Zawodnicy nadal żonglują tłumikami. Gapiński: Jeden silnik lepiej współgra z Poldemem, a inny z Kingiem

MONEYmakesMONEY.pl Stal Gorzów poniosła porażkę 40:50 w pierwszym meczu sezonu 2015. W Tarnowie mistrzów Polski zawiodła najbardziej druga linia, którą stanowił m.in. Tomasz Gapiński.

Wróciły demony z wcześniejszej potyczki w Jaskółczym Gnieździe, którą żółto-niebiescy zakończyli klęską i zdobyciem tylko trzydziestu jeden oczek. Teraz było odrobinę lepiej więc i widoki na bonus są dużo dogodniejsze. - Jak co roku nie możemy się tutaj połapać o co w tym wszystkim chodzi. Zawodnicy Unii są u siebie kosmicznie dopasowani, są bardzo szybcy. Co tu dużo mówić, gospodarze zwyciężyli zasłużenie. Pomimo naszych dobrych wyścigów w środku zawodów, końcówka i tak należała do nich - kręcił głową.
[ad=rectangle]
- Czy jesteśmy na dobrej drodze do bonusa się dopiero okaże. Tarnowianie triumfowali w 2014 roku w Gorzowie. Dlatego nie mówmy teraz, że ktoś ma większe lub mniejsze szanse na dodatkowy punkt za dwumecz - ostrzegał "Gapa".

Gorzowski zawodnik na swoim koncie zapisał dwa punkty w trzech startach i widać było, że wyraźnie męczy się na owalu w Mościcach. Doszły także kłopoty ze sprzętem. - Zmienialiśmy, próbowaliśmy różnych rzeczy. W moim trzecim wyścigu zsunęła mi się rączka od gazu, dlatego może też tak słabo wyszło. Sygnalizowałem trenerowi ten problem. W kolejnych wyścigach postawiono na innych, ale nie jestem o to zły. Wynik był niekorzystny, szkoleniowiec próbował ratować sytuację rezerwami taktycznymi -wyjaśniał.

Urodzony w Pile jeździec liczył na pokonanie Jaskółek, ale oceniając na chłodno końcowe rozstrzygnięcie, nie czuje ogromnego rozczarowania . - Nie powiem nic odkrywczego. Zawsze wyjeżdża się na tor z nastawieniem zwycięstwa. Patrząc na spokojnie wydaje mi się, że rezultat jaki osiągnęliśmy nie jest najgorszy. Biorąc też pod uwagę ubiegłoroczne lanie i wyniki jakie "robiły" inne ekipy w Tarnowie. Więcej będziemy mogli powiedzieć po tym jak przyjadą tutaj następne zespoły i co będą w stanie uzyskać - tłumaczył.

U progu sezonu wielu zawodników nie ustabilizowało jeszcze swojej dyspozycji m.in. ze względu na ciągłe poszukiwanie odpowiedniej synchronizacji nowych tłumików z jednostkami napędowymi. - Non stop nimi żonglujemy. Jeden silnik pracuje lepiej na Poldemie, a drugi dobrze współgra z Kingiem. Rotacja idzie cały czas. Większość zamyka się na te dwie firmy i myślę, że one już do końca będą w głównej mierze funkcjonować na rynku - przedstawił swój punkt widzenia.

Przez kontuzję 33-latek nie pojeździł sobie zbyt wiele w poprzednich rozgrywkach. To co było postanowił jednak odkreślić grubą kreską. Liczy się tylko to co tu i teraz. Nie straszna mu walka o skład z Piotrem Świderskim, z której wychodzi na razie górą. - Głód jazdy jest. Na początku pogoda była dla nas łaskawa, chwilę potrenowaliśmy, potem się zepsuła, nawiedziły nas deszcze, śniegi i przymrozki. Ja się jednak cieszę, że ta karuzela ruszyła. Wreszcie całą zimę mogłem solidnie i normalnie przepracować. Wszystko zostało wyleczone, kontuzje mnie omijały. I nawet pomimo tego, że ten start w Tarnowie był taki przeplatany, to jestem dobrej myśli - zakomunikował.

Tomasz Gapiński nie zaliczy meczu w Tarnowie do udanych
Tomasz Gapiński nie zaliczy meczu w Tarnowie do udanych

Ze względu na wcześniejsze odwołanie pierwszej rundy, która wypadała w święta Wielkanocne, zawodnik Stali mógł spędzić ten czas z rodziną. To wyjątkowa chwila, gdyż zazwyczaj żużlowcy wykonują w te dni swój zawód i rozjeżdżają się w różne rejony Polski, by bronić barw swoich zespołów. - Święta w domu i w gronie najbliższych to na pewno przyjemny moment i duży plus tej sytuacji. Z drugiej strony przełożony mecz na dalszy termin, i te dni w kalendarzu uciekają. Tak czy siak była to dobra decyzja. I tak padało więc byśmy nie odjechali tej kolejki - zakończył.

Źródło artykułu: