Damian Ziołański: Tomas H. Jonasson w sparingach spisał się poniżej oczekiwań. Czy nie martwi pana jego forma?
Piotr Rusiecki: Wydaje mi się, że Tomas jest na tyle ambitnym zawodnikiem, że sobie poradzi. W zeszłych sezonach udowadniał, że tor w Lesznie mu odpowiada, dobrze punktując i walcząc na całej szerokości. Póki co jesteśmy spokojni o jego dyspozycję, zwłaszcza że sparingi nie równają się normalnym meczom. Pamiętam czasy, kiedy Unia w sparingach dominowała, a w lidze przegrywała. Treningi punktowane są głównie po to, by dopasować sprzęt do nawierzchni. Nie traktowałbym ich jako wyznacznik formy któregoś z zawodników.
[ad=rectangle]
Marek Pawłowski: Nie żałuje pan, że puścił Balińskiego do Rybnika? Patrząc na same sparingi, to "Bally" miażdży Jonassona, Zengotę czy Przemka Pawlickiego.
- Kibice będą oceniać tę decyzję po wynikach. Nie wiem, czy faktycznie forma Damiana jest zwyżkująca. Jeśli tak, to bardzo się z tego cieszę, ponieważ nadal jest zawodnikiem Unii i po roku może do nas wrócić. Myślę, że dzięki startom na torach pierwszoligowych odbuduje swoją formę. Ale czy ten ruch okaże się słuszny, zobaczymy po sezonie.
Tomek_Gollob: Dlaczego pospieszyliście się państwo z wypożyczeniem Damiana Balińskiego do Rybnika, skoro można było najpierw ocenić jego formę w sparingach jeszcze jako zawodnika Unii? Idąc dalej, czy formalnie możliwe jest, w momencie kiedy Damian nie wystartował jeszcze dla klubu z Rybnika w lidze, podpisać umowę z klubem z Leszna i "wypuścić" Damiana od kolejnego okienka transferowego?
- Formalnie to chyba niemożliwe, gdyż Damian podpisał już umowę z klubem z Rybnika. W tamtym roku wiele osób mówiło, że może lepiej byłoby dla Damiana, gdyby jeździł w pierwszej lidze. Jak wspomniałem, ktoś decyzję musiał podjąć. Biorą ją na siebie. Myślę, że wyjdzie ona z korzyścią dla obu stron.
cashGW: Skład Unii Leszno na sezon 2015 wygląda imponująco. Czy nie obawia się pan, że, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, oczekiwania mogą być tak duże, że presja na zawodników będzie dla nich paraliżująca? Dodatkowo drużyna zbudowana jest ze świetnych żużlowców, o których wiadomo jednak, że nie mają łatwych charakterów (bracia Pawliccy, Nicki czy Emil). Czy nie obawia się pan, że może dojść do konfliktów na przykład w związku z przywództwem w drużynie?
- Presja to nieodłączny element, z którym profesjonalni sportowcy muszą sobie radzić. Nie sądzę więc, by stanowiła ona jakiś problem. Dziś już możemy stwierdzić, że dobrze, że mamy, w obliczu kontuzji Emila, sześciu seniorów. Ten dodatkowy będzie nam w pierwszych kolejkach bardzo potrzebny. Nie uważam, by w drużynie panowała niezdrowa rywalizacja, która mogłaby się przyczynić do konfliktów albo negatywnie wpłynąć na atmosferę.
Filip Kępiński: Pytanie odnośnie Duńczyka Nickiego Pedersena. Czy ściągnięcie go do klubu z perspektywy ostatniego sezonu uważa pan za udany transfer? Ciągle bowiem potwierdza się teza, że jest antymagnesem złotego medalu w DMP. Czy wierzy pan w niego aż tak mocno i czy to opłacalne wydawać tyle na zawodnika, który, patrząc wstecz, w najważniejszych momentach po prostu zawodzi?
- Nie urodził się jeszcze zawodnik, któremu w momencie podpisywania kontraktu, można by było z góry zapisać określoną liczbę punktów na sezon. A czy Nicki był dobrym zakupem? Mamy jeszcze rok na ocenę i wyciągnięcie wniosków. Okaże się też, czy Duńczyk jest rzeczywiście antymagnesem złota, choć jak popatrzymy na jego zdobycze punktowe w ostatnich latach, to były one imponujące. Można wskazać wielu innych zawodników, którzy w stopniu większym od Nickiego przyczynili się do gorszych wyników zespołu. Akurat poprzedni sezon był jednym ze słabszych w jego wykonaniu, ale liczę, że się odbuduje i w tym będzie punktował na zupełnie innym, lepszym poziomie.
Daniel Worobiec: Unia jest takim klubem, w którym żużlowcy startują kilka sezonów. Na przykład Nicki Pedersen będzie jeździł drugi rok z rzędu; są bracia Pawliccy, aż żal zapomnieć o Leigh Adamsie. To dobrze świadczy o waszej drużynie. Proszę więc powiedzieć, co takiego jest w Lesznie, że zawodnicy wiążą się z klubem na dłużej: czy to dzięki rodzinnej atmosferze i dużemu zaufaniu kibiców, czy może jest coś, czego nie widzimy, a co powoduje, że żużlowcy, choćby tacy jak Pedersen, który poprzednio zmieniał kluby jak rękawiczki, chętnie przedłużają kontrakty?
