Role się odwróciły

Poniedziałkowy wyrok Sądu Rejonowego w Ostrowie Wlkp. wyraźnie zaskoczył działaczy GKSŻ. Wobec bezpodstawnego ukarania klubu ostrowskiego karą finansową

i odjęciem 7 punktów w tegorocznym sezonie, zarówno uniewinnione osoby, jak i sam klub będą mogły żądać wysokiego odszkodowania.

Tomasz Dzionek
Tomasz Dzionek

W poniedziałek Sąd Rejonowy w Ostrowie Wlkp. wydał wyrok, w którym byłego prezesa KM Ostrów Jana Łyczywka, trenera klubu Lecha Kędziorę i sponsora Jana Garcarka uznał niewinnymi stawianych im zarzutów korupcyjnych. Marcin G. zaś został skazany na karę 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Można więc rzec, że pierwsza w środowisku żużlowym afera korupcyjna dobiegła końca.

Afera i reakcja GKSŻ

Owa historia zaczęła się 30 września 2007 roku w Gorzowie Wlkp, gdzie podczas pamiętnego meczu Stali z Intarem Lazur Ostrów Wlkp. doszło do próby wręczenia łapówki jednemu z zawodników miejscowej drużyny. Wówczas o awans do Ekstraligi oba zespoły walczyły bezpośrednio. Kilka dni później po całym kraju rozeszła się z lotem błyskawicy wiadomość o pierwszej aferze korupcyjnej w polskim żużlu. W kilka dni po feralnym meczu doszło do pierwszych zatrzymań i aresztowań. Oskarżonymi okazali się ówczesny prezes klubu ostrowskiego Jan Łyczywek, trener zespołu Lech Kędziora oraz Jan Garcarek i Marcin G. W efekcie oskarżeń GKSŻ w dniu 16 października 2007 roku po zapoznaniu się, z jak twierdziła wówczas, informacjami prasowymi dotyczącymi podejrzeń o próbę dokonania przekupstwa zawodnika Stali Gorzów, jak również policyjnymi zatrzymaniami, postanowiła wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec KM Ostrów. Decyzją z dnia 23 października zostały nałożone na poszczególnych podejrzanych kary zawieszenia. Klub zaś postanowiono ukarać, nakładając grzywnę i odejmując punkty w sezonie 2008. Następnie Zarząd Główny PZM podjął ostateczna decyzję, wskazując, że "władze KM Ostrów chcąc ratować żużel w Ostrowie na wysokim poziomie złożyły do PZM propozycję zadośćuczynienia w wysokości 400.000 zł i odjęciem 7 punktów meczowych na starcie DM 1 ligi w sezonie 2008. Zarząd Główny PZM propozycję tę zaakceptował".

Wyrok uniewinniający

Po poniedziałkowym wyroku ostrowskiego Sądu, uniewinniającym działacza, trenera i sponsora KMO, powstaje pytanie o zasadność kar nałożonych przez władze polskiego żużla. Jan Łyczywek od początku afery podkreślał, że jest niewinny. Przed meczem barażowym z Zieloną Górą złożył nawet stosowne oświadczenie. Z pracy klubie musiał jednak zrezygnować, tym bardziej, że został przez GKSŻ zawieszony. Trener Kędziora zaś spędził ponad miesiąc w areszcie i także został zawieszony przez Komisję. Jednakże rozpatrujący sprawę Sąd był innego zdania uznając trzech oskarżonych za niewinnych. Można więc sądzić, że kary na ostrowski klub nałożone zostały niesłusznie. Trudno powiedzieć, jak wówczas powinna zachować się GKSŻ w obliczu stawiania pracownikom klubu poważnych zarzutów korupcyjnych. Trzeba podkreślić, że był to pierwszy przypadek złapania na gorącym uczynku osoby składającej propozycję korupcyjną, choć nie ukrywajmy, że na przestrzeni tylu lat musiały w żużlu zdarzać się takie sytuacje. Niemniej jednak od władz żużlowych wymagano konkretnej, szybkiej, lecz sprawiedliwej decyzji i co gorsza opartej jedynie na informacjach prasowych oraz wycieków z policyjnego śledztwa. Mimo, iż takie informacje nie powinny być w żaden sposób wiążące, Komisja miała uzasadnione przypuszczenia o możliwości popełnienia przestępstwa.

Domniemanie niewinności

W polskim systemie prawnym obowiązuje jednak żelazne domniemanie niewinności, nakazujące uznawać daną osobę za niewinną do czasu orzeczenia sądu. Przekonał się o tym ostatnio Zbigniew Ziobro, oskarżający bezpodstawnie doktora G. o zabójstwo. Powołując się na oświadczenia GKSŻ z dnia 23 października 2007 roku, jak również późniejszą decyzję PZM, należy stwierdzić, iż nałożone na KMO kary były wynikiem "udziału w aferze korupcyjnej" i "podejmowania niegodnych działań (przekupstwo lub jego próba)". Trudno było żądać oczekiwania na decyzję do czasu wydania wyroku sądowego w sytuacji, gdy oskarżony klub występowałby dalej w rozgrywkach bez żadnych ewentualnych konsekwencji. Niemniej jednak sformułowania zawarte w obu pismach są na tyle niefortunne, że owego domniemania niewinności nie uwzględniają. Zastanawiającym w całej sytuacji jest fakt toczenia się sprawy przed Sądem Rejonowym w Ostrowie Wlkp., gdyż w myśl przepisów kodeksu postępowania karnego właściwym miejscowo jest zwykle sąd, w którego okręgu popełniono przestępstwo. W powyższej sytuacji próba przekupienia zawodnika miała miejsce w Gorzowie Wlkp. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że rozpatrujący sprawę Sąd, znajdujący się w tym samym mieście, co oskarżany klub żużlowy, mógłby nie być bezstronny.

Konsekwencje decyzji GKSŻ

GKSŻ odnosząc się do wyroku stwierdził, iż KM Ostrów dobrowolnie przyjął na siebie odpowiedzialność sportową i regulaminową za niegodne działania podejmowane w jego interesie. Przyjęcie zaś odpowiedzialności nie wywołuje jednak żadnych skutków prawnych, bo przyznanie się do winy, uznawane było za najlepszy dowód, ale w czasach średniowiecza. Fakt przekazania przez GKSŻ kwoty 400.000 złotych na szkolenie młodych adeptów żużla się chwali, ale nie będzie to miało żadnego znaczenia w przypadku ewentualnego wytoczenia przez KMO powództwa o odszkodowanie. Z twierdzeniem Komisji, że "odpowiedzialność karna poszczególnych osób związana z w/w wydarzeniami jest zagadnieniem odrębnym i niezależnym od odpowiedzialności sportowej i dyscyplinarnej, która rządzi się swoimi prawami", w żaden sposób zgodzić się nie można. Nałożone na klub
i jego pracowników kary były konsekwencją podejrzeń i mają ścisły związek z toczącym się procesem. W przeciwnym razie należałoby spytać za co były nałożone kary? Odpowiedzialność sportowa nie "rządzi się swoimi prawami", lecz zawsze może podlegać ocenie polskiego sądu. Uznanie za winnego osoby nie będącej pracownikiem klubu nie może usprawiedliwiać nałożonych kar, gdyż klub za tą osobę odpowiedzialności nie ponosi.

Niemniej jednak wobec orzeczenia Sądu Rejonowego w Ostrowie Wlkp. zarówno uniewinnione osoby, jak i sam klub mogą dochodzić od GKSŻ wysokiego odszkodowania na podstawie przepisów ogólnych kodeksu cywilnego. Mając na względzie straty spowodowane zarówno nie uzyskaniem w tym roku awansu do Ekstraligi przez ukaranie klubu ujemnymi punktami, jak i utratą części sponsorów, KM Ostrów Wlkp. nie będzie miał zbytnich problemów z uprawdopodobnieniem szkód.

Pozostaje jeszcze sprawa ukaranego Jana Łyczywka i trenera Kędziory, którzy zostali przez GKSŻ zawieszeni. Za naruszenie dobrego imienia będą oni mogli żądać zadośćuczynienia na drodze powództwa cywilnego.

Niezależnie od wyroku sądowego trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do afery korupcyjnej w polskiej piłce nożnej, GKSŻ wykazał się refleksem i szybko zadecydował o konsekwencjach podejrzeń korupcyjnych. Decyzja nie była łatwa i wiązała się z ewentualnymi konsekwencjami oczyszczenia oskarżonych z zarzutów. Z perspektywy czasu okazało się, że podejrzenia nie muszą zawsze okazać się słuszne. Jeśli wyrok Sądu stanie się prawomocny, klub powinien zostać całkowicie oczyszczony z zarzutów. Biorąc pod uwagę ton ostatniego oświadczenia GKSŻ należy jednak przypuszczać, że strona ostrowska na przeprosiny nie ma co liczyć.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×