"W ogniu pytań". Piotr Rusiecki: Chciałem dzwonić do Kasprzaka

Prezes Fogo Unii Leszno nie obawia się o kondycję finansową swojego klubu. W przyszłości nie wyklucza rozmów z Krzysztofem Kasprzakiem o jego powrocie do Leszna.

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus

Damian Ziołański: Tomas H. Jonasson w sparingach spisał się poniżej oczekiwań. Czy nie martwi pana jego forma?

Piotr Rusiecki: Wydaje mi się, że Tomas jest na tyle ambitnym zawodnikiem, że sobie poradzi. W zeszłych sezonach udowadniał, że tor w Lesznie mu odpowiada, dobrze punktując i walcząc na całej szerokości. Póki co jesteśmy spokojni o jego dyspozycję, zwłaszcza że sparingi nie równają się normalnym meczom. Pamiętam czasy, kiedy Unia w sparingach dominowała, a w lidze przegrywała. Treningi punktowane są głównie po to, by dopasować sprzęt do nawierzchni. Nie traktowałbym ich jako wyznacznik formy któregoś z zawodników.
Marek Pawłowski: Nie żałuje pan, że puścił Balińskiego do Rybnika? Patrząc na same sparingi, to "Bally" miażdży Jonassona, Zengotę czy Przemka Pawlickiego. - Kibice będą oceniać tę decyzję po wynikach. Nie wiem, czy faktycznie forma Damiana jest zwyżkująca. Jeśli tak, to bardzo się z tego cieszę, ponieważ nadal jest zawodnikiem Unii i po roku może do nas wrócić. Myślę, że dzięki startom na torach pierwszoligowych odbuduje swoją formę. Ale czy ten ruch okaże się słuszny, zobaczymy po sezonie.

Tomek_Gollob: Dlaczego pospieszyliście się państwo z wypożyczeniem Damiana Balińskiego do Rybnika, skoro można było najpierw ocenić jego formę w sparingach jeszcze jako zawodnika Unii? Idąc dalej, czy formalnie możliwe jest, w momencie kiedy Damian nie wystartował jeszcze dla klubu z Rybnika w lidze, podpisać umowę z klubem z Leszna i "wypuścić" Damiana od kolejnego okienka transferowego?

- Formalnie to chyba niemożliwe, gdyż Damian podpisał już umowę z klubem z Rybnika. W tamtym roku wiele osób mówiło, że może lepiej byłoby dla Damiana, gdyby jeździł w pierwszej lidze. Jak wspomniałem, ktoś decyzję musiał podjąć. Biorą ją na siebie. Myślę, że wyjdzie ona z korzyścią dla obu stron.

cashGW: Skład Unii Leszno na sezon 2015 wygląda imponująco. Czy nie obawia się pan, że, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, oczekiwania mogą być tak duże, że presja na zawodników będzie dla nich paraliżująca? Dodatkowo drużyna zbudowana jest ze świetnych żużlowców, o których wiadomo jednak, że nie mają łatwych charakterów (bracia Pawliccy, Nicki czy Emil). Czy nie obawia się pan, że może dojść do konfliktów na przykład w związku z przywództwem w drużynie?

- Presja to nieodłączny element, z którym profesjonalni sportowcy muszą sobie radzić. Nie sądzę więc, by stanowiła ona jakiś problem. Dziś już możemy stwierdzić, że dobrze, że mamy, w obliczu kontuzji Emila, sześciu seniorów. Ten dodatkowy będzie nam w pierwszych kolejkach bardzo potrzebny. Nie uważam, by w drużynie panowała niezdrowa rywalizacja, która mogłaby się przyczynić do konfliktów albo negatywnie wpłynąć na atmosferę.

Filip Kępiński: Pytanie odnośnie Duńczyka Nickiego Pedersena. Czy ściągnięcie go do klubu z perspektywy ostatniego sezonu uważa pan za udany transfer? Ciągle bowiem potwierdza się teza, że jest antymagnesem złotego medalu w DMP. Czy wierzy pan w niego aż tak mocno i czy to opłacalne wydawać tyle na zawodnika, który, patrząc wstecz, w najważniejszych momentach po prostu zawodzi?

- Nie urodził się jeszcze zawodnik, któremu w momencie podpisywania kontraktu, można by było z góry zapisać określoną liczbę punktów na sezon. A czy Nicki był dobrym zakupem? Mamy jeszcze rok na ocenę i wyciągnięcie wniosków. Okaże się też, czy Duńczyk jest rzeczywiście antymagnesem złota, choć jak popatrzymy na jego zdobycze punktowe w ostatnich latach, to były one imponujące. Można wskazać wielu innych zawodników, którzy w stopniu większym od Nickiego przyczynili się do gorszych wyników zespołu. Akurat poprzedni sezon był jednym ze słabszych w jego wykonaniu, ale liczę, że się odbuduje i w tym będzie punktował na zupełnie innym, lepszym poziomie.

Daniel Worobiec: Unia jest takim klubem, w którym żużlowcy startują kilka sezonów. Na przykład Nicki Pedersen będzie jeździł drugi rok z rzędu; są bracia Pawliccy, aż żal zapomnieć o Leigh Adamsie. To dobrze świadczy o waszej drużynie. Proszę więc powiedzieć, co takiego jest w Lesznie, że zawodnicy wiążą się z klubem na dłużej: czy to dzięki rodzinnej atmosferze i dużemu zaufaniu kibiców, czy może jest coś, czego nie widzimy, a co powoduje, że żużlowcy, choćby tacy jak Pedersen, który poprzednio zmieniał kluby jak rękawiczki, chętnie przedłużają kontrakty?

- Co ich przyciąga? Ładne dziewczyny (śmiech). Nie jesteśmy klubem z najwyższej półki, jeśli chodzi o płace, lecz jako nasz atut wymieniłbym stabilność i solidność, które piątka właścicieli klubu zawsze zawodnikom gwarantowała. Wydaje mi się, że to główny powód, dla którego zawodnicy chcą w Lesznie jeździć. Kibice oczywiście też mają wpływ. Są emocjonalnie związani z Unią, a żużel w Lesznie jest dyscypliną wiodącą.

Damian Ziołański: Jakie szanse na ligowy skład ma Dominik Kubera?

- Na pewno nie zostanie wypożyczony do innego klubu. Być może w pojedynczych meczach będzie startował jako gość. To nasz trzeci junior, za kilka dni skończy wymagane do startów w lidze 16 lat. Patrząc na jego postępy oraz na to, jak podchodzi do sportu, ma spore szanse na regularną jazdę w rozgrywkach ligowych.

Oscar Koszołko: Dlaczego Tobiasz Musielak został kapitanem Unii?

- Był to wybór menedżera, w który ja nie ingerowałem.

Marek Nowacki: W ostatnich latach, przede wszystkim za czasów prezesa Dworakowskiego, sporo było kontrowersji odnośnie do przygotowywania nawierzchni w Lesznie. Zdarzało się, że zawodnicy walczyli bardziej z torem niż ze sobą. Pojawiały się również opinie, że to przez nowe tłumiki tory mocno przyczepne są niebezpieczne dla zawodników i przez to zdecydowanie częściej przygotowywano twarde nawierzchnie. Czy uważa pan, że drużyny preferujące przyczepne nawierzchnie (w tym też drużyna leszczyńska) będą miały pewien dodatkowy atut toru domowego po ponownym wprowadzeniu "przelotówek"?

- Będziemy przygotowywać taki tor, by był równy dla wszystkich, regulaminowy i bezpieczny. Chcielibyśmy, żeby był zarazem naszym atutem. Niczego nie będziemy jednak robić za wszelką cenę. Pierwszy test już w najbliższą niedzielę.

Damian Ziołański: Ma pan już wizję układu par? Jeśli tak, to jaką?

- Wizja układu par runęła w momencie urazu Emila. Żużel to tak niebezpieczny i kontuzjogenny sport, że trudno cokolwiek planować. Póki co wypowiadam się w tym temacie ostrożnie. Dużo więcej będzie można powiedzieć po inauguracyjnym spotkaniu.

Adam Sandal: Czy naprawdę ma pan takie parcie na złoto? Skład z Pedersenem i Sajfutdinowem do tanich nie należy. Skąd na takich zawodników pozyskał pan pieniądze? Czy nie dostrzega pan tego, że kibice coraz mniej utożsamiają z zawodnikami jeżdżącymi w Lesznie?
Daniel Wilczak: Proszę mi powiedzieć, dlaczego co roku planujecie i mówicie, że tworzycie zespół na bazie wychowanków, czyli tak zwany "na kilka lat", z polskimi zawodnikami, a w okresie transferowym podejmujecie inne decyzje?

- Parcia na złoto nie ma, jednak jeśli się coś robi, to stawia się poprzeczkę wysoko i mierzy w wygrane. A skoro dążymy do zwycięstw w każdym meczu, to naturalną konsekwencją tego jest chęć walki o złoto. To jasne i normalne. Nie widzę niczego złego w ambitnych planach. Nasi kibice chyba też optują za tym, by skład był jak najsilniejszy. Skąd pieniądze? Pochodzą one od firm, które współpracują z nami od dłuższego czasu. Do grona sponsorów dołączyły nowe przedsiębiorstwa; jak co roku sporo pomaga nam miasto. Zawsze, nawet w najgorszych momentach, z klubem jest jego pięciu udziałowców. Zagrożenie, że Unii zabraknie pieniędzy na dokończenie sezonu, nie istnieje. Co do wychowanków - jak na dzisiejsze realia mamy ich wystarczająco. Jesteśmy jednym z niewielu klubów, które opierają skład na swoich zawodnikach. Bracia Pawliccy, Tobiasz Musielak, Bartosz Smektała - w meczu może wystartować czterech naszych wychowanków, z którymi fani będą się przecież identyfikować.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×