Budżet klubu w 2014 roku wyniósł 704 tys. zł i był o 150 tys. zł wyższy niż rok wcześniej. Ponadto cała działalność kosztowała KSM 680 tys. zł (w tym 420 tys. zł na wypłaty dla zawodników), a to oznacza, że klub zakończył rok z zyskiem 24 tys. zł. Kwota może nie jest astronomiczna, ale sam fakt wypracowania zysku wśród polskich klubów raczej należy do rzadkości.
W zeszłym roku na budżet klubu złożyło się:
- 262,5 tys. zł ze sprzedaży biletów, karnetów i programów
- 230 tys. zł od sponsorów
- 103 tys. zł z dofinansowania od Urzędu Miasta
- 70,9 tys. zł dzięki prowadzonej przez klub działalności gospodarczej
- 37 tys. zł dzięki darowiznom (w tym 7,5 tys. zł dzięki 1 proc. podatku dochodowego)
[ad=rectangle]
- Klub jest fajnie prowadzony. Rozmawiałem ostatnio z żużlową centralą i usłyszałem wiele ciepłych słów o nim i o kibicach. Wyrabiamy sobie pomału markę, a na nią nie pracuje się rok - mówił Wojciech Zych, wiceprezes KSM, podkreślając, że rok 2014 pod względem finansowym, jak na krośnieńskie realia, był naprawdę bardzo dobry. - Jesteśmy zauważalni w Polsce, ale i też nazywani takimi "Podkarpackimi biedakami". Nie zgadzam się z tym. Zawsze kiedy jestem na środowiskowym spotkaniu, to razi mnie to, bo jak można nas tak nazwać? A ktoś kto szasta pieniążkami, a zaraz jest bankrutem, to jest "gość" - relacjonował z kolei prezes Janusz Steliga.
Tematem, który mocno interesował kibiców, były transfery. Klub dopiero na spotkaniu sprawozdawczym wyjawił nazwiska zawodników, których chciał zakontraktować. Głównym celem KSM podczas okresu transferowego było trio Tomasz Chrzanowski, Dawid Stachyra, Ronnie Jamroży. Umowę podpisać udało się jedynie z tym pierwszym, mimo iż miał on lepszą ofertę z Victorii Piła. Stachyra choć miał otrzymać kontrakt na poziomie, który go interesował, ostatecznie nie zdecydował się na przyjęcie go, natomiast z Jamrożym klub nie doszedł do porozumienia w kwestiach finansowych. Po tym jak z tą dwójką nie udało się dogadać, kolejnym celem został Mariusz Staszewski. KSM był już z nim dogadany, jednak na jego przejście do Krosna nie chciał się zgodzić sponsor żużlowca, który lobbował aby podpisał on umowę w Rawiczu.
W momencie, gdy fiaskiem zakończyły się rozmowy z Clausem Vissingiem, w Krośnie nie ukrywano, że zależy im na składzie opartym w całości na polskich żużlowcach. - To ma swoje zalety w kwestiach finansowych, ale i nie tylko. Nie ma problemu zajętych terminów czy obawy, że w sobotę zawodnik może doznać gdzieś kontuzji i w nocy z sobotę na niedzielę trzeba będzie szukać zmiennika - tłumaczył Wojciech Zych. Wielu kibicom marzy się, aby kontrakt z Wilkami podpisał Karol Baran. - Na tego zawodnika nas nie stać - krótko kwitowali działacze.
- Jeśli rozmawiamy o punktówce i różnimy się powiedzmy o 200 zł, to może się wydawać, że to nie jest dużo. Jak jednak przeliczymy to w kontekście wszystkich punktów zdobytych w całym sezonie, to kwota naprawdę może robić wrażenie - wyjaśniał wiceprezes KSM, po czym dodał: - W negocjacjach jestem twardy. Nie lubię zabawy w kotka i myszkę, tylko konkrety. Albo mogę coś dać, albo nie mogę. Mówię co mogę, daję termin do namysłu i nie lubię przeciągania. Różnie zawodnicy podchodzą do tego tematu. W tej chwili największym problemem są młodzieżowcy. Klub prowadzi rozmowy z kilkoma zawodnikami, ale nie chce zdradzać szczegółów. Niewykluczone również, że wiosną o licencję w barwach krośnian ubiegać będzie się młody zawodnik z innego kraju.
Wilki sezon zaczną w lany poniedziałek w Opolu (o ile Hawi Racing otrzyma licencję). Do ligi mają się przygotowywać poprzez treningi na swoim torze, zakończone treningiem punktowanym, a następnie wyjazdowym sparingiem ze Speedway Wandą Instal Kraków. Na tę chwilę co prawda skład jest niewiadomą, ale z wypowiedzi trenera Ireneusza Kwiecińskiego wynika, że w meczu tym może pojechać czwórka Polaków wsparta Josefem Francem. - Mam nadzieję, że jeśli w tym roku wejdziemy do play-offów, to zarząd sypnie kasą. Jeśli wszystko będzie się dobrze układać, to nie będziemy potrzebowali wzmocnień kadrowych, tylko porządnego zgrupowania, żeby się dobrze przygotować na swoim torze - mówił na spotkaniu "Flower Power".
Zgrupowanie dla trenera jest ważne m.in. w związku ze specyfiką krośnieńskiego toru. W zeszłym roku gdy zaczynały się play-offy ze względu na porę roku zachowywał się on już zupełnie inaczej niż we wcześniejszej fazie sezonu, przez co sprawiał on zawodnikom problemy i nie był już dla nich handicapem. Nawierzchnia żużlowa to temat, z którym klub w niedalekiej przyszłości chciałby się uporać. W Krośnie nie ukrywają, że chcieliby ją wymienić, ale nie będzie to możliwe bez wsparcia miasta. A to nie ma budżetu z gumy i na razie nie jest w stanie wspomóc tej inwestycji, finansując dwie inne - nową bandę pneumatyczną oraz budowę parku maszyn (tempo prac spędza sen z powiek prezesowi Stelidze. Możliwe, że parking nie będzie oddany do użytku w terminie, czyli do końca marca).
Mocno dyskutowany był udział KSM Krosno w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. W połowie stycznia pojawił się temat zaproszenia do niej, jednak klubu nie było na to stać. - Żeby się w ogóle liczyć w I lidze, potrzeba budżetu na poziomie przynajmniej 2 milionów złotych - tłumaczono. - Stawki za punkty w I lidze, w tej najniższej drabince, są dwukrotnie wyższe niż nasze w najwyższej. Nie mówiąc już o pieniądzach za podpis, których my nie płacimy. Byle młodzieżowiec bez osiągnięć bierze w I lidze kilkadziesiąt tysięcy złotych - wyjaśniał Wojciech Zych. Na jednym z serwisów pojawiła się informacja, że Krosno miałoby w Nice PLŻ jechać z... Martinem Smolinskim w składzie. To nieprawda. - Był temat dwóch Rosjan i firmy, która miała ich opłacać gdybyśmy jechali w I lidze. To mieli być zawodnicy, jak mi mówiono, na 10 punktów w każdym meczu. Chodzi o Denisa Gizatullina i Wiktora Kułakowa - wyjawiał prezes Steliga.
Krośnianie szybko porzucili temat, bo nie mając możliwości zbudowania odpowiedniego składu i budżetu, nie chcieli być chłopcami do bicia. O I lidze cały czas marzą, jednak jak tłumaczyli, chcą ją osiągnąć bez żadnych zaproszeń, w momencie kiedy finanse klubu będą pozwalać na spokojną jazdę w niej. Kiedy to się stanie? Działacze rozmawiają z różnymi firmami i jest "iskiereczka nadziei", że w przyszłym roku klub pozyska większego sponsora. Czy tak będzie przekonamy się jednak dopiero jesienią.
Na spotkaniu poruszono również kilka innych tematów. Między innymi promocji meczów ligowych, która w tym roku ma być prowadzona na większą skalę czy szkolenia, które możliwe iż po okresie zawieszenia w tym roku ponownie ruszy.
Brawo i szacunek za transparentność.