Piotr Pawlicki na stałe w reprezentacji? "Stać mnie na dużo, dużo więcej"

Polska reprezentacja zajęła drugie miejsce w I rundzie Speedway Best Pairs Cup w Toruniu. Liderem biało-czerwonych był Jarosław Hampel, ale miał on ogromne wsparcie w młodym Piotrze Pawlickim.

O sile polskiej reprezentacji w I rundzie Speedway Best Pairs Cup w Toruniu mieli stanowić Jarosław Hampel i Krzysztof Kasprzak. O ile "Mały" wzorowo wywiązał się ze swojej roli, o tyle "Kasper" został zmieniony już po swoim drugim biegu.
[ad=rectangle]
Na rezerwowego biało-czerwonych trener Marek Cieślak wytypował aktualnego indywidualnego mistrza świata juniorów, Piotra Pawlickiego. Wychowanek leszczyńskiej Unii w rundzie zasadniczej zgromadził na swym koncie cztery punkty w czterech biegach, co pozwoliło Polakom awansować do biegu barażowego. W tym Pawlicki spisał się znakomicie i razem z Hampelem wjechał do wielkiego finału. Tam jednak czekali piekielnie mocni Duńczycy, na których nasi reprezentanci nie znaleźli odpowiedniej recepty.

21-latek ma powody do zadowolenia, bo we wszystkich swoich wyścigach pokazał się z bardzo dobrej strony. Nawet jeśli wynik nie zawsze to oddawał, kibice na stojąco oklaskiwali mistrza świata juniorów za zaangażowanie w walkę o jak najlepszy rezultat. - Szkoda pierwszych wyścigów, w których Krzysiu Kasprzak nie do końca spasował się z torem, ale trener szybko zareagował, dał mi szansę i udało się trochę tych punktów nadgonić. Dzisiaj dawałem z siebie wszystko i chyba w niektórych biegach nawet przedobrzyłem. Wyszły pewne niedociągnięcia w związku ze złapaniem odpowiedniego rytmu czy oswojeniem się z motocyklem. Mimo tego jestem zadowolony z zawodów, bo widzę, że mój sprzęt spisuje się bez zarzutu - powiedział po zawodach Pawlicki.

"Piter" niewiele zaprezentował jedynie w finale. Nicki Pedersen i Niels Kristian Iversen mieli bardzo korzystne pola startowe, co bezlitośnie wykorzystali. Duńczycy znakomicie wyszli spod taśmy i na dystansie nie dali żadnych szans polskim reprezentantom. - Naprawdę szkoda, że nie udało się wygrać finałowego biegu, ale nie ma tego złego. To może być dla nas dodatkowa motywacja, taki kop do dalszej i jeszcze cięższej pracy. A nuż w kolejnych rundach pokażemy się z lepszej strony. W Toruniu Duńczycy byli od nas lepsi i należą im się gratulacje - stwierdził młody żużlowiec.

Przy okazji turnieju jubileuszowego Adriana Miedzińskiego wychowanek Unii Leszno ucierpiał podczas celebrowania. Młodszy z braci Pawlickich przez przypadek poparzył sobie palce dotykając rozgrzanego motocykla. Okazuje się, że uraz wciąż jest niewielkim kłopotem. - Ale tylko niewielkim, bo nie powiedziałbym, że to jest jakiś duży problem. Wiadomo, że te poparzone palce ciągle doskwierają, bo skóra po takim urazie długo się goi i zdarzają się komplikacje. Ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że już wkrótce ręka będzie w stu procentach sprawna - uspokoił najmłodszy z leszczyńskiego klanu.

Pozytywne wrażenie, jakie pozostawił po sobie Piotr Pawlicki może zaowocować powołaniem na kolejne rundy cyklu Speedway Best Pairs Cup. Kolejny etap rywalizacji odbędzie się w Güstrow, a ostatni w Esbjergu. Młody zawodnik uznawany jest obecnie za jednego z najlepszych polskich żużlowców, a trudno spodziewać się aby trener Cieślak znów skorzystał z usług będącego w kiepskiej formie Kasprzaka. - To już jest jednak decyzja trenera i jedyne co mogę zrobić, to dawać z siebie wszystko - uciął krótko Pawlicki. - Oczywiście bardzo bym się cieszył, gdybym znów został obdarzony zaufaniem, zauważony i doceniony za prezentowaną formę. Na pewno miałbym wtedy okazję żeby pokazać się z lepszej strony, niż w Toruniu, bo wiem, że stać mnie na dużo, dużo więcej. Nie będę ukrywać, że na Motoarenie popełniłem trochę błędów i ta zdobycz mogłaby być wyższa. Staram się jednak tym nie przejmować, tylko pracować nad sobą, żeby takich uchybień więcej nie było - dodał.

Jednym z poważniejszych błędów mistrza świata juniorów była utrata drugiej pozycji na rzecz Tomasa Jonassona w wyścigu osiemnastym. Szwed przez cały bieg naciskał młodego Polaka, który z kolei bez przerwy oglądał się na swojego rywala. W pewnym momencie stracił rytm jazdy i na pierwszym łuku czwartego okrążenia siła odśrodkowa wyrzuciła go na zewnętrzną, co Jonasson bez problemu wykorzystał. - Dobrze poszło nam na pierwszym łuku i wyszliśmy na podwójne prowadzenie. Na dystansie musiałem jednak uważać na zawodnika za mną, stąd te ciągłe oglądanie się za siebie. Miałem przed sobą partnera z reprezentacji i to moja uwaga miała skupić się na rywalu. Poza tym zawsze jeśli jest taka możliwość, to chcę pomóc swojemu koledze z pary. Niestety nie zawsze to wychodzi, bo faktycznie, jak w tym przypadku, czasami traci się przez to punkty - wytłumaczył Pawlicki. - Wszelkie błędy jakie popełniłem były spowodowane tym, że nie mam jeszcze takiego obycia z motocyklem, jak w trakcie rozgrywek ligowych. Jesteśmy na początku sezonu i mieliśmy okazję żeby pojechać w zaledwie kilku treningach i sparingach, czy jakichś tam turniejach indywidualnych. Zatem takie zawody jak Speedway Best Pairs to w tym momencie naprawdę spore wyzwanie - zauważył.

Czy Piotr Pawlicki na stałe zagości w "dorosłej" reprezentacji Polski?
Czy Piotr Pawlicki na stałe zagości w "dorosłej" reprezentacji Polski?

Pawlicki znakomicie dogadywał się na torze z Jarosławem Hampelem. W czternastym biegu po profesorsku zablokował Andrzeja Lebiediewa robiąc miejsce swojemu starszemu partnerowi z pary, co zaowocowało podwójnym zwycięstwem dla Polski. W pozostałych wyścigach także współpraca obu żużlowców wyglądała wzorowo. - Chyba każdy, kto oglądał te zawody, musiał to zauważyć. Z Jarkiem współpracuje mi się dobrze i jest to przy okazji zawodnik na którym się wzoruję. Nie w stu procentach oczywiście, bo ja sam staram się wytyczać swoje ścieżki, ale przecież wciąż jestem młody i mając kontakt z takim zawodnikiem powinienem korzystać z jego doświadczenia. Jarek jest więc dla mnie ogromnym wzorem i to niesamowite uczucie dowozić z nim podwójne prowadzenie do mety z Orzełkiem na piersi. Jeszcze nie tak dawno pozostawało to tylko w sferze marzeń, a dziś stało się faktem. Bardzo satysfakcjonuje mnie to, że mogłem z nim dzisiaj współpracować na torze - mówił wyraźnie uradowany junior leszczyńskich Byków.

"Piter" po zawodach na Motoarenie spieszył się do Leszna, gdzie już w niedzielę rozegrany zostanie finał Mistrzostw Polski Par Klubowych. Tam młodszy z braci Pawlickich tym razem będzie musiał stanąć naprzeciwko Hampela. - Dobrze jest mieć go po swojej stronie, ale równie przyjemnie będzie się sprawdzić w rywalizacji z nim podczas zawodów w Lesznie - zakończył z uśmiechem na ustach mistrz świata juniorów.

Źródło artykułu: