Enea Ekstraliga: Najlepsi mogą zarobić mniej!
Transferowa karuzela dopiero się rozkręca, ale już w tej chwili wiele wskazuje na to, że czołowi zawodnicy Enea Ekstraligi będą musieli pogodzić się z mniejszymi zarobkami.
Już wcześniej informowaliśmy o dużych rozbieżnościach pomiędzy Emilem Sajfutdinowem a klubem z Torunia. Rosjanin chciałby w przyszłym roku zarobić pieniądze podobne do tych, które skasował w tym sezonie za jazdę w Unibaksie. Chodzi o kwotę rzędu 1 800 000 złotych. W Toruniu nikt nie zamierza jednak wydawać takiej sumy i dlatego możliwym scenariuszem stało się odejście Emila z grodu Kopernika.
Sajfutdinow nie jest jednak jedynym zawodnikiem, który wysoko ceni swoje usługi. Tak samo jest w przypadku mistrza świata Grega Hancocka. Problem polega jednak na tym, że większość klubów ekstraligowych nie planuje tej zimy spektakularnych ruchów kadrowych. W dużej mierze determinują to finanse. Możliwości części ośrodków są ograniczone i dla wielu prezesów sukcesem będzie utrzymanie stanu posiadania. Otwarcie mówią o tym w Gorzowie i Lesznie. Poza tym, nie jest tajemnicą, że za znacznie mniejsze pieniądze niż przed rokiem pojadą kluby z Tarnowa i Torunia. Szaleństw nie będzie też we Wrocławiu. Do aktywnego działania na rynku transferowym zmuszona jest tak naprawdę tylko PGE Marma Rzeszów, która potrzebuje kilku wzmocnień, żeby z powodzeniem startować w Enea Ekstralidze.Jeśli w rozmowach z zawodnikami działacze będą nadal twardo stać przy swoim stanowisku, to największe gwiazdy w Enea Ekstralidze być może będą musiały pogodzić się z mniejszymi zarobkami. - Już teraz obserwuję sytuację, której nie było wcześniej. Telefony dzwonią w dwie strony. Nie jest tak, że to tylko działacze zabiegają o żużlowców. Oni sami lub za pośrednictwem swoich menedżerów w coraz większym stopniu kontaktują się z klubami - powiedział nam jeden z działaczy. - Giełda transferowa będzie długo otwarta. Kluby przeprowadzą naprawdę sporo rozmów kontraktowych, a podpisy w tym sezonie będą wyjątkowo przemyślane. Jestem o tym wręcz przekonany - podkreślił wcześniej prezes SPAR Falubazu Zielona Góra Marek Jankowski. - Można założyć, że w skali kraju wartości kontraktów będą maleć. Utrzymanie przez zawodnika kontraktu na niezmienionym poziomie będzie rzadkością i już to zawodnicy powinni uznać za sukces - wtórował mu prezes Ireneusz Maciej Zmora.
Ostrożność klubów może spowodować, że część żużlowców zweryfikuje swoje oczekiwania. Już teraz nieoficjalnie wiadomo, że wznowione zostały kontakty pomiędzy Emilem Sajfutdinowem a klubem z Torunia. Propozycja działaczy Aniołów jest jednak cały czas taka sama - Rosjanin może liczyć na zarobki na poziomie maksymalnie 1 300 000 złotych. Czy prezesi będą równie konsekwentni w negocjacjach, przekonamy się w najbliższych tygodniach. Jest jednak nadzieja, że tej zimy w polskim żużlu w wielu przypadkach górę może wziąć zdrowy rozsądek.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>