Ślączka też wręczy prezent Skrzydlewskiemu? "Butla wody, by się nie odwodnił z płaczu"

Coraz większe emocje towarzyszą finałowi Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Janusz Ślączka w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl odniósł się do ostatnich wypowiedzi Witolda Skrzydlewskiego.

- Stwierdzam, że powinienem wysłać panu Ślączce karton pampersów i tak zrobię. Wychodzi na to, że on się nas po prostu boi. Gdyby było inaczej, to przecież pozwoliłby naszemu chłopakowi na start w tej imprezie. Naprawdę posyłam mu te pampersy, bo nie chciałbym, żeby przypadkiem pobrudził sobie spodnie - powiedział przed kilkoma dniami Witold Skrzydlewski, sternik Orła Łódź. Według Skrzydlewskiego - Jakub Jamróg pomimo wcześniejszych ustaleń nie dostał zgody na występ w Memoriale im. Eugeniusza Nazimka, gdyż nie zezwolił na to Janusz Ślączka. O całą sprawę zapytaliśmy więc trenera PGE Marmy Rzeszów.
[ad=rectangle]
- Nikt z Orła nie dostał zaproszenia na Nazimka, to po pierwsze. Chciałbym się zapytać Jakuba Jamroga, od kogo dostał taką informację, iż otrzymał zaproszenie. Nie wiem skąd to wszystko się wzięło. To nie Orzeł Łódź organizuje Memoriał Nazimka, tylko organizatorem jest klub z Rzeszowa. Zatem apeluję do Kuby, by ujawnił swoje zaproszenie. Jeśli to zrobi, to super. Po drugie, panu prezesowi Skrzydlewskiemu chyba pomyliły się kluby. To my jako organizatorzy wybieramy sobie zawodników, którzy startują w tym turnieju. Pan Skrzydlewski z pewnością chciał wywołać burzę z gradem. Problem w tym, że nie było chmury, a my stoimy pod dachem - tłumaczy nam Janusz Ślączka.

Witold Skrzydlewski w piątek wysłał do Rzeszowa karton pieluch. Ten podarunek nie dotarł jeszcze w ręce trenera PGE Marmy Rzeszów. - Nie mam jeszcze tych pampersów i wciąż czekam. Oczywiście, że przyjmę ten podarunek. Chciałbym jednak, by prezes Skrzydlewski obiecał, że jak to Orzeł Łódź przegra z nami dwumecz, to on przyjmie ode mnie butlę wody, bo się może czasem odwodnić z płaczu. Martwię się o niego nie mniej niż on o mnie - zaznacza Ślączka.

Witold Skrzydlewski i Janusz Ślączka
Witold Skrzydlewski i Janusz Ślączka

Zawodnicy PGE Marmy Rzeszów w memoriale Nazimka zaprezentowali się bez specjalnego błysku. Ślączka nie przejmuje się jednak klasyfikacją końcową tej imprezy. - Wyniki memoriału nie odzwierciedlają formy naszych zawodników. Memoriał był treningiem, testem silników. Najważniejszy mecz mamy w niedzielę. Zrobimy wszystko, by odrobić straty z Łodzi. Chciałbym, żebyśmy za rok byli już w Ekstralidze. Powiem szczerze, że to jest sport i niczego nie mogę być pewien, ale niewątpliwie będzie to dla nas najważniejszy mecz w sezonie - twierdzi były żużlowiec i wychowanek Stali Rzeszów.

Coraz częściej do poszczególnych klubów przypisuje się nowych zawodników pod kątem przyszłego sezonu. Nie inaczej jest w stolicy Podkarpacia. Z PGE Marmą wiąże się głównie Grigorija Łagutę i Grzegorza Walaska. Ten pierwszy jest ze Ślączką w dobrych relacjach. Potwierdzeniem był zeszłoroczny mecz o brązowy medal pomiędzy Unią Tarnów a Włókniarzem Częstochowa. Wówczas Janusz Ślączka wykazał się pomocną dłonią i przywiózł Rosjanina na zawody, gdy ten miał poważne problemy, by dotrzeć na czas. - Nasze relacje są dobre, bo Grigorij jest moim kolegą. Tylko w lidze nie jeździ się za przyjaźń, a za pieniądze. Najpierw musimy jednak awansować do ekstraligi, a dopiero później zaczniemy rozmawiać. Grigorij jest bardzo dobrym zawodnikiem i to nie ulega żadnej wątpliwości. W poniedziałek, gdy będzie już wszystko jasne możemy podjąć rozmowy. Na razie jednak najważniejsza jest niedziela i awans - zakończył 43-latek.

Źródło artykułu: