Zespół GKM-u po wielu latach przerwy wrócił w szeregi najlepszej ligi świata. Mimo to nie próbował nawet ściągnąć do siebie jeźdźca, który stawiał w tym mieście pierwsze żużlowe kroki. - Temat klubu z Grudziądza jest w moim przypadku trochę dziwny. Parę spraw zostało popsutych. Musiałem w pewnym momencie odejść ponieważ zabrakło dla mnie miejsca w drużynie. Przeniosłem się do Gorzowa, następnie był pobyt w Gdańsku. Teraz też ze mną nie rozmawiano. Nie wiem dlaczego, bo na "swoich śmieciach" zawsze nieźle mi szło. "Robiłem" przeważnie dwucyfrówki. Szkoda, że swoi tak traktują swojego - wyznaje zmartwiony.
[ad=rectangle]
Rękę wyciągnęła Unia Tarnów, a on niemal bez wahania przystał na ofertę Jaskółek. - Chcę podziękować prezesowi, który mnie do Tarnowa sprowadził. Prawdopodobnie przede wszystkim dzięki niemu jestem tu gdzie jestem. Czuję się w tym zespole wspaniale. Mam z wszystkimi świetny kontakt, atmosfera jest wspaniała, a ekipa młoda i waleczna. Wszyscy się znamy od wielu lat, kiedy byliśmy jeszcze juniorami rywalizowaliśmy ze sobą. Cieszę się, że tu jestem, bo wydaje mi się, że w tym roku jest to jedyne miejsce jakie było mi pisane - ożywa.
Teraz w barwach drużyny Jaskółek będzie chciał napsuć krwi beniaminkowi. Jego postać może okazać się w tym kontekście kluczowa. Tarnowianie mieli bowiem okazje ostatni raz startować przy Hallera w 2009 roku, jeszcze w pierwszej lidze. Rady 26-latka będą więc bezcenne. - Na tyle, na ile będę mógł to chłopakom pomogę. Przekaże wszystkie wskazówki, tak abyśmy mogli powalczyć o zwycięstwo. Jest to o tyle istotne gdyż chcemy włączyć do wyścigu o medale - zapowiada.
- W Grudziądzu nie ma niestworzonych rzeczy, których trzeba się obawiać. Jeśli ktoś się odpowiednio dopasuje, a myślę, że mi się to uda powinien zakręcić w okolicach dziesięciu punktów - dodaje.
[b]Bieg sezonu? Zacięta walka Pedersena z Zagarem
[/b]