Urodzony w Aveście żużlowiec miło będzie wspominał debiut w Drużynowym Pucharze Świata. Na jego szyi pojawił się złoty medal, a sam Linus Sundstroem zdobył dla swojej reprezentacji ważne punkty. - Jonsson, Lindgren, Ljung i Antonio miło przywitali mnie w drużynie. Oni są w zespole już od długiego czasu, a dla mnie to był debiut w DPŚ. Szybko się jednak zaadoptowałem i dzieliliśmy między sobą informacje. To był dla mnie trudny tydzień, w którym dużo się działo. Słabo rozpocząłem rywalizację w finale DPŚ, bo w pierwszym wyścigu zostałem wykluczony, a drugi bieg ukończyłem na ostatniej pozycji. W całym turnieju zdobyłem łącznie tylko cztery punkty, ale okazały się one bardzo ważne - przyznał Szwed na łamach speedwaygp.com.
[ad=rectangle]
24-latek nie odpuszczał ani jednego centymetra toru, co nie spodobało się kilku zawodnikom. W finale DPŚ Sundstroem miał spięcie z Jasonem Doyle'm, a następnie upadł na tor po desperackim ataku Chrisa Holdera. - Staram się jeździć twardo, ale fair. Próbowałem przeprosić Jasona, ale wtedy on klepnął mnie w twarz. Owszem, z Doyle'm był ostry bieg, ale potem jeszcze otarłem się z Holderem. W rywalizacji jest więc 1:1. Taki już jest ten sport, ale nigdy nie chcę nikogo skrzywdzić. Nie jestem zawodnikiem, który jeździ nieczysto i ludzie powinni to wiedzieć. Czasami jeździ się twardo i wszystko jest w porządku, a czasem po ostrym wyścigu ludzie się denerwują - dodał Sundstroem.
źródło: speedwaygp.com