- Co ich przyciąga? Ładne dziewczyny (śmiech). Nie jesteśmy klubem z najwyższej półki, jeśli chodzi o płace, lecz jako nasz atut wymieniłbym stabilność i solidność, które piątka właścicieli klubu zawsze zawodnikom gwarantowała. Wydaje mi się, że to główny powód, dla którego zawodnicy chcą w Lesznie jeździć. Kibice oczywiście też mają wpływ. Są emocjonalnie związani z Unią, a żużel w Lesznie jest dyscypliną wiodącą.
Damian Ziołański: Jakie szanse na ligowy skład ma Dominik Kubera?
- Na pewno nie zostanie wypożyczony do innego klubu. Być może w pojedynczych meczach będzie startował jako gość. To nasz trzeci junior, za kilka dni skończy wymagane do startów w lidze 16 lat. Patrząc na jego postępy oraz na to, jak podchodzi do sportu, ma spore szanse na regularną jazdę w rozgrywkach ligowych.
Oscar Koszołko: Dlaczego Tobiasz Musielak został kapitanem Unii?
- Był to wybór menedżera, w który ja nie ingerowałem.
Marek Nowacki: W ostatnich latach, przede wszystkim za czasów prezesa Dworakowskiego, sporo było kontrowersji odnośnie do przygotowywania nawierzchni w Lesznie. Zdarzało się, że zawodnicy walczyli bardziej z torem niż ze sobą. Pojawiały się również opinie, że to przez nowe tłumiki tory mocno przyczepne są niebezpieczne dla zawodników i przez to zdecydowanie częściej przygotowywano twarde nawierzchnie. Czy uważa pan, że drużyny preferujące przyczepne nawierzchnie (w tym też drużyna leszczyńska) będą miały pewien dodatkowy atut toru domowego po ponownym wprowadzeniu "przelotówek"?
- Będziemy przygotowywać taki tor, by był równy dla wszystkich, regulaminowy i bezpieczny. Chcielibyśmy, żeby był zarazem naszym atutem. Niczego nie będziemy jednak robić za wszelką cenę. Pierwszy test już w najbliższą niedzielę.
Damian Ziołański: Ma pan już wizję układu par? Jeśli tak, to jaką?
- Wizja układu par runęła w momencie urazu Emila. Żużel to tak niebezpieczny i kontuzjogenny sport, że trudno cokolwiek planować. Póki co wypowiadam się w tym temacie ostrożnie. Dużo więcej będzie można powiedzieć po inauguracyjnym spotkaniu.
Adam Sandal: Czy naprawdę ma pan takie parcie na złoto? Skład z Pedersenem i Sajfutdinowem do tanich nie należy. Skąd na takich zawodników pozyskał pan pieniądze? Czy nie dostrzega pan tego, że kibice coraz mniej utożsamiają z zawodnikami jeżdżącymi w Lesznie?
Daniel Wilczak: Proszę mi powiedzieć, dlaczego co roku planujecie i mówicie, że tworzycie zespół na bazie wychowanków, czyli tak zwany "na kilka lat", z polskimi zawodnikami, a w okresie transferowym podejmujecie inne decyzje?
- Parcia na złoto nie ma, jednak jeśli się coś robi, to stawia się poprzeczkę wysoko i mierzy w wygrane. A skoro dążymy do zwycięstw w każdym meczu, to naturalną konsekwencją tego jest chęć walki o złoto. To jasne i normalne. Nie widzę niczego złego w ambitnych planach. Nasi kibice chyba też optują za tym, by skład był jak najsilniejszy. Skąd pieniądze? Pochodzą one od firm, które współpracują z nami od dłuższego czasu. Do grona sponsorów dołączyły nowe przedsiębiorstwa; jak co roku sporo pomaga nam miasto. Zawsze, nawet w najgorszych momentach, z klubem jest jego pięciu udziałowców. Zagrożenie, że Unii zabraknie pieniędzy na dokończenie sezonu, nie istnieje. Co do wychowanków - jak na dzisiejsze realia mamy ich wystarczająco. Jesteśmy jednym z niewielu klubów, które opierają skład na swoich zawodnikach. Bracia Pawliccy, Tobiasz Musielak, Bartosz Smektała - w meczu może wystartować czterech naszych wychowanków, z którymi fani będą się przecież identyfikować.
[nextpage]Marek Nowacki: Pod koniec września powiedział pan w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, że dąży do zmniejszenia kosztów funkcjonowania klubu między innymi poprzez zmniejszenie zarobków drużyny w sezonie 2015. Następnie sprowadzono Emila Sajfutdinowa i Thomasa Jonassona, którzy raczej do najtańszych zawodników nie należą. Co się zmieniło od tamtego czasu, że zdecydowano się jednak na tak drogie transfery? Pojawił się jakiś nowy poważny sponsor, a może po prostu zmienił pan zdanie?
- Drużyna nie będzie droższa niż w ubiegłym sezonie. To plus minus ten sam poziom. Nie ma wzrostu kosztów albo kontraktów, które nie byłyby poparte rzeczywistością. Ze współpracy ze sponsorami jesteśmy zadowoleni. Pojawiło się kilku nowych, a niektóre z firm, które są z nami dłużej, zainwestowały więcej w reklamy.
Michał Szymczak: Jakiego żużlowca najbardziej chciałby pan mieć u siebie w drużynie?
- Leigh Adamsa.
Andrzej Żywiec: Krzysztof Kasprzak to wychowanek Unii Leszno, a w zeszłym sezonie najlepszy polski żużlowiec. Unia wychowankami stoi, w składzie są Musielak, Pawliccy, Smektała... Czy życzyłby pan sobie, aby kiedyś z bykiem na plastronie ponownie startował Krzysztof Kasprzak? Czy jest to zawodnik, którego chciałby pan w swoim zespole?
- Szczerze mówiąc, chodziły mi po głowie myśli, by z Krzysztofem rozmawiać, ale z tego, co wiem, tak szybko dogadał się w Gorzowie, że nawet nie było po co dzwonić. Spóźniłem się. Przed nikim jednak nie zamykamy drzwi. Ani przed Kasprzakiem, ani przed Balińskim, ani przed Okoniewskim. Jeśli będzie nas na tych zawodników stać, to nie widzę problemu, by ponownie reprezentowali nasz klub.
Marek Pawłowski: Jaka jest wizja składu na sezon 2016? Wiadomo, że za rok Piotr Pawlicki będzie seniorem, więc ktoś z obecnego składu będzie musiał wypaść. Jak pan zamierza rozwiązać ten problem?
- Nie podejmę się póki co snucia planów na przyszły rok, a to z tego względu, o którym mówiłem wcześniej. Sport jest nieprzewidywalny; nie wiem, co się wydarzy. Ale na pewno mamy utalentowanych młodzieżowców. Dwóch z nich już jeździ, kolejni będą przystępować do licencji, więc jestem przekonany, że będzie kim zastąpić Piotra Pawlickiego.
Maveral: Czy Unia Leszno dąży do tego, aby w przyszłości jechać samymi wychowankami lub żeby zdecydowana większość składu była wychowankami?
- Teoretycznie jest to możliwe. Życie pisze jednak swoje scenariusze. Chcemy walczyć o najwyższe trofea. Nie zawsze może się to udać, jadąc wyłącznie wychowankami. A ostatnio ekonomia nie idzie w parze z naturą i dobrem sportu. Musimy stawiać na to, co jest marketingowo i sportowo lepsze.
Damian Ziołański: Kiedy do licencji podejdzie Marek Lutowicz? Przez kilka dni w zeszłym sezonie w Lesznie trenował Wiktor Trofimov. Czy do licencji będzie podchodził w barwach Unii?
- Nie potrafię powiedzieć, kiedy dokładnie Marek przystąpi do egzaminu. Natomiast Trofimow faktycznie trenował u nas, nawet otrzymał pomoc od mojej firmy oraz firmy Agromix. W momencie, kiedy zaczęły się problemy na Ukrainie, sprawa ucichła i na razie nie mamy z zawodnikiem kontaktu.
Mar Nie: Dlaczego nie ma w Lesznie szkółki miniżużla?
- Moim zdaniem miniżużel w Lesznie nie jest potrzebny, ponieważ będzie generował kolejne koszty. Chłopcy zaczynają treningi w odpowiednim wieku, a jak ktoś ma smykałkę do żużla, to aktualna metoda szkolenia wystarczy.
Michał Szymczak: Najsympatyczniejszy żużlowiec, jakiego pan zna?
- Leigh Adams.
Tomek_Gollob: Czy bierzecie państwo pod uwagę wprowadzenie całkowitego zakazu "palenia" na trybunach i pozostawienie takiej możliwości tylko na koronie stadionu (tak jak w Gorzowie). Rysuje się tutaj problem dla świadomych rodziców z dziećmi (przyszłymi kibicami) i scysje z fanami, którzy, mówiąc kolokwialnie, mają egoistyczne nawyki i trują najmłodszych (nie wzmiankując o starszych).
- Jeżeli wejdą w życie przepisy o zakazie palenia na stadionie, to na pewno się do nich dostosujemy. Póki takich obostrzeń nie ma, nie planujemy zmian.
Roberto11: Dlaczego pana ludzie nic nie robią, żeby w waszym sklepie internetowym znalazło się coś interesującego? Wiem, że pan ma już przyszykowaną odpowiedź, że więcej gadżetów jest dostępnych w galerii, ale mieszkam zagranicą i od dwóch lat chciałbym coś w sklepie kupić. Może kombinezon, może kurtkę, może koszulki polo. Niestety, kiedy piszę do klubu, cały czas odpowiadacie, że będzie, a upływa parę miesięcy i nic się nie zmienia, dalej to samo.
- Nie potrafię w tej chwili udzielić odpowiedzi.