Artur Mroczka też nie zgadza się na propozycję Wybrzeża!

Wybrzeże chcąc liczyć na licencję, musi dojść do porozumienia w sprawie spłaty zawodników jeżdżącym w spółce. Termin składania dokumentów mija w środę, a klub wciąż nie dogadał się z zawodnikami!

Wcześniej informowaliśmy, że na propozycję spłaty 30 proc. zobowiązań przez trzy lata nie zgadza się Robert Miśkowiak. Podobnie jest w przypadku Artura Mroczki, który we wtorek wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie. 25-letni żużlowiec jest gotów pójść na rękę klubowi tylko pod warunkiem, że ten zgodzi się na jedno z rozwiązań ugody, które on sam zaproponował.
[ad=rectangle]
Oświadczenie Artura Mroczki:

Dzisiaj mamy obraz, w którym to zawodnicy mają ponieść karę za błędy popełnione przez zarząd klubu.
"Jest to dla nas bardzo trudne, bo jeśli wspomniana dwójka nie dojdzie z nami do porozumienia, po prostu nie wystartujemy w lidze"
Moim zdaniem jest to po prostu zrzucenie odpowiedzialności na zawodnika za nieudolne prowadzenie klubu. Zastanawiam się również, co oznaczają słowa "po prostu nie wystartujemy w lidze"? Czy oznacza to, że klub nie wystartuje, zarząd ucieknie a zawodnicy zostaną bez niczego? Czy to tak wyglądają dzisiejsze prawo i żużel? Mam nadzieję, że ta (nie pierwsza) sytuacja z klubem, sprawi, że za żużel w Gdańsku wezmą się poważni ludzie z majątkiem, którym będą poświadczać za podejmowane decyzje w klubie.
Prezes klubu insynuuje sytuacje, które nie miały miejsca mówiąc, że dłużnicy kontaktują się wzajemnie i nakręcają (to są słowa prezesa). Widzę, że prezes nie rozumie całej sytuacji. Rozumie ją tylko ze swojego punktu widzenia. Mój punkt widzenia jest taki, że ja swoją pracę wykonałem i nie wolno traktować w ten sposób jakiegokolwiek zawodnika bo to my narażamy swoje zdrowie i życie na torze i należy nam się szacunek. Nie wolno oczerniać kogoś nieprawdą. Klubem zarządza prezes, a nie zawodnik i to w jego rękach spoczywa dobro klubu. Klub narzuca rozwiązanie i uważa je za przyjęte bez podjęcia jakichkolwiek negocjacji. Nie mogę zgodzić się na 30% kiedy narażałem się na 100%. Każdy kto to czyta niech wyobrazi sobie, że rezygnuje z 70% swoich dochodów i za pozostałe środki musi dalej funkcjonować. Nie jestem w stanie pójść na warunki klubu, ponieważ są one krzywdzące, nie do przyjęcia biorąc pod uwagę wielkość zadłużenia jakimi są zaległości za cały sezon 2014 i część sezonu 2013. Po 2 latach ciężkiej pracy i narażania swojego zdrowia i życia nie pozwolę sobie na takie traktowanie mojej osoby.
Ucinając wszelkie spekulacje liczy się dla mnie dobro kibiców, klubu oraz moje własne, dlatego proponuje dwa rozwiązania:
- Pierwsza propozycja jest taka, że klub płaci mi 30% zadłużenia przy podpisaniu ugody, a pozostałe 70% zaległości rozkładamy na raty takie, które proponuje klub (3 lata)
- Druga propozycja ugody z mojej strony jest taka, że klub w momencie podpisania ugody spłaca zadłużenie względem mojej osoby w wysokości 70%, a pozostałe 30% jest moją stratą.
Żebym mógł dalej kontynuować swoją karierę sportową a klub mógł wystartować w lidze musi przyjąć za pewnik, że jeżeli nie przystanie na którąkolwiek z propozycji to ja nic więcej w tej sprawie zrobić nie mogę. Dzięki temu, że rozumiem sytuacje obu stron jestem w stanie pójść na ugodę. Czekam na ruch ze strony prezesa. Nie wyobrażam sobie innej sytuacji niż osiągnięcie porozumienia, polegającego na tym, że klub wystartuje w lidze, a ja będę mógł kontynuować swoją karierę sportową na danym poziomie. Nie pozwolę sobie żebym ja i moja rodzina straciła to co wypracowałem własnymi rękami. Z tego względu, że ogranicza mnie kontrakt nie mogę ujawnić wysokości kwot jakie są mi zalegane, ale jest to suma nie spłaconego całego sezonu 2014 oraz części sezonu 2013. Klub podając swoją ofertę nienegocjowalną uznał, że spłaci część zaległości z roku 2013, a za rok 2014 z punktu widzenia klubu nie trzeba mi zapłacić ani złotówki. Można oszukiwać jakąś grupę ludzi przez jakiś okres czasu, ale nie da rady oszukiwać wszystkich przez cały czas.

Źródło artykułu: