Zielonogórzanie byli faworytem pojedynku z PGE Stalą Rzeszów i potwierdzili to na torze. Żurawie jednak wysoko zawiesiły poprzeczkę i twardo walczyły o każdy punkt. - Cało i zdrowo skończyliśmy zawody i wygraliśmy. Będzie czas na przemyślenia, żeby jeszcze co nieco poprawić, bo jest jeszcze coś do poprawy. Wnioski są takie, że nie możemy zakładać, że przyjeżdża klub z Rzeszowa, niby słaby zespół, ale przeciwko nam pokazał kawał dobrego speedwaya. Rywale walczyli, pokazali charakter i udowodnili, że nie można nikogo przekreślać - podsumował Grzegorz Walasek.
[ad=rectangle]
Podopieczni Sławomira Dudka w inauguracyjnym spotkaniu mieli problem z odpowiednim wychodzeniem spod taśmy. Właśnie starty są jednym z elementów, nad którymi zawodnicy SPAR Falubazu Zielona Góra muszą jeszcze popracować. - Trzeba jeszcze dopiąć pewne rzeczy. Sparingi to jednak sparingi, można robić pewne rzeczy z torem, a na meczu już pewnych rzeczy się nie da. Musimy popracować nad tym, by nie robić innej nawierzchni na treningu i innej podczas spotkania ligowego. W meczu komisarze pewne sprawy inaczej układają. Tor był w sumie dobry, bo nie był dziurawy ani nierówny, ale osobiście wolałbym coś innego. Nie było jednak źle - dodał wychowanek zielonogórskiego klubu.
38-latek wywalczył w niedzielę 10 punktów w pięciu startach, lecz po zakończeniu meczu nie ukrywał, że miał problem z odpowiednim dopasowaniem motocykli. - Być może trzeba poprawić coś w motocyklach, bo podczas sparingu dobrze jechałem, a przeciwko PGE Stali źle mi się startowało szczerze mówiąc. Przez całe zawody coś zmieniałem, ale to nie przynosiło efektu. Po sparingach myślałem, że już już super, pięknie i ładnie, ale niestety mecz pokazał, że trzeba jeszcze trochę pojeździć - przyznał.
Wynik urodzonego w Krośnie Odrzańskim zawodnika mógłby być nieco gorszy, gdyby w swoim ostatnim starcie nie poradziłby on sobie z Arturem Czają. Ostatecznie żużlowiec SPAR Falubazu minął na ostatnim łuku juniora gości. - Próbowałem ustawić motocykl na start, mocno go skróciłem, przez co motor wybierał wszystkie nierówności na łukach. Niby start był lepszy, ale w polu się męczyłem. Chciałem to jakoś wypośrodkować, ale jak już zmieniłem coś na ostatni bieg, to przegrałem start, próbowałem gonić po trasie, ale na ostatnich metrach jednak udało się minąć Artura Czaję - zakończył Grzegorz Walasek.