Stanisław Chomski: Stoimy pod ścianą i musimy iść do przodu, bo cofać się nie da
Przed nowym trenerem MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów pierwszy mecz na Stadionie im. Edwarda Jancarza od momentu przejęcia rządów nad mistrzami Polski. Czy to oznacza pierwsze punkty ligowe gorzowian?
Problematyczną może być również kwestia zebrania trzonu zespołu na wspólnym treningu przed meczem ligowym. Ta sztuka od początku sezonu jeszcze w Gorzowie się nie udała. - Mamy sezon w pełni, startują wszystkie typy rozgrywek. To wynika ze specyfiki sportu i liczby startów zawodników, że nie ma możliwości zebrania tego teamu w jednym miejscu choćby na jeden dzień. Pozostają nam tylko mecze, także bardziej poświęcam czas pod kątem odbudowania tej wiary w siebie poprzez różne formy zabaw, treningów takich krótkich, w których oni biorą udział, które nawet nie są typowo stricte związane z samym żużlem, ale chodzi o to, że oni przebywają ze sobą, komunikują się. Mam nadzieję, że to pozwoli odrodzić też taką komunikację w drużynie, bo jak się przegrywa, to nie bardzo chce się rozmawiać o rzeczach złych, każdy jest przygnębiony - wyjaśnił Chomski.
Niemniej na wtorkowym treningu Stali pojawili się Matej Zagar, Krzysztof Kasprzak, Linus Sundstroem, Piotr Świderski, Adrian Cyfer i Tomasz Gapiński, więc spora większość ekipy z grodu nad Wartą. Czy to pomoże w wygraniu meczu z rzeszowską Stalą? - Tak się złożyło, że udało się zawrócić niektórych zawodników z drogi, bo nie wszystkie mecze zaplanowane się odbywają i to mnie cieszy. Nie było sprzeciwów, czyli zawodnicy sami rozumieją, że kibice, włodarze klubu od nich wymagają, nie mówiąc o mnie, czy nich samych. Wiedzą, że jest duży kredyt zaufania, ze strony środowiska gorzowskiego i nie tylko. Muszę też powiedzieć, że nie ma jakiejś wielkiej fali krytyki. Jestem pozytywnie zaskoczony, że jest zrozumienie. Ale czas ucieka, stoimy pod ścianą i kolejnego kroku w tył nie możemy już zrobić, tylko trzeba iść do przodu - stwierdził Chomski. - We wtorek był trening całej ekipy, wyłączając Iversena i Zmarzlika, bo oni nie mogli być. Ten trening, i wcześniejsze, bardziej ukierunkowałem w stronę pobudzenia skuteczności na naszym torze. Jeżeli zaczniemy tu wygrywać, myślę, że też wróci wiara we własne możliwości i siły - dodał.Mecz z beniaminkiem będzie więc wyjątkowy nie tylko pod względem zmian w drużynie znad Warty, ale też treningu niemal całej drużyny. Czy to oznacza, ze gorzowian czeka łatwe spotkanie? - Jak pokazała liga, nic nie jest łatwe, beniaminek skazywany na pożarcie okazuje się, że dowozi dobre rezultaty w meczach czy w Zielonej Górze, czy u siebie na torze. Przyjadą, wiedząc o co jadą, bo ten mecz nam da nadzieję, na odbudowanie się zespołu, a w przypadku wygranej Rzeszowian, czego nie zakładam, da im bardzo mocny oddech. Ten mecz jest szczególnie ważny z wielu względów - powiedział.
W związku z wagą meczu dwóch Stali, trener Chomski postanowił dokonać zmiany w składzie - zamienił Gapińskiego na Świderskiego - i po raz kolejny poprzestawiał układ par. Co jest powodem takiego, a nie innego ustawienia zawodników? - Trudno się ustawia skład, jeżeli nie ma w drużynie takich pewników, można tylko w pewnym sensie wróżyć i mieć nadzieję, że poprawa nastąpi w tym meczu. Na pewno zwiastunem lepszego jest Matej Zagar czy Niels Kristian Iversen. I Bartek Zmarzlik, który jest naszym ratunkiem. Reszta zawodników to są w jakiś sposób znaki zapytania, choć tutaj należy zaznaczyć, że tym zawodnikiem, w którym upatruję nasze wsparcie jest Linus - podkreślił. - Nie ukrywam tego, że po tych treningach przynajmniej tu liczę, że zaprezentuje się przyzwoicie Krzysztof Kasprzak. Zmieniłem też układ młodzieżowców, troszeczkę wspomogłem Adriana Cyfera stawiając go w biegach na wewnętrznych polach, a Zmarzlika na zewnętrznych. Bartek będzie musiał sobie poradzić, bo interesuje nas wynik drużynowy. Na pewno nie wszyscy są zadowoleni z tego obrotu sprawy, ale też tłumaczę im w rozmowach, że to dobro drużyny jest najważniejsze - wyjaśnił.A co szkoleniowiec gorzowskiej Stali myśli o przyjezdnych? Kto będzie największym zagrożeniem dla pierwszej wygranej żółto-niebieskich w tym sezonie? - Nazwiska Hancock czy Kildemand nie budzą już jakiegoś tam zdziwienia, bo jeżdżą bardzo dobrze. Zwłaszcza Kildemand jest zawodnikiem jeżdżącym widowiskowo i skutecznie. Ljung jest to zawodnik, który potrafi pojechać. Baran czy Lampart to nie są nazwiska, które mogą nam jakoś szczególnie zaszkodzić, ale nie można ich lekceważyć, bo - na własnych torach udowodnili - potrafią zawalczyć. Jeśli chodzi o młodzieżowców: Czaja jest zawodnikiem kadry Polski, doświadczony jeździec. Krystian z klanu Rempałów jest zawodnikiem młodego pokolenia i to może być taki "strzał" jak Smektała, który nic nie jedzie, a nagle odpali i przywiezie przyzwoite punkty. Także nie może być rozluźnienia, musi być maksymalna koncentracja - skomentował.
Przed sezonem na Stadionie im. Edwarda Jancarza została dosypana świeża nawierzchnia, na którą narzekał trochę szkoleniowiec Stali po objęciu stanowiska trenera. Czy udało mu się już coś zrobić z tą sporą ilością luźnego materiału, który nie pasował "Stalowcom"? - Jest tu bardzo dużo gliny, a jeżeli tak jest, to trzeba robić tor bardzo przyczepny, a wiadomo, jakie są wytyczne Ekstraligi. Trudno wojować z komisarzami. Trzeba też patrzeć prognozy pogody, będzie coraz cieplej i utrzymanie, tak jak przed laty, toru w takim stanie, jest niezmiennie trudne i praktycznie niemożliwe. Pewne uwagi na temat toru wymieniłem z zawodnikami. Wprowadzam to już na treningach, ale jeszcze się uczymy tego toru. Jest zgoła inny niż wtedy, gdy odchodziłem, bardzo trudny w przygotowaniu i bardzo duży wpływ ma pogoda. Nie dziwię się, że gospodarz sam jest czasem zaskoczony. Wszystkie te elementy próbujemy wziąć z toromistrzem pod uwagę i analizujemy, by otrzymać taki efekt, jaki sobie zakładamy - zakończył Chomski.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>