Znana wszystkim i szeroko opisywana wojna na linii BSI (organizator Speedway Grand Prix) - One Sport (organizator Speedway Best Pairs Cup i SEC) zbiera swoje plony. Polska firma oprócz tego, że zwycięsko wyszła z batalii o zawodników, którym chciano zakazać startów we wszystkich imprezach, myśli również o rozwoju swoich produktów. Rosnąca frekwencja na stadionach jest tego najlepszym dowodem. BSI tak zaangażowało się w samą wojenkę, że zapomniało chyba, że ma jeszcze do zorganizowania kilka imprez cyklu w tym roku.
[ad=rectangle]
Na temat kompromitacji na Stadionie Narodowym napisano już wszystko. Pech chciał (a może świadome działanie), że kolejna runda cyklu mającego wyłonić najlepszego żużlowca świata przypadła w fińskim Tampere. Trybuny świeciły pustkami. Z toru wiało nudą. Start i jazda gęsiego do mety. Zawody na Stadionie Narodowym reklamowane były pod hasłem "Pierwszy raz na GP? Tak to właśnie wygląda". W Tampere powinien wisieć baner pod hasłem "Tak to właśnie wygląda". BSI nie ma żadnego pomysłu na to, jak rozwinąć produkt pod nazwą Speedway Grand Prix. Produkt, który powinien być sztandarowym całego FIM. Zapowiedzi były szumne. Ekspansja na inne kontynenty, ciekawa formuła zawodów. Dzisiaj ma się wrażenie, że kolejne rundy cyklu po prostu muszą się odbyć, a BSI odhacza je jako "zaliczone".
Nie ma znaczenia to, gdzie się zorganizuje turniej. Przy odpowiednim podejściu do tematu można je zrobić nawet na Antarktydzie. Ważne jaki ma się na te zawody pomysł. Armando Castagna napisał po zawodach w Warszawie pismo do wszystkich uczestników cyklu podkreślając, że to również oni odpowiadają za wizerunek GP. To prawda. Ale główną odpowiedzialność ponoszą organizatorzy, którzy przed Tampere nie zrobili nic, aby zachęcić kibiców do przyjścia na stadion, ani ocieplić napiętą atmosferę po Warszawie. W sobotni wieczór kibice żużla mieli pełne prawo zasnąć przed telewizorami. A co najgorsze, przed nami jeszcze kilka zawodów na sztucznych torach.
FIM jest jednak zadowolona, bo skasowała od BSI odpowiednią kwotę za prawo do organizacji GP. BSI jest również zadowolone, bo zarabia tylko i wyłącznie dzięki kasie, jaką w ten produkt ładują polskie firmy oraz polscy kibice. Jak się potoczą losy cyklu? To nie interesuje ani BSI, ani FIM. Liczą, że wszystko zrobi się samo, albo całą robotę odwalą za nich zawodnicy. Reszta nie ma znaczenia do momentu, kiedy naiwni Polacy słono za tę farsę płacą. Tak to właśnie wygląda.
Zasnalem miedzy 5 a 6-stym biegiem, a moze siodmy to byl